Cholesterol naukowe kłamstwo

Skończyłem dzisiaj czytać książkę Uffe Ravnskova dotyczącą cholesterolu pt. „Cholesterol naukowe kłamstwo” i postanowiłem, że tym razem od razu napiszę co sądzę na jej temat.

CHOLESTEROL naukowe kłamstwo - Uffe Ravnskov

Nim przejdę do rzeczy wcześniej przed przeczytaniem tej książki wiedziałem, że to co mówią nam lekarze, tzw. autorytety medyczne (profesorowie, doktorzy itp.) i media nie jest prawdą, czyli że to nie cholesterol jest przyczyną miażdżycy i chorób serca. Była to jednak wiedza jakby to ująć internetowa, nie opierająca się na żadnych konkretnych dowodach, a jedynie na twierdzeniach np. pana Zięby czy dr. Czerniaka, bo oni gdzieś coś czytali i wiedzą, że jest inaczej. Było to więc poleganie na innych autorytetach, a nie na konkretnej wiedzy. A ja już tak mam, że jestem sceptykiem i zwłaszcza w tak ważnych sprawach jak zdrowie nie ufam od razu panu X czy pani Y. Stąd decyzja o przeczytaniu książki. Co ciekawe gdy miałem zacząć pisać jej recenzję naszła mnie ochota na zjedzenie kogla mogla. Wziąłem więc dwa jajka z lodówki, wybiłem żółtka do kubka, dodałem dwie łyżeczki cukru (wiem niezdrowy jest, ale czasem trzeba mieć też trochę radości z życia 🙂 ) i ubiłem mikserem. Potem dodałem jeszcze czubatą łyżeczkę kakao, wymieszałem i przystąpiłem do pisania. Widocznie mój organizm po lekturze o cholesterolu stwierdził, że potrzebuje więcej cholesterolu 🙂 No dobrze to tyle tytułem dość przydługiego wstępu.

Przechodząc zatem do meritum uważam, że książka jest bardzo wartościowa i merytorycznie doskonale obala wszechobecne kłamstwa i antycholesterolową propagandę. Nie piszę dlatego, że tak mi podpowiada intuicja czy tak mi się wydaje. Za chwilę wyjaśnię na czym się opieram swoje twierdzenie. Najpierw jednak kilka słów o autorze. Uffe Ravnskov to lekarz, który ma stopień naukowy doktora nauk medycznych od 1973 r. Jest autorem ponad 160 publikacji naukowych. Od początku lat 90-ych XX w. opublikował ponad 40 artykułów krytykujących tzw. koncepcję dieta-serce, czyli powszechnie uznawany związek między cholesterolem a miażdżycą i chorobą wieńcową. Artykuły te ukazały się w najbardziej cenionych pismach medycznych na świecie. Wszystko to pięknie brzmi, ale jeszcze niczego nie gwarantuje. Przecież jest wielu naukowców co piszą artykuły w znanych i cenionych pismach, a ich wartość jest co najmniej wątpliwa, aby nie powiedzieć, że nieraz zerowa. A to dlatego, że pisana na zamówienie koncernów by móc potem się na taką publikację powołać przy promowaniu danego leku, diety czy terapii. Nie oszukujmy się tak to niestety wygląda. Jak ktoś nie oglądał filmu „Botoks” to polecam. Ja byłem i mając przez chorobę mego ś.p. ojca do czynienia ze szpitalami i lekarzami mogę zaręczyć, że to co na filmie przedstawiono to gdzieś w 80% prawda. Na pewno wulgarny język jest przerysowany. No i scena aborcją może też nieco udramatyzowana.

Zapytacie więc drodzy czytelnicy na czym opieram swoje twierdzenie o wartości tej książki i że to co tam napisane jest prawdą? Po pierwsze na tym, że autor nie pisze w niej o swoich hipotezach sprzecznych z obowiązującym dogmatem o cholesterolu. On przy każdym stwierdzeniu kwestionującym powszechnie uznawaną teorię podaje odniesienia do publikacji naukowych, a niejednokrotnie streszcza badania jakie w nich opisano. Opieram swoją opinię także na tym, że sam również mam stopień naukowy doktora, choć z nauk technicznych i wiem jak powinno się prowadzić badania naukowe. Dziedzina inna, ale podstawy prowadzenia badań naukowych te same. I tu i tu dąży się do tego, aby dojść do prawdy. W obu dziedzinach, gdy fakty nie pasują do hipotezy to zmienia się hipotezę tak, aby współgrała z faktami. Tak wygląda prawdziwa nauka. Zaś pseudonauka uprawiana przez niby naukowców polega na czymś odwrotnym – jak fakty nie pasują do hipotezy to tym gorzej dla faktów – trzeba je tak ukryć, podrasować czy wręcz sfałszować, aby pasowały do postawionej hipotezy. I doktor Ravnskov bardzo dobrze i w prosty sposób udowadnia, że tak właśnie wyglądały w większości badania zwolenników hipotezy antycholesterolowej.
W szczególności dobrze jest to przedstawione w rozdziałach 1 – 4 dotyczących samej hipotezy antycholesterolowej, roli tłuszczów i tego, że cholesterol nie jest przyczyną miażdżycy ani choroby wieńcowej prowadzącej do zawału. W każdym z tych rozdziałów autor prezentuje nam wykresy z przeprowadzonych badań naukowych jakie wykonał na podstawie wyników badań z różnych publikacji. Z wykresów tych jasno wynika, że nie ma zależności między poziomem cholesterolu we krwi, a stopniem miażdżycy czy liczbą zawałów serca. Mając podstawową wiedzę z matematyki o funkcji liniowej widzimy, że rozrzut punktów przedstawionych na wykresie jest zbyt duży, aby móc go opisać zależnością liniową. Jeśli mamy nieco większą wiedzę i znamy się trochę na statystyce to możemy policzyć tzw. współczynnik korelacji między dwiema zmiennymi. W badaniach jakich wyniki przedstawia dr Ravnskov ten współczynnik był bardzo niski – nie przekraczał 0,36, a często był niższy. Wartość < 0,5 oznacza słabą czy wręcz bardzo słabą zależność między dwiema zmiennymi. Im niższa wartość tym słabsza zależność. Wartość 0 oznacza brak jakiejkolwiek zależności. Żeby nie być gołosłownym kilka przykładów:

  • Wykres z rozdziału 1 ze str. 19 (zależność między % kalorii z tłuszczu zwierzęcego a poziomem cholesterolu we krwi) – Masajowie, Somalijczycy i Samburu czerpią min. 60% kalorii z tłuszczu zwierzęcego, a ich poziom cholesterolu we krwi wynosi 170 mg/dl i mniej (rekordzistami są Masajowie, którzy mają cholesterol ok. 130 mg/dl!!);
  • Wykres z rozdziału 2 ze str. 36 (zależność między % kalorii w jadłospisie z tłuszczów nasyconych (głównie zwierzęcych), a liczbą przypadków śmiertelnych na 100000 osób) – w Anglii i Walii, Kanadzie i USA % kalorii wynosi ok. 40, a różnica w przypadkach śmiertelnych około dwukrotnie większa w USA niż w Anglii i Walii;
  • Wykres z rozdziału 3 ze str. 83 (zależność między poziomem cholesterolu, a śmiertelnością na 10000 osób z powodu choroby wieńcowej) – w Grecji na Krecie mieszkańcy mieli nieco wyższy (o kilka %) poziom cholesterolu we krwi, a śmiertelność na zawały była ok. 8 razy niższa niż na Korfu, gdzie poziom cholesterolu u badanych osób był minimalnie niższy, podobnie w przypadku Finlandii – w Karelii Północnej cholesterol mieli minimalnie  (kilka do 10%) tylko wyższy niż w Turku, a śmiertelność około 5 razy większa. Są to wyniki z badania tzw. „Siedmiu Krajów” na jakie często powołują się zwolennicy antycholesterolowego dogmatu;
  • Wykres z rozdziału 4 ze str. 113 (zależność między poziomem cholesterolu i stopniem zaawansowania miażdżycy u 50 mężczyzn w średnim wieku) – punkty rozsiane po niemal całym układzie współrzędnych (I ćwiartce, pozostałe trzy ćwiartki rzecz jasna nas nie obchodzą, bo nie ma wartości ujemnych) – nie da się tego opisać żadną funkcją liniową, potęgową, wykładniczą, logarytmiczną, wielomianową czy inną.

Z pierwszych 4 rozdziałów, ale także i z kolejnych, dowiadujemy się jakie manipulacje wynikami i obróbką statystyczną wyników posługują się naukowcy nazwijmy ich „antycholesterolowi”, aby stwierdzić we wnioskach (pisanych na końcu publikacji, która to część jest najczęściej czytana przez lekarzy i innych naukowców) coś co nie wynika z uzyskanych wyników badań:

  • ignorowanie wyników niepasujących do badanej hipotezy i niepokazywanie ich na wykresach – np. badania dr. Keysa- wykres ze str. 19 gdzie zależność wygląda na pięknie liniową, ale nie pokazano punktów odpowiadających Masajom, Samburom czy Somalijczykom, bo nie pasowały zupełnie do teorii, że im większe spożycie tłuszczów zwierzęcych tym wyższy poziom cholesterolu w organizmie;
  • unikanie liczenia współczynnika korelacji lub policzenie i zupełny brak odniesienia się do niego we wnioskach z badań z powodu jego niskiej wartości (<= 0,36);
  • wykonywanie statystycznego testu T jednostronnego zamiast dwustronnego, który należy wykonać gdy wynik jaki można uzyskać może zmierzać w dwóch kierunkach – w badaniach cholesterolu wynik w sposób oczywisty może zmierzać w dwóch kierunkach – albo w kierunku wzrostu albo spadku stopnia zaawansowania miażdżycy czy liczby zawałów ze wzrostem poziomu cholesterolu we krwi albo też w kierunku podobnej liczby przypadków bez względu na poziom cholesterolu; Test ten wykonuje się, aby ustalić czy różnice uzyskane w badaniach między grupą kontrolną i poddaną eksperymentowi są statystycznie istotne. Chodzi o to, że np. jeśli badamy 1000 osób i dzielimy je na 2 grupy po 500 osób i w jednej grupie różnica wyniku jest niewielka w stosunku do drugiej grupy (np. liczba zawałów u osób o niskim i wysokim poziomie cholesterolu we krwi) to musimy wiedzieć czy ta różnica jest tzw. statystycznie istotna, tj. czy ma ona znaczenie czy też nie ma znaczenia i jest jedynie dziełem przypadku. Po to wykonuje się test T. Test jednobiegunowy jest dużo prostszy i mniej restrykcyjny i dużo łatwiej uzyskać w nim statystyczną istotność wyników.
  • podawanie wyników w postaci tzw. ryzyka względnego zamiast absolutnego, aby liczba była większa i robiła większe wrażenie – przykład: załóżmy, że w badaniu zależności między poziomem cholesterolu we krwi, a liczbą zawałów badano 2 równe grupy po 200 osób i po 5 latach uzyskano następujące wyniki: grupa z wysokim cholesterolem (kontrolna): zmarło na zawał 8 osób; grupa z niskim cholesterolem (eksperymentalna): zmarły na zawał 4 osoby. W liczbach bezwzględnych (absolutnych) mamy więc: grupa kontrolna – zmarło 8/200 czyli 4% osób, grupa eksperymentalna – zmarło 4/200 czyli 2% osób. Różnica bardzo mała, raptem 2 punkty procentowe, a w liczbach 4 osoby na 200. Jednak gdy weźmiemy liczby względne czyli odniesiemy wynik z grupy eksperymentalnej do wyniku z grupy kontrolnej otrzymamy 4/8, czyli 50% mniejszą śmiertelność. I wtedy można już ogłaszać wielki sukces hipotezy antycholesterolowej. Gdy się spojrzy na liczby bezwzględne sukces ten niknie w oczach, staje się mikry by nie powiedzieć, że wynik jest dziełem przypadku.
  • błędne (celowe?!) zaplanowanie eksperymentu poprzez zmianę jednocześnie więcej niż jednego badanego czynnika, a potem uparte twierdzenie, że uzyskane wyniki badań mają związek tylko z jednym czynnikiem – przykładowo badania wpływu diety na liczbę zawałów – kierownicy eksperymentu kazali grupie kontrolnej jeść jak do tej pory tj. dieta wysokotłuszczowa, a grupie eksperymentalnej kazali zmienić dietę na niskotłuszczową, a oprócz tego np. kazali im pozbyć się nadwagi czy rzucić palenie czego nie kazali robić grupie kontrolnej. Potem we wnioskach z badań twierdzili, że mniejsza liczba zawałów w grupie stosującej dietę niskotłuszczową wynika z ograniczenia ilości tłuszczów i spadku poziomu cholesterolu. Nie odnoszą się zaś w ogóle do tego, że uczestnicy z tej grupy przestali palić czy pozbyli się nadwagi czego nie zrobili uczestnicy z grupy kontrolnej, bo im tego nie polecono robić. W innych przypadkach zaś twierdzenie, że te inne czynniki jakie zmieniono nie mają znaczenia nie wyjaśniając na jakiej podstawie badacze tak twierdzą. Zatem uzyskany wynik może wynikać z rzucenia palenia czy pozbycia się nadwagi, a nie z innej diety.

Takich „chwytów” jest więcej, ale nie sposób wszystkich spamiętać.  Te które wymieniłem utkwiły mi w pamięci jako najbardziej rażące dla kogoś kto sam planował i wykonywał eksperymenty, a potem robił analizę statystyczną i pisał wnioski z badań.

Rozdział 8 na temat statyn jest zatytułowany bez owijania w bawełnę „Statyny – zagrożenie dla życia człowieka”! Chodzi o leki stosowane na obniżenie poziomu cholesterolu we krwi jakie stosuje się od końca lat 80-ych XX w. w USA (w Polsce nieco krócej). Sama bowiem zmiana diety z wysokotłuszczowej na niskotłuszczową niewiele daje, co dowiedziono w wielu badaniach i nawet zwolennicy hipotezy antycholesterolowej się co do tego zgadzają. Liczba skutków ubocznych jakie wywołują statyny jest długa i straszna. Oczywiście autor wymieniając i opisując je przytacza wyniki wielu opublikowanych badań. Do tych destrukcyjnych skutków stosowania statyn należą:

  • miopatia i rabdomioliza – statyny upośledzają działanie koenzymu Q10, który jest konieczny do prawidłowego funkcjonowania mięśni. Dolegliwości mięśniowe (bóle – miopatia) według autora są najczęściej zgłaszane przez pacjentów jako negatywne skutki działania statyn. W rzadkich przypadkach permanentna miopatia może przejść w rabdomiolizę, czyli zniszczenie mięśni; po odstawieniu statyn u pacjentów bóle mięśni ustępowały, choć były przypadki że po ich odstawieniu bóle mięśni się utrzymywały. Tak więc jeśli ktoś bierze statyny to powinien brać także koenzym Q10! Lekarze o tym nie mówią. Nie wiedzą czy udają?!
  • niewydolność serca – paradoks – leki które mają chronić rzekomo przed chorobami serca (zawał, choroba wieńcowa) mogą spowodować niewydolność serca! To nie pomyłka. Znów chodzi o koenzym Q10. Serce także jest mięśniem i zbyt mała ilość aktywnego koenzymu Q10 w organizmie może osłabić działanie serca, a w konsekwencji spowodować jego niewydolność;
  • uszkodzenie wątroby;
  • problemy z mózgiem – w mózgu poza nadnerczami jest najwięcej cholesterolu. Zmniejszenie jego poziomu może zaburzać funkcjonowanie mózgu. Objawy tego mogą być różne, ale wszystkie są przerażające: przemoc wobec innych (np. bicie żony czy dzieci – czy ktoś kiedykolwiek wiązał to z braniem statyn??!), próby samobójcze, problemy z pamięcią, czasowa amnezja (wystąpiła po braniu m.in. u jednego z amerykańskich lekarzy astronautów, który opisał to w książce, badanie neurologiczne nie wykazało żadnych zmian patologicznych mogących być przyczyną amnezji)
  • polineuropatia obwodowa – uszkodzenie nerwów w nogach co wywołuje ból, który nasila się z czasem coraz bardziej; stopniowo następuje utrata czucia w stopach, co wywołuje coraz większe problemy z chodzeniem czy prowadzeniem samochodu (tak było u mojego ś.p. ojca)
  • impotencja – stwierdzono, że u około 20% wszystkich mężczyzn leczonych (raczej trutych) statynami może wystąpić ten problem;
  • ryzyko uszkodzenia płodu – statyny nie są zalecane w przypadku ciąży co jest wspomniane w ulotkach tych leków;
  • nowotwory – nie przeprowadzono badań, które by jednoznacznie wskazywały na to, że statyny wywołują nowotwory. Jednak nowotwór rozwija się przez 20 i więcej lat czyli tyle ile się bierze statyny. Pośrednie dowody na to uzyskano w badaniach na gryzoniach, u których rozwijał się nowotwór po długim podawaniu im statyn. Innym pośrednim dowodem jest to, że odkąd wprowadzono na rynek statyny liczba nowotworów wzrosła. To jednak nie musi być efekt statyn, bo równie dobrze można za to obwinić zanieczyszczenie powietrza czy zwiększoną ilość chemii w żywności. Statyny wg mnie jednak dokładają swoje w tej materii. Zrobiono zaś wiele badań skuteczności statyn, w których wyszło, że liczba zawałów po ich braniu spadała, ale rosła liczba przypadków śmierci z innych przyczyn. Nie podano jednak ile z tych osób (procentowo) zmarło z powodu nowotworu.

To niestety nie koniec porażający informacji jakie płyną z rozdziału o statynach. W badaniach tych „leków” kierownicy robili wszystko aby ukryć lub chociażby pomniejszyć znaczenie skutków ubocznych jakie one wywołują. Autor podaje jako przykład, że kierownicy badań uznawali uszkodzenie mięśni za skutek uboczny brania statyn dopiero wtedy, gdy poziom enzymu CK (kinaza kreatyninowa – wskazuje na uszkodzenie mięśni) przekraczał 10-krotnie poziom uważany za normalny dla tego enzymu (tj. taki przy którym mięśnie funkcjonują prawidłowo) i to dopiero gdy taki wynik uzyskano w dwóch następujących po sobie pomiarach!
Podobnie z uszkodzeniem wątroby – uznawano to za skutek uboczny statyn dopiero, gdy enzymy wątrobowe były 3 razy wyższe niż ich normalny poziom i to w dwóch kolejnych pomiarach!
Czyli jeżeli ktoś ma przez 20 lat przekroczony 9-krotnie enzym CK albo 2,5-krotnie enzymy wątrobowe to niech mu wysiądą mięśnie albo wątroba. Mamy to gdzieś. Czy tak mamy to rozumieć drodzy „naukowcy”? Nie napiszę kim jesteście, bo musiałbym użyć słów powszechnie uważanych za bardzo obelżywe. A to tylko mięśnie i wątroba. W przypadku mózgu, impotencji i innych skutków ubocznych pewnie podobnie mocno zawyżano „normy” ich parametrów. To się po prostu kwalifikuje do kryminału i  długoletniej odsiadki, a może i dożywocia.
No i na końcu rozdziału na „deser” autor podaje kto płacił naukowcom prowadzącym takie „badania” statyn. Wymienione są nazwiska badaczy i cała lista firm farmaceutycznych od których brali honoraria i/lub które finansowały „badania”. Są to m. in. Merck, Pfizer, Sankyo, Bayer, Bristol-Myers Squibb, Astra-Zeneca, Du Pont, Kos Pharmaceuticals, Novartis. Nazwisk nie podaję, bo nic mi one nie mówią. Jak ktoś jest zainteresowany to mogę podać.

W ostatnim, 13 rozdziale, autor rozważa co jest prawdziwą przyczyną miażdżycy. Według niego jest ona spowodowana przez mikroorganizmy, co postulowano już w 1903 roku! Autor podaje publikację z 1903 roku i kilka kolejnych z lat 1904-11. Podaje także publikacje z czasów współczesnych. W blaszkach miażdżycowych wykryto bakterie i wirusy. Stwierdzono też że często było tak, że osoby które przeszły infekcje miały niedługo później zawał lub udar. Zauważono też, że im więcej rodzajów przeciwciał przeciwko bakteriom i wirusom miała dana osoba tym większe był stopień zaawansowania miażdżycy i większe ryzyko śmierci z powodu zawału czy udaru. Według autora cholesterol jest czynnikiem naprawczym gdy pojawia się stan zapalny w tętnicy spowodowany osłabieniem układu odpornościowego. Kto jest zainteresowany szczegółami odsyłam do książki, bo to trudno w kilku zdaniach streścić.

Najważniejsze wnioski jakie wyciągnąłem z tej lektury są następujące:

  1. Cholesterol nie jest przyczyną zawałów, udarów ani choroby wieńcowej.
  2. Cholesterol nie jest czynnikiem ryzyka u kobiet, co wynika z przeprowadzonych badań. Dlatego szanowne panie – od dziś możecie wyrzucić statyny do kosza w aptece i przestać się przejmować cholesterolem!
  3. Cholesterol jest czynnikiem ryzyka u mężczyzn w młodym i średnim wieku. Po osiągnięciu 48 lat nie jest czynnikiem ryzyka u mężczyzn. W badaniach z Framingham  była podobna liczba zawałów u osób w wieku powyżej 47 lat mających niski i wysoki poziom cholesterolu.
  4. Wysoki poziom cholesterolu chroni przed infekcjami.
  5. Osoby starsze z wysokim poziomem cholesterolu żyją dłużej niż osoby z niskim poziomem cholesterolu. Tak wynika z badań. I mogę to też potwierdzić własną obserwacją – moja babcia ma prawie 88 lat, od lat je tłusto – dużo smalcu, boczku, skrawek, masła, mleka i wciąż żyje (choć jej stan nie jest zbyt dobry z powodu otyłości) zaś większość jej kolegów i koleżanek z klasy już wymarła.
  6. Poziom cholesterolu nie zależy od diety! Najlepszym przykładem są Masajowie, których pożywienie stanowi w większości tłuste mleko od kenijskich krów (bardziej tłuste niż te od europejskich) oraz mięso z tych krów a mają najniższy poziom cholesterolu na świecie ok. 130 mg/dl. Trochę wyższy mają Samburowie i pasterze z Somalii podobnie się odżywiający. Dlaczego nie zależy? Bo większość cholesterolu (ok. 80%) wytwarza wątroba. Zdrowy organizm ma zdolność tzw. homeostazy, czyli utrzymywania równowagi dzięki której jesteśmy zdrowi. Gdy zmniejszamy ilość cholesterolu dostarczaną z pożywieniem wątroba wytwarza go więcej. I to samo w drugą stronę – dostarczamy więcej z pożywieniem to wątroba produkuje mniej cholesterolu.
  7. Aktywność fizyczna zmniejsza ryzyko zawału i udaru – Masajowie, którzy codziennie przemierzają wiele km ze stadem krów idąc lub biegnąc, mają szersze tętnice niż osoby nieaktywne fizycznie. Szersze tętnice to mniejsza szansa na ich zaczopowanie i odcięcie dopływu natlenionej krwi do serca czy mózgu. Dlatego też aktywność wpływa na zmniejszenie ciśnienia tętniczego – szersza tętnica to większa jej średnica, a więc większa powierzchnia przekroju poprzecznego do przepływu cieczy. Podobnie jak z rurami i wodą. Prosta zasada z  mechaniki płynów. Pomijam dla uproszczenia opory przepływu jakie są w przypadku rur, a jakich nie ma w przypadku zdrowych tętnic.
  8. Demonizowany LDL jest dobroczynny! Stwierdzono w badaniach, że np. jest on w stanie neutralizować toksyny bakteryjne np. alfatoksynę gronkowca złocistego. Gdy dodano do probówki z erytrocytami czystą alfatoksynę krwinki czerwone uległy hemolizie (pękły i hemoglobina wylała się z ich wnętrza). Gdy do probówki z erytrocytami dodano alfatoksynę z osoczem w którym był LDL hemolizie uległo tylko 10% erytrocytów. Przy dodaniu alfatoksyny z samym LDL żaden z erytrocytów nie uległ hemolizie. Po przebytej infekcji stwierdzono u wielu osób podwyższony poziom LDL. Ww. eksperyment wyjaśnił dlaczego tak jest.
  9. Inne lipidy (zwłaszcza trójglicerydy) także pełnią funkcje ochronne – TG (trójglicerydy) pośredniczą w dezaktywowaniu polisacharydów – toksycznych metabolitów bakterii.
  10. Miażdżyca i choroba wieńcowa są najprawdopodobniej spowodowane przez mikroorganizmy, które wykorzystują osłabienie układu odpornościowego i uszkadzając komórki śródbłonka tętnic wywołują stan zapalny, który zapoczątkowuje miażdżycę. Bakterie i wirusy znaleziono w blaszkach miażdżycowych.

Reasumując jest to książka, którą powinien przeczytać każdy. Może bowiem od tego zależeć nie tylko jego wiedza o cholesterolu ale przede wszystkim zdrowie a nawet życie.

 

 

 

 

 

10 myśli na temat “Cholesterol naukowe kłamstwo”

  1. Odnośnie wniosków – dodam przykład z ” mojego podwórka”. Moi śp. RODzice jadali dużo i tłusto. Przeżyli w dobrym zdrowiu
    całe swoje życie. Odeszli w zaświaty ” na starość” – Tato w wieku 90 lat, Mama 91.

    Polubione przez 2 ludzi

  2. jasa,
    Twoi rodzice nie sa wyjatkami. Jest dokladnie na odwrot niz wiekszosc ludzi wierzy. Naturalna i najzdrowsza dieta dla ludzi opowinna zawierac duzo tluszczow zwierzecych (wlaczajac w to tylko niektore roslinne tluszcze nasycone takie jak kokosowy i palmowy a w zadnym razie nienasycone!). Powinna zawierac tez stosunkowo malo weglowodanow. Diety oparte na pokarmie wylacznie roslinnym i wysokoweglowodanowym sa niezdrowe a oparte na pszenicy wrecz szkodliwe. Wiecej informacji znajdziecie na moim blogu „stan-heretic” pod googlem. Pozdrawiam,
    Heretyk

    Polubienie

    1. Tak z tym, że Uffe Ravnskov rekomenduje używanie oliwy z oliwek, bo ma ona stosunek kwasów Omega 3: Omega 6 1:4 i taki jest bardzo dobry dla serca w przeciwieństwie do np. oleju słonecznikowego, który ma ten stosunek 1:20. Nie wiem jak to wygląda przy tłuszczach zwierzęcych, bo autor w książce o tym nie wspomina.

      Polubione przez 1 osoba

      1. Czesc,
        Ksiazka Ravnskova jest dosc stara a od tego czasu wyszlo wiele prac ktore pokazaly ze wiele poprzednich zastrzezen przeciwko tluszczom nasyconym i zwierzecym to byla „sciema”. Przy czym wiele prac, do lat 90-tych badajacych tluszcze w diecie nie rozroznialy tluszczy nasyconych zwierzecych i roslinnych, np kokosowych z tluszczami sztucznie nasyconymi (uwodornionymi) takie jak margaryna, ktore sa szkodliwe nie dlatego ze zawieraja tluszcze nasycone tylko ze zawieraja nienaturalne kwasy tluszczowe typu „trans”. Olej z oliwek wydawal sie dla Ravnskova lepszy bo zawieral mniej nasyconych i wiecej jedno-nasyconych ale teraz wiadomo ze tluszcz zwierzecy i kokosowy jest jeszcze dla nas jeszcze zdrowszy. Tluszczow nasyconych nie nalezy sie bac a problemem so tylko: nadmiar weglowodanow i nadmiar olejow wielo-nienasyconych zwlaszcza nadmiar omega-6, a szczegolnie konsumpcja obydwoch grup jednoczesnie. Zgromadzilem mnostwo artykolow i odnosnikow do tematu na moim blogu bo studiuje ta tematyka od 1999-go. Szukaj stan-heretic pod google. Pozdrowienia,
        Stan (Heretic)

        P.S.
        Hipoteza Ravnskova o przyczynach bakteryjno-infekcyjnych miazdzycy sa bledne! Miazdzyca jest wyzwalana polaczeniem duzej koncentracji insuliny we krwi z duzym poziomem glukozy we krwi (zobacz R.W. Stout Lancet 1968). Miazdzyca cofa sie (w ciagu 2 lat) na diecie wysoko-tlusczowej (nasycone) i nisko-weglowodanowej.

        Polubienie

      2. Co do insuliny i glukozy nie jestem do tego przekonany, bo Ravnskov pisze w książce że z badań wynika że im więcej przeciwciał przeciwko wirusom i bakteriom miała w organiźmie badana osoba tym większe było prawdopodobieństwo zawału czy udaru- te osoby miały częściej zawały niż osoby z małą ilością przeciwciał. W przypadku grypy też są powikłania w postaci problemów z sercem. Zatem hipoteza wirusowo-bakteryjna miażdżycy jest logiczna i uzasadniona. Natomiast może to jest zbyt proste wytłumaczenie i inne czynniki jak cukrzyca także na to wpływają. W końcu cukrzycy zwykle są otyli, a otyłość to jeden z czynników ryzyka zawału. Książka Ravnskova którą czytałem jest z 2006 r. to jest chyba drugie wydanie, więc aż taka stara nie jest, ale i nowa też nie. Autor cytuje wiele publikacji z lat 2000-2004.

        Polubione przez 1 osoba

      3. Czesc Wolny Slowianinie,

        Ja czytalem Ravnskova wydanie z konca lat 90-tych w 1999-tym, bo poznalem i zaczalem studiowac tzw „Wielki Przekret Cholesterolowy” wlasnie wtedy. I wtedy tez zmienilem diete o 180 stopni.

        Re: „Co do insuliny i glukozy nie jestem do tego przekonany, bo Ravnskov pisze w książce że z badań wynika że im więcej przeciwciał przeciwko wirusom i bakteriom miała w organiźmie badana osoba tym większe było prawdopodobieństwo zawału czy udaru…

        Zgadza sie ale jest to korelacja posrednia. Ryzyko zwieksza sie rowniez (i koreluje) z obecnoscia roznych innych czynnikow uszkadzajacych endothelium (nablonek wewnetrzny) w arteriach. Takich jak na przyklad zatrucie ciezkimi metalami, chemoterapia, oraz urazy mechaniczne tetnic. Lancuch przyczynowo-skutkowy jest nastepujacy:

        1) uszkodzenie nablonka tetnic (z dowolnego powodu)

        2) uszkodzenie goi sie przy pomocy dostarczanych skladnikow niesionych przez ciala lipoproteinowe oraz syntezowanych na miejscu przez sama tkanke nablonka. Teraz gojenie moze przebiegac na 2 sposoby a i b.

        2a) jesli ciala lipoproteinowe zawieraja niewlasciwe skladniki i/lub przy tym wystepuje duzy poziom insuliny i jednoczesnie duzy poziom glukozy, to wtedy tkanka tetnic goi sie i zarasta w sposob nie prawidlowy, produkujac objetosciowo duzy ale slaby zrost. Nawiasem piszac, insulina dziala jak hormon wzrostu w tym przypadlu ale powoduje anomalny wzrost tkanki gojacej sie.

        2b) przy dobrym poziome i wlasciwej kompozycji cial lipoproteinowych i malym poziomie insuliny a normalnym glukozy, gojenie i zrost nastepuja wlasciwie i duzy nadmierny zarost tetniczy nie powstaje, a jesli juz powstal (na poprzednim zlym sposobie odzywiania) – to sie prawidlowo zagoi i zmniejszy.

        Tak jest i sprawdzone przez bardzo wiele osob, na wlasnych przypadkach.
        Bardzo duzo osob wyleczylo sie w ten sposob z miazdzycy.
        Pozdrowienia,
        Heretyk

        Polubione przez 1 osoba

      4. Bardzo możliwe,że tak jest, to ma sens. Niedawno słuchałem dr Czerniaka jak mówił o miażdżycy i twierdził, że ściany tętnic i krew są naładowane ujemnie i komórki krwi są odpychane i dlatego płyną. Uszkodzenie ściany tętnicy powoduje, że wchodzi tam ładunek dodatni i zaczyna się przyciaganie i zaczynają się tworzyć skrzepy i zwężenia. Miejsca uszkodzeń są naprawiane przez cholesterol. Warto posłuchać polecam https://www.youtube.com/watch?v=zVJbHGUdCwA

        Polubienie

    2. Podstawowymi tłuszczami było masło – ze śmietany „prosto od krowy” i smalec ze słoniny z własnych świnek. Dodam do tego boczek, czy tłuste żeberka. Cała żywność – zdrowa- z własnego gospodarstwa.
      Jak chodzi o wieś i produkcję na niej – zdrowej żywności, zmieniło się bardzo dużo. Może nie wszystko jeszcze stracone…..

      Polubione przez 2 ludzi

    1. Zgadza się książkę tłumaczył Jerzy Zięba, ale to niczego nie zmienia. Gdyby ją przetłumaczył Jan Kowalski jej wartość byłaby taka sama. Jak ktoś nie wierzy tłumaczeniu Jerzego Zięby zawsze może sięgnąć do oryginału lub wersji angielskiej.

      Polubienie

Dodaj komentarz