Szczęśliwego Nowego 2018 Roku!

Wszystkim czytelnikom i komentatorom życzę wszystkiego najlepszego w Nowym 2018 Roku. Niech rok ten będzie lepszy od mijającego, niech uda się realizacja Waszych planów i marzeń i niech Wasze przebudzenie na drodze do pełnej wolności i zdrowia postępuje. A naszemu krajowi i narodowi życzę, abyśmy się wreszcie porozumieli i mimo różnych poglądów na wiele spraw wzajemnie się szanowali oraz abyśmy w tym roku wykonali kolejny krok w kierunku uwolnienia się spod syjonistycznej okupacji.

Znalezione obrazy dla zapytania szczęśliwego nowego roku gify

Koniec dwutygodnika „Bravo” !

Portal Wirtualne Media podaje, że wychodzący od 1991 r. dwutygodnik „Bravo”, który był kupowany głównie przez nastolatki przestaje wychodzić od nowego roku. Ostatni numer ukazał się w środę. Powodem jest znaczny spadek sprzedaży pisma w ostatnich dwóch latach. Jak podaje wydający pismo koncern wynika to z przeniesienia się czytelników do internetu.

Pismo to przedstawiało przede wszystkim różne historie z życia celebrytów – plotki, skandale itp. Moim zdaniem czytelnicy może i przenieśli się do internetu, ale i zmienili swoje preferencje. Młodzież 20-25 lat temu była zafascynowana zachodnim światem, celebrytami, ich życiem itp. Dopiero co bowiem skończyła się u nas komuna (choć tak naprawdę upadła na cztery łapy) i nastąpiło otwarcie na zachód i ich styl życia.
Dzisiejsi nastolatkowie widząc co się dzieje na zachodzie, jaki upadek obyczajów i kultury się tam dokonał i to że w ostatnim czasie było wiele skandali z udziałem tzw. celebrytów, zwłaszcza w Hollywood przestali się interesować celebrytami. Mamy bowiem zwrot w kierunku patriotyzmu i prawdziwych wartości  i prawdziwych bohaterów. Wiele młodych osób uczestniczyło jako wolontariusze w niedawnych pracach ekshumacyjnych szczątków uczestników powstania antykomunistycznego po wojnie. Następuje pobudka i zmiana świadomości młodego pokolenia polskich Słowian i takie treści już nie współgrają z nowymi trendami idącymi w przeciwnym kierunku. Czasy sodomii stopniowo przemijają. To jest jeden z sygnałów. Teraz pora na „Gazetę Wyborczą”. Gdy ogłoszone zostanie jej zamknięcie to chyba pójdę i kupię ostatni jej numer. Będzie stanowił pamiątkę dla potomności.

Przebudzenie

Niedawno skończyłem czytać książkę Anthony de Mello pt. „Przebudzenie”

okladka

Książka ta dała mi dużo do myślenia, choć niektóre rzeczy, które są tam opisane robiłem już od dłuższego czasu, nie wiedząc, że  można to nazwać przebudzeniem (jak to, że mało się przejmuję czyimiś opiniami na mój temat, a o opinie osób które znam mało lub nie znam wcale nie dbam zupełnie albo to, że kieruję się własnym rozumem, a nie zdaniem tzw. autorytetów). Jak dla mnie doskonałą rekomendację dla tej książki stanowił fakt, że została ona uznana przez kościół katolicki za niebezpieczną, bo odchodzącą od podstawowych treści wiary chrześcijańskiej (notyfikacja Kongregacji Nauki Wiary zamieszczona na końcu książki). Skoro więc kościołowi ta książka się nie podoba, to nie mogłem jej nie przeczytać.

Po jej lekturze powiem jedno jest to książka dla osób o otwartym umyśle, czyli niezafiksowanym na żadne dogmaty i schematy. Osoba o otwartym umyśle kieruje się zasadą: niczemu a priori nie wierzyć, niczego od razu nie kwestionować, samemu zgłębić dane zagadnienie i ocenić czy to co ktoś mówi lub pisze jest prawdą czy nie. Jej  przesłaniem jest niczego się nie wyrzekać, do niczego się nie przywiązywać, czyli dokładnie to czym powinna się kierować osoba o otwartym umyśle.  Zatem jeśli masz umysł zamknięty i nie dopuszczasz myśli, że to co ci powiedziano w szkole, w mediach czy w kościele może być błędem albo po prostu kłamstwem to nie czytaj tej książki. Szkoda twojego czasu, bo i tak niewiele z niej zrozumiesz lub po przeczytaniu paru pierwszych (krótkich) rozdziałów odłożysz ją i pomyślisz to stek bzdur. Książka ta bowiem jak już wyżej wspomniałem stoi w dużej sprzeczności z dogmatami wiary chrześcijańskiej, a także z tym co nam w szkołach i mediach wtłoczono do głów. Mówiąc bardzo krótko – ta książka obnaża całkowicie matriksa w jakim żyjemy. Osoba kierująca się przesłaniem tej książki będzie też zapewne uważana za aspołeczną, dziwaka itp. Jeśli więc to co w tym akapicie napisałem Cię nie zniechęca to znaczy, że prawdopodobnie jesteś osobą o otwartym umyśle i ta książka jest dla Ciebie.

Po tym nieco przydługim wstępie przejdę więc teraz do meritum. Już sam wstęp pobudza korę mózgową. Jest w nim historyjka o orle który całe życie spędził wśród kur i myślał, że jest kogutem i nawet gdakał jak kogut. I zakończył żywot w przeświadczeniu, że jest kogutem. To jest to co autor nazywa snem. I odnosi się to do większości ludzi na Ziemi według niego. Czy ma rację? Moim zdaniem tak. Dla mnie bowiem my, jako globalna społeczność homo sapiens, jesteśmy jak ten orzeł co myśli, że jest kogutem i wzbić się w przestworza nie może. Tak bowiem nam wmówiono. Wszędzie bowiem (kościół, szkoła, media, praca) przekonuje się nas, że jesteśmy tacy mali i nic nieznaczący. Świat oszalał, a my nic nie możemy rzekomo na to poradzić. Ponad 90% zasobów tego świata znajduje się w posiadaniu mniej niż 1% ludzi, a majątek samej jednej tylko rodziny Rothshieldów jest chyba większy niż roczne PKB całej Afryki albo i więcej. Nie dziwi to gdy się wie, że ta rodzina kontroluje podaż pieniądza (banki centralne) w niemal wszystkich krajach świata (wyjątkiem są Kuba, Korea Płn i jeszcze jakiś kraj, ale zapomniałem jaki). Sprzedajne rządy notorycznie nas okłamują, wprowadzają coraz bardziej zamordystyczne prawo, łupią i trują nas ile się da będąc na usługach korporacji dla których liczy się tylko zysk. I rzekomo nic z tym nie można zrobić. Można, ale ludzkość jako całość musi pojąć kto jest naszym prawdziwym wrogiem i powiedzieć globalnie dość! Jako rozbite i podzielone jednostki jesteśmy tym orłem myślącym, że jest kogutem i nie może latać. Jako zjednoczone 7,5 mld ludzi jesteśmy orłem, który wie, że jest orłem i może latać, czyli możemy zrobić porządek z tymi niby elitami bardzo szybko. Tak ja odbieram tą historyjkę.

Kolejna rzecz, która z pewnością zasługuje na uwagę to poruszenie przez autora sprawy  zwracania uwagi na opinię innych osób o nas. Od małego nam się wmawia i tresuje nas, że masz się zachowywać tak i tak i robić tak i siak, a nie inaczej, bo co ludzie powiedzą itp. itd. Zawiera się w tym także pogoń za byciem najlepszym w jakiejś dziedzinie, co prowadzi bardzo często do katastrofy. Weźmy tylko świat artystyczny na tapetę jako przykład. Taki artysta musi być sławny, a więc musi być najlepszy, bo tylko wtedy odniesie sukces. Żyje w permanentnym stresie, że w każdej chwili może mu się powinąć noga albo pojawi się ktoś lepszy i straci sławę i luksusy w jakich żyje. Wielu tego stresu nie wytrzymuje i popada w narkomanię czy alkoholizm i marnie kończy. Ewentualnie miesza im się w głowach jak Michaelowi Jacksonowi, który postanowił wybielić sobie skórę. Autor mówi: nie jesteś ok i nie jesteś nie ok. Ty to po prostu ty. Gdy np. kobieta słyszy od kogoś komplement: jaką piękną masz spódnicę to czuje zadowolenie czy wręcz radość. A jaka w tym jej zasługa? Co najwyżej taka, że ma gust, co też jest sprawą subiektywną. Innym razem usłyszy od kogoś: jesteś debilką i albo się wścieka albo łapie „doła”. Ciągła sinusoida nastrojów. To nam zapewnia dbałość o opinię innych. Gdy masz to gdzieś to gdy ktoś ci mówi coś miłego to może i przez chwilę się cieszysz, ale szybko zapominasz. Gdy zaś ktoś cię wyzywa to po prostu mówisz: nie obchodzi mnie co myślisz i robisz dalej swoje. Zamiast sinusoidy wykres nastrojów jest linią prostą lub bliską prostej. Gdy nie przejmujesz się tym  co myślą inni wtedy Twoje szczęście zależy tylko od Ciebie. I nie tańczysz wtedy jak ci inni zagrają, ale tańczysz to co chcesz i jak chcesz. Jesteś wreszcie sobą. Nie musisz niczego udawać czy kryć się ze swoimi poglądami. Jesteś wolny i niepodatny na żadne sugestie, szantaże czy groźby. Twoim przewodnikiem jest bowiem tylko twój rozum i intuicja, którym ufasz. To zapewne dla wielu jest kontrowersyjne. Przecież komuś musisz zaufać, nie żyjesz i nigdy wszystkiego nie robisz sam. To prawda, ale nigdy nie należy ufać bezgranicznie nikomu. Jak to bowiem się mówi bywa, że nawet z rodziną wychodzi się najlepiej tylko na zdjęciu. Intuicja powinna ci pomóc stwierdzić komu zaufać. Słuchaj swojej duszy.

Kolejna ważna rzecz to związki. Mówi się, że miłość jest ślepa. To co nazywamy miłością to według autora przywiązanie. Kodujemy sobie w głowie, że bez tej drugiej osoby nie będziemy szczęśliwi. I robimy wszystko, aby ta osoba była z nami, bo jak nie to świat nam się zawali. A ona o tym wie i nieraz to wykorzystuje ile się da i albo puszcza nas z torbami albo po prostu zdradza i odchodzi do innego/innej młodszej, ładniejszej, bogatszej itp. Albo też wie o tym, że jesteś jej niewolnikiem emocjonalnym i wymusza na tobie co chwilę coś. Tak jak u mojego kuzyna, którego żona wymyśliła sobie, że muszą kupić auto sportowe z silnikiem 200 KM, bo ona nie będzie jeździć jakimś zawalidrogą. No i teraz pali im to to jak smok i kuzyn narzeka, że strasznie dużo kasy wydaje na paliwo i podoba mu się moje auto które ma silnik o 2 razy mniejszej mocy i kosztowało przy tym też sporo mniej mimo że roczniki te same. Ja sobie nie wyobrażam tego, aby ktoś mi coś narzucał w takich sprawach. Nie podoba ci się auto jakie chcę kupić? Ok. W takim razie idź, zarób i kup sobie takie jakie chcesz i je utrzymuj. Nie mam nic przeciwko. A jakby szantażowała mnie, że odejdzie? Ok droga wolna. Skoro kochasz gadżety, a nie mnie to idź do tego co ci zapewni te gadżety, bo ja twoim niewolnikiem nie będę. To tylko jeden z przykładów. Zdaniem autora prawdziwa miłość nie jest ślepa, ale w pełni świadoma. To takie uczucie w którym obie strony odczuwają radość ze wspólnego życia, ale żadne drugiego nie zniewala. Czyli jesteś ze mną, bo chcesz to świetnie, ale jak nie będziesz chciała i się uprzesz, że nie to trudno. Idź swoją drogą. Mogę być szczęśliwy też i bez Ciebie.

Co do szczęścia jeszcze to z autorem zgadzam się tu całkowicie. Celem naszej egzystencji jest bycie szczęśliwym. I to szczęście zależy tylko od Ciebie. I wiąże się ono z wolnością. Gdy jesteś wolny i możesz robić co chcesz bez oglądania się na to co ludzie powiedzą to jesteś sobą i czujesz się dobrze i jesteś szczęśliwy. Nawet jeśli jesteś sam.

Ważne według mnie jest także to, że autor poruszył sprawę pogoni tzw. świata zachodu za materializmem. Ludzie chcą mieć więcej i więcej i to najlepiej najnowsze. Przez to się wpędzają w spirale kredytów i żyją w ciągłym stresie i nie widzą nawet co się dookoła nich dzieje. Patrzą, ale nie widzą. Jak w jednym miasteczku w USA, gdzie w sklepie było pełno płyt ze spokojną, relaksującą muzyką i nikt ich nie kupował. Wszyscy byli tak znerwicowani i owładnięci pogonią za pieniądzem, że nawet pewnie nie zauważyli, że ta muzyka tam jest. A już o dostrzeżeniu tego, że za oknem na drzewie siedzi ptaszek i śpiewa albo, że wiewiórka weszła na drzewo to już w ogóle mowy nie ma.

Ze znaczną częścią wywodu autora się zgadzam, ale jak sam autor napisał – nie możesz wszystkiego co piszę przyjmować bezrefleksyjnie, bo ulegniesz praniu mózgu tylko przez innego guru. I mi tu jedna zwłaszcza rzecz utkwiła w pamięci, z którą się nie zgadzam. Według autora tzw. dobroczynność to maskarada, a faktycznie wyrafinowany egoizm polegający na tym, że zamiast czerpać radość ze sprawiania sobie radości czerpiemy radość ze sprawiania radości innym czy uzyskaniu uznania innych. Zapewne niejednokrotnie jest to prawdą, ale w moim przypadku uważam, że nie. Ja działam dobroczynnie wspierając fundację Centaurus w walce m.in. o ratowanie koni „emerytów” od rzeźni. Czy robię to dlatego, że liczę na uznanie, sprawia mi to radość albo robię to „bo pójdę do nieba” (pobudki religijne)? Nie. Nie liczę na niczyje uznanie, nie czuję nic szczególnego co można by nazwać radością i „pójście do nieba” także jest mi obojętne, bo jestem w takim wieku (35 lat), że o tym zwyczajnie nie myślę. Co zatem mną kieruje? Chęć zmiany świata na lepsze. Gdy dowiaduję się, że człowiek eksploatuje konie do granic ich możliwości, a gdy przestają być użytecznym źródłem dochodu po prostu oddaje je do przerobienia na mięso to moje serce nie potrafi przejść wobec tego obojętnie. I jeśli chociaż jednego konia dzięki temu udało się uratować, to już mi jest choć trochę lepiej na duszy. I nie sprawdzam potem czy uratowali tego konkretnego konia czy nie, bo jest ich tyle, że wiadomo że wszystkich się nie uda. Żeby ktoś nie wytykał mi, że jestem lewackim hipokrytą i że rozczulam się nad zwierzętami, a cierpienie ludzi mam gdzieś powiem, że wspieram także Fundację Ordo Iuris. Np. ostatnio w walce z sodomią jaka ma być wprowadzana do szkół w wyniku tzw. konwencji stambulskiej, zwanej też antyprzemocową. Nakazuje ona wprowadzenie do programów nauczania na wszystkich etapach edukacji ideologii gender. A Polska niestety za rządów PO-PSL ratyfikowała tą konwencję i jest obowiązana ją teraz wdrażać, na co absolutnie nie ma mojej zgody. Podobnie zresztą jak na mordowanie dzieci nienarodzonych np. z powodu zbyt małego mieszkania jak pewna pożal się Boże celebrytka, której nazwiska nawet nie pamiętam.

Na koniec jeszcze 4 ważne cytaty z książki. Pierwszy to:

Trzy najtrudniejsze dla istoty ludzkiej rzeczy nie mają związku ani z wyczynami fizycznymi, ani z osiągnięciami natury intelektualnej. Pierwsza z nich – to odwzajemnienie nienawiści miłością, druga – przyjęcie odrzuconych, trzecia – przyznanie się do błędu.

Z drugą i trzecią nie mam problemów – wiem co czuje ktoś odrzucony np. z powodu „niewłaściwych” poglądów, więc powiem mu witaj w klubie 🙂 a i jak to się mówi tylko krowa nie zmienia poglądów, więc gdy ktoś przedstawi sensowne argumenty, że się mylę to przyznaję mu rację i nie jest to dla mnie problem. Najtrudniej jest z tą pierwszą. Kiedyś mi to zupełnie nie wychodziło i na wyzwiska i obelgi odpowiadałem tym samym. Dziś często mówię, że nie dbam o Twoją opinię o mnie lub mówię ty masz swoją drogę, a ja swoją. Życzę ci szczęścia na Twojej drodze. I zostawiam osobnika z jego nienawiścią w nim, nie biorąc jej na siebie. Czasem jednak mnie ponosi i się wkurzam nawet ostro. Dotyczy to w szczególności tematów jak ja je nazywam sodomickich jak aborcja z braku chęci ponoszenia odpowiedzialności albo gdy słyszę gadanie, że jak ktoś się nie chce szczepić czy swojego dziecka, to trzeba go zmusić siłą, bo zagraża innym. Jako wolnościowiec nie wytrzymuję i niekiedy nawrzucam takiemu totalitaryście od faszystów. Ogólnie nie znoszę wszelkich nakazów i zakazów (nie dotyczy to zasady – wolność jednego człowieka kończy się tam gdzie zaczyna się wolność i prawa drugiego dlatego jestem zdecydowanie przeciwko aborcji na życzenie i eugenicznej) i tych którzy się ich domagają.

Drugi to:

Wyobraź sobie, że znajdujesz się w kiepskiej formie, w złym nastroju, ale ktoś pokazuje ci piękną okolicę. Krajobraz jest piękny, jednak Twój minorowy nastrój nie pozwala ci zobaczyć czegokolwiek. Kilka dni później przechodzisz tą samą drogą i mówisz: “Wielkie nieba, gdzie ja byłem, że tego nie widziałem?”.

Stan emocjonalny zawsze jest filtrem przez który się postrzega rzeczywistość. Gdy jesteś smutny(a) nie dziw się, że świat dookoła wydaje ci się nieatrakcyjny. Widzisz bowiem tylko to co chcesz widzieć. Reszty nie dostrzegasz. Nigdy nie zakładaj, że otoczenie tworzy Twoje emocje. Jest dokładnie odwrotnie.

Trzeci to:

Ale co to oznacza: “Amerykanin”, “Hindus”? Jest to umowa, nie jest to część waszej natury. Te określenia dają wam jedynie etykietkę. Niczego to nie mówi o osobie. Pojęcia zawsze pomijają coś niesłychanie ważnego, coś cennego, co znajduje się wyłącznie w rzeczywistości i co jest niepowtarzalnym konkretem.

Co oznacza Polak/Polka? To także tylko umowa, etykietka. Historia naszego narodu na pewno wyróżnia nas spośród innych, bo żaden kraj nie ucierpiał ludnościowo i materialnie tak mocno w II wojnie światowej jak Polska. I do tego potem jeszcze 44 lata stalinizmu i PRLowskiego socjalizmu. To nie sprawia jednak, że powinniśmy się czuć jak naród wybrany, lepszy od innych. Jesteśmy takimi samymi przedstawicielami gatunku homo sapiens jak np. ludzie w Afryce. Jesteśmy wszyscy równi choćby dlatego, że bez względu na rasę, wiarę, kulturę czy zasobność portfela i tak wszyscy kiedyś umrzemy. Gdyby nasz naród nie był tak wściekle atakowany i szkalowany przez me(n)dia i różne autorytety to pewnie bym zbytnio nie przywiązywał wagi do faktu bycia Polakiem. Ot mieliśmy trudną historię i tyle. A tak jednak czuję związek z moim krajem i moimi rodaczkami i rodakami. I ten związek jest tym silniejszy im bardziej nas atakują. Nie mam jednak nic do innych narodów. Niech każdy żyje jak chce i gdzie chce byle nie wtrącał się do innych i niczego nikomu nie narzucał.

Ostatni czwarty to:

Im bardziej będziesz starał się zmienić, tym gorzej będzie Ci to wychodziło. Czy to znaczy, że pochwalam pewną dozę bierności? Tak, im większy stawiasz opór, tym większą nadajesz moc temu, czemu się opierasz. (…) To ty nadajesz moc demonom, które zwalczasz.

Jeśli cierpisz z jakiegoś powodu zamiast z tym walczyć zaakceptuj to. Potem ustal jaka jest przyczyna i ją usuń, a problem zniknie. Gdy nie akceptujesz cierpienia, jesteś w pułapce – bo nie dość, że cierpisz, to traktujesz to uczucie złością. Co może wyjść z takiej mieszanki? Na pewno nic, co ułatwiłoby Ci uzdrowienie. Przestań się opierać, a cierpienie odejdzie.
Dotyczy to też walki z pewnymi wydarzeniami czy zjawiskami. Przykładem jest marsz niepodległości. Od samego początku był ostro atakowany przez lewicę, jej media i tzw. antifę (w tym fizycznie) i co? Przez kolejnych kilka lat frekwencja na marszu szybko rosła i ustabilizowała się dziś na poziomie co najmniej 100.000 osób. Wyraźnego wzrostu teraz nie ma, bo nowy rząd od 2015 r. nie atakuje już marszu. To doskonale wskazuje, że walcząc uparcie z czymś nadajesz temu siłę.

Reasumując książka z pewnością warta przeczytania. Najlepiej więcej niż raz. To nie jest bowiem beletrystyka, którą szybko się czyta. To książka filozoficzna, dotycząca rozważań o życiu i świecie. Czyta się ją, myśli się o tym co autor pisze i polemizuje z nim. Jak na wstępie wspomniałem – osoby o zamkniętym umyśle raczej jednak stracą tylko czas. Może jednak się mylę. Decyzja o jej przeczytaniu należy do Ciebie. Mi ta książka dużo dała.

Myśl kreuje rzeczywistość – tajemna wiedza templariuszy

Aron Jasnowidz udostępnił na swoim kanale film o wiedzy jaką posiadał zakon Templariuszy, a która to wiedza była bardzo niewygodna dla kościoła katolickiego i całego matriksowego, niewolniczego świata. Bardzo ważnym elementem tej wiedzy jest to, że myśli kreują rzeczywistość. O czym pomyślisz to dostaniesz. Film o Templariuszach jest od 3 minuty. Oglądaj póki jest, bo już raz został usunięty z Internetu i wkrótce mogą go znów usunąć.

„Biedronka” wyrzuca dobre jedzenie. Skandal!

Dziś pojechałem na cmentarz na grób zmarłego w lipcu mojego taty. Zbulwersowało mnie to co zobaczyłem przy wejściu na cmentarz. Naprzeciwko cmentarza jest supermarket Biedronka. Koło furtki cmentarza zauważyłem leżące 5 worków, które wielkością i kształtem wyglądały tak jakby były w nich opony samochodowe. Jednak szybko okazało się, że to nie opony w nich są, ale jedzenie. Jeden z tych worków otworzył mężczyzna na oko po 50-ce, po wyglądzie którego można było wywnioskować, że to albo ktoś biedny albo bezdomny. Otworzył worek i podał mi drożdżówkę. Wziąłem ją na chwilę do ręki i zaraz mu oddałem. Nie była pierwszej świeżości, ale z pewnością nadawała się do jedzenia. Oprócz drożdżówek w workach były też bułki i chleb. Wszystko już czerstwe, ale jak najbardziej nadające się do jedzenia pieczywo. Mężczyzna powiedział, że często wyrzucają jedzenie, a on przychodzi i bierze je jak twierdził dla psa. Zakładam, że nie kłamie (o Biedronce), bo i po co? Biedronka to zatem dyskont marnotrawiący jedzenie podczas gdy wiele osób nie tylko w Afryce ale i w Polsce głoduje! Skandal!! Jak pieczywo czy drożdżówki są już czerstwe i nikt ich nie będzie chciał kupić to przecież można przekazać je np. dla jakiejś jadłodajni dla bezdomnych, a nie wrzucać do foliowych worków i podrzucać pod furtkę pobliskiego cmentarza.

Jutro Wigilia. Nie wyrzucajmy jedzenia jeśli okaże się, że mamy go za dużo. Oddajmy potrzebującym. Na pewno tacy się znajdą.

Wesołych Świąt

Wszystkim czytelnikom i komentatorom życzę zdrowych, wesołych Świąt Bożego Narodzenia, a właściwie naszych słowiańskich Szczodrych Godów. Niech będzie to czas refleksji, czas uczty nie tylko dla żołądka, ale przede wszystkim dla duszy. No i niech to będzie czas radosny, spędzony miło w rodzinnym gronie bez kłótni o politykę czy inne sprawy.

Znalezione obrazy dla zapytania wesołych świąt obrazki

Jak PiS nas oszukuje

Jacek Caleib mówi o tym jak to PiS nas wprowadza w błąd, że rzekomo chce dokonać wielkich zmian w Polsce. A tak naprawdę PiS i PO to dwie strony tego samego syjonistycznego medalu. Dobrze to widać na przykładzie aneksu do raportu z weryfikacji WSI. Poprzedni prezydent Bronisław Komorowski (z PO) go nie ujawnił i obecny prezydent Andrzej Duda (z PiS) także go nie zamierza ujawniać. Prezes Kaczyński zresztą ma takie samo zdanie w tej sprawie. Skoro jedni i drudzy nie chcą go ujawnić, to znaczy, że muszą tam być informacje bardzo niewygodne dla PiS i PO, które rozwaliłyby III RP. A tego ani PiS ani tym bardziej PO nie chcą. PO chce „żeby było tak jak było”, a PiS chce dokonać pewnych korekt (jak 500+), ale chce żeby zasadniczo zostało po staremu. W końcu gruntownej reformy np. szkolnictwa wyższego i jego dekomunizacji nie zamierzają zrobić, podobnie jak i nie wyrzucą antypolskich fundacji takich jak Fundacja Batorego czy zasadniczych zmian w kulturze, gdzie też dominują czerwoni (dziś przefarbowani na tęczowych) i raczą nas „sztuką” np. w postaci genitaliów na krzyżu. No i co chyba najważniejsze nie zamierzają obniżyć podatków, co najlepiej pokazuje że są na krótkiej smyczy loży masońskiej B’nai B’rith Polin reaktywowanej w 2007 roku przez ś.p. prezydenta Lecha Kaczyńskiego.

Szczepionkowe oszustwo jakich wiele

Poniżej zamieszczam artykuł Jerzego Zięby opublikowany w najnowszym numerze tygodnika „Warszawska Gazeta” na temat szczepień. Pan Zięba pierwszy raz zagościł na łamach tego pisma (przynajmniej odkąd ja je kupuję, czyli od mniej więcej 2 lat).

Wywołana przez media szczepionkowa panika nie ustaje. Coraz więcej rodziców rezygnuje z tzw. szczepień ochronnych. Zgodnie z oficjalnymi danymi z Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego – Państwowego Zakładu Higieny od roku 2002 do 2016 nie zaszczepiono prawie 70 tysięcy dzieci. Szacuje się, że w 2017 r. liczba ta osiągnie niemal 30 tys. W sumie wyniesie to około 100 tys. dzieci, które nie zostały zaszczepione.

Zgodnie z powszechnie uprawianą propagandą dzieci te powinny już nie żyć. Przecież to już mija 15 lat, a dzieci te, z tego co nam wiadomo, żyją i rozwijają się bardzo dobrze. Mało tego, rodzice tych dzieci, całkowicie nieszczepionych, publicznie przyznają, że dzieci im bardzo mało chorują, są odporniejsze niż ich koledzy czy koleżanki, którzy zaszczepieni zostali. Tak jak masowo zgłaszane są doniesienia dotyczące niepożądanych odczynów poszczepiennych , tak w tym przypadku zupełnie brak zgłoszeń rodziców lub lekarzy, że dziecko ze względu na brak szczepień straszliwie zachorowało lub zmarło. Gdyby w Polsce pojawiło się chociaż kilka takich przypadków, zostałoby to nagłośnione we wszystkich mediach, które tę „kość” obgryzałyby przez następne kilka tygodni. Wiadomość taka poprzez tzw. media głównego nurtu dotarłaby poprzez tzw. media głównego nurtu dotarłaby pod każdą polską „strzechę”. Co więcej, ponieważ wiele rodzin nie szczepi swoich dzieci, jakoś nie słychać o wybuchu epidemii chorób zakaźnych w tych rodzinach, co przewidują zawsze wszelkiego rodzaju eksperci od szczepionek. Zachodzi pytanie czy w takim razie szczepionki są potrzebne? Praktyka życiowa dotycząca 100 tys. dzieci wskazuje, że chyba nie.

Czy w takim razie mamy do czynienia z oszustwem na masową skalę? Na to wygląda. Dokumentalny film pt. Vaxxed w reżyserii dra AndrewWakefielda (w polskiej wersji Wyszczepieni) ujawnia, że amerykański Urząd ds. Kontroli Chorób (CDC – przyp. WS) doskonale wiedział, że istnieje związek pomiędzy szczepieniami i występowaniem autyzmu u dzieci. Tak więc oszukano rodziców, oszukano lekarzy, głównie pediatrów, którzy te szczepionki stosowali w dobrej wierze. Oszukano lekarzy, a jednak w Polsce lekarze nadal te szczepionki zalecają zupełnie bezkrytycznie, politycy również nic sobie z tego nie robią, z ministrem zdrowia na czele. Dowody na istnienie takiego związku pomiędzy szczepieniami i autyzmem są nie do podważenia. Taka informacja dla ministra zdrowia powinna stanowić poważny sygnał alarmowy zmierzający przynajmniej do natychmiastowego zapoznania się z faktami. Zwłaszcza, że świadkiem ujawniającym to oszustwo jest człowiek, który tego oszustwa się dopuszczał. Mało tego, bardzo dokładnie opisał, w jaki sposób to robił. W każdym sądzie powszechnym tego typu świadek byłby na wagę złota i jego zeznania całkowicie zmieniłyby przebieg sprawy. Niestety, w przypadku szczepionek nikt na to nie zwraca uwagi.
Twórca tego filmu ujawniającego to straszliwe oszustwo, dr Andrew Wakefield, niedawno gościł w Polsce. Mało tego, wiele mediów, jak to się teraz o nich mówi „głównego ścieku” nazwało go oszustem. Kiedy jednak stanął przed kamerami, w świetle reflektorów, czekając na pytania od tego typu ludzi czy przedstawicieli mediów, wszyscy schowali ogon między nogi, nie mając odwagi wystąpienia w konfrontacji twarzą w twarz. To takie typowe w polskich mediach (polskojęzycznych – przyp. WS) – obrzucić błotem i się schować.

Gwoli wyjaśnienia, dr Wakefield oraz jego profesor John Walker-Smith, obaj utracili prawo wykonywania zawodu w Wielkiej Brytanii tylko z powodu oszczerstwa opublikowanego przez dziennikarza, którego specjalnością było pisanie artykułów do rubryk plotkarskich. Brytyjski sąd lekarski, na podstawie tych oszczerstw, odebrał im prawo wykonywania zawodu. Prof. John Walker-Smith złożył odwołanie do Sądu Apelacyjnego. Brytyjski Sąd Najwyższy, krótko mówiąc, wyrzucił wszystkie argumenty Naczelnej Izby Lekarskiej Wielkiej Brytanii do kosza. Nie szczędził przy tym bardzo ostrych słów w stosunku do owej instytucji, wykazując jej absolutny brak kompetencji.

Piszę o tym tak otwarcie i pewnie, ponieważ mam ten wyrok brytyjskiego Sądu Najwyższego łącznie z uzasadnieniem, który jest do wglądu na stronie http://www.ukryteterapie.pl w zakładce „Jerzy Zięba” Wyrokiem Sądu Najwyższego prawo wykonywania zawodu zostało profesorowi przywrócone. Dlaczego prawa do wykonywania zawodu nie przywrócono dr. Wakefieldowi? Z bardzo prostej przyczyny. W tym czasie oczywiście stracił pracę, a złożenie wniosku do sądu o oddanie mu prawa do wykonywania zawodu wymagało około 500 tys. funtów. Jako stosunkowo młody naukowiec nie mógł sobie po prostu na to pozwolić. Dr Wakefield w tej chwili właśnie taki pozew składa i z pewnością prawo do wykonywania zawodu również odzyska.

W świecie medycznym znana jest też historia związana z publikacją naukową, która była pracą wspólną prof. Walkera-Smitha i dr. Wakefielda. Początkowo ukazała się w renomowanym periodyku medycznym „The Lancet”, a następnie „The Lancet” tę publikację usunął po… 12 latach jej istnienia na stronie internetowej tego periodyku. Ta wiadomość również kilkadziesiąt razy okrążyła „kulę ziemską” świata medycznego. Należy też zaznaczyć, że dr Wakefield i prof. Walker-Smith wyraźnie napisali, że w ich pracy nie udowodnili związku pomiędzy szczepionkami, a występowaniem opisanych u dzieci objawów, a tym bardziej JAKIEGOKOLWIEK ZWIĄZKU szczepionek z autyzmem! Wtedy nie wiedzieli jeszcze, że taki związek istnieje!

Skąd w takim razie ciągle słyszymy, że właśnie to zrobili? Kto stworzył tę kłamliwą informację? Po konferencji prasowej, która odbyła się odnośnie do tej pracy naukowej, to właśnie media przestraszyły świat, pisząc, że prof. Walker-Smith  i dr Andrew Wakefield wykazali, że szczepionki powodują autyzm. Podczas gdy żaden z tych naukowców tego nie powiedział! Kto za rozpowszechnianie tego kłamstwa wziął odpowiedzialność? Nikt. Media, jak widać, przekazując społeczeństwu kłamstwa, mogą pozostać całkowicie bezkarne. Coś na ten temat wiem.
Rozpatrując apelację jaką wniósł prof. Walker-Smith brytyjski Sąd Najwyższy uznał, że… praca naukowa, którą opublikowano w „The Lancet”, została wykonana zgodnie z zasadami sztuki i w żadnym przypadku nie została sfałszowana, ale… kto o tym słyszał? Gdzie były media, które miały obowiązek wręcz zawiadomić środowisko medyczne o tym poważnym błędzie, jakiego dopuściła się Naczelna Izba Lekarska Wielkiej Brytanii? Pytanie oczywiście zachodzi, dlaczego „The Lancet” nie umieścił z powrotem tej pracy na liście publikacji? Dlatego, bo „The Lancet” jest firmą prywatną i nie ma takiego obowiązku? Kto o tym jednak wie?

Do dziś profesorowie medycyny i innego kalibru wykładowcy na uniwersytetach medycznych w Polsce „uczą” studentów, że dr Andrew Wakefield jest oszustem, odebrano mu prawo wykonywania zawodu, bo sfałszował dane w swojej pracy naukowej i dlatego została ona usunięta. Brytyjski Sąd Najwyższy wie swoje, a polskie „profesory dochotory” wiedzą lepiej. Takie właśnie wykształcenie otrzymuje od polskich profesorów medyczna młodzież. Jeśli chodzi o szczepionki, to w Polsce jest tak zwana prawdziwa wolnoamerykanka. Nie obchodzą już nikogo żadne reguły gry, byleby tylko szczepionki sprzedać. Nikogo nie obchodzi, że lekarze bardzo często nie zgłaszają niepożądanych odczynów poszczepiennych. Innymi słowy, jeśli dziecku coś się stanie, to na „zębach stają”, żeby wykazać, że nie jest to wina szczepionki. To, że w wielu szczepionkach ciągle znajduje się rtęć, nikogo nie przeraża. To, że szczepionki zawierają inne substancje dużo groźniejsze niż rtęć, jak aluminium, to też nikogo nie przeraża. To, że szczepionki mogą zawierać obce wirusy czy nawet substancje kancerogenne (a także komórki z abortowanych płodów np. szczepionka MMR – na nich namnaża się wirusa różyczki – linia komórkowa WI-38 – przyp. WS) ministra zdrowi jakoś nie obchodzi.  Nie obchodzi go też, że jak wykazały kilka miesięcy temu opublikowane badania, szczepionki zawierają całą listę substancji szkodliwych dla dziecka, o których istnieniu nie wiedzieli nawet producenci szczepionek!

Ministra zdrowia (chorób – przyp. WS) ani Naczelnej Izby Lekarskiej nie interesuje już to, że producent szczepionki przeciwko tężcowi (firma Sanofi) jako jeden z potencjalnych skutków ubocznych wskazuje na autyzm! Należy to tej firmie zaliczyć na plus, że o możliwości wystąpienia takich skutków ubocznych przestrzega. W swojej ulotce dotyczącej tej szczepionki jej producent wyraźnie podaje, że lekarz stosujący tę szczepionkę ma obowiązek poinformować rodziców o potencjalnych skutkach ubocznych. Ale… Naczelna Izba Lekarska wie lepiej i lekarza stosującego się do zaleceń producenta szczepionek w ramach „lekarskiego koleżeństwa” pozywa do „sądu lekarskiego” mogąc odebrać mu prawo wykonywania zawodu! Jeśli nie wiadomo o co chodzi, to wiadomo o co chodzi.

Źródło: Jerzy Zięba „Szczepionkowe oszustwo, jakich wiele…”, tygodnik „Warszawska Gazeta”, Nr 50 (548), 15-21 grudnia 2017 r.

Hitler po wojnie uciekł do Argentyny – odtajniono dokumenty CIA

Amerykański wywiad opublikował tajne dokumenty z 1955 roku.

Z informacji CIA wynika, że dowódca III Rzeszy w styczniu opuścił Kolumbię i udał się do Argentyny.

Agent CIA posługujący się pseudonimem „Cimelody-3” 29 września skontaktował się ze swoim przyjacielem mieszkającym w Wenezueli byłym członkiem SS – Philipem Citroenem. To od niego dowiedział się, że Adolf Hitler w dalszym ciągu żyje.

Philip Citroen ujawnił, że raz w miesiącu miał kontakt z Hitlerem w Kolumbii. Citroen stwierdził również, że Hitler opuścił Kolumbię i udał się do Argentyny w styczniu 1955 r.

Agent Cimelody-3 poprosił o zdjęcie, które zostało mu dostarczone – przedstawia Citroena z mężczyzną łudząco przypominającym Adolfa Hitlera.

Oto skany odtajnionych dokumentów:

Za: http://polskaracja.com/cia-hitler-przezyl-ii-wojne/

Źródło: dailystar.co.ukcia.gov