Dziś przedstawię przeczytaną niedawno książkę Jerzego Zięby pt. „Ukryte terapie. Czego ci lekarz nie powie”. Jest to część 1, bowiem jest także druga obszerniejsza od pierwszej.
Kim jest Jerzy Zięba jak sądzę nie trzeba przedstawiać. Jest na tyle sławny że pisały o nim nawet media tzw. głównego ścieku – oczywiście w negatywnym świetle robiąc z niego szarlatana, który truje ludzi, oszukuje i zarabia na tym fortunę. Pan Zięba jest naturoterapeutą i dyplomowanym hipnoterapeutą. Nie posiada dyplomu lekarza, ale swoją wiedzą przewyższa niejednego lekarza. Mieszkał wiele lat w Australii i tam studiował książki medyczne, odbył kurs naturo- i hipnoterapii. Jest inżynierem po Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie, zna dobrze język angielski i umie dotrzeć do wielu publikacji naukowych. Studia nad nimi z pewnością zajęły mu wiele lat.
Zanim przejdę do treści książki na wstępie jedna uwaga jaką muszę od razu zaznaczyć po jej przeczytaniu: wszystko co w książce pisze Jerzy Zięba nie jest oparte na jak próbują nam wmówić różne pseudoautorytety wymysłach pana Zięby. Autor przekazuje jedynie wiedzę zgromadzoną przez lata w medycynie. Wiedza ta nie jest żadną wiedzą tajemną. Jest po prostu powszechnie nieznana. Książka propaguje tę wiedzę i przyczynia się niewątpliwie do wzrostu świadomości polskiego narodu w sprawach zdrowia. A ta świadomość póki co niestety jest bardzo niska. W 2018 r. zmarło wg danych GUS 414 tyś. Polek i Polaków – najwięcej od czasów II wojny światowej. Tzw. służba zdrowia od wielu lat jest w katastrofalnym stanie i nie ma co liczyć że się coś realnie poprawi. Komu więc zależy na byciu zdrowym powinien tę książkę przeczytać oraz zadbać o swoje zdrowie sam. Nikt inny za niego tego nie zrobi. Nikomu bowiem na tym nie zależy, a wręcz przeciwnie. Dodatkową zaletą książki dla przeciętnego Kowalskiego jest to iż autor pisze prostym językiem, bez wyszukanej naukowej terminologii, najprościej jak się da. Tak aby każdy mający podstawową wiedzę z zakresu nie wykraczającego poza szkołę średnią mógł zrozumieć o co chodzi.
Pierwsze 60 stron jest napisane w sposób interesujący, ale w sumie według mnie mało wnoszący do sprawy. Jak autor pisze już na samym początku książka skierowana jest do aktywnych uczestników procesu terapeutycznego, czyli osób które przez lekarzy są nieraz określane jako trudni pacjenci (bo zadają pytania – a dlaczego to, a po co tamto i nie chcą bezrefleksyjnie łykać tego co im lekarz przepisze).
Mamy tu dobre recenzje książki od 2 lekarzy, potem parę słów od autora, wstęp, podziękowania. We wstępie autor pisze coś co dla mnie i osób świadomych nie jest niczym szczególnym – tzw. medycyna konwencjonalna i jej procedury jedynie leczą, ale nikogo nie wyleczyły i nie wyleczą. Jest bowiem oczywiste, że medycyna konwencjonalna jest opanowana przez koncerny medyczne produkujące farmaceutyki, a żeby mieć zysk muszą one je sprzedawać, a żeby to móc robić na masową skalę muszą być chętni na te leki. Obowiązuje tu prosta zasada: pacjent martwy i zdrowy nie potrzebuje leków, a więc klient Big Pharmy musi być w stanie permanentnej choroby. Pacjent wyleczony, to klient stracony. Jerzy Zięba we wstępie podaje różne przykłady na zobrazowanie tej tezy. Robiącym wrażenie jest przypadek mężczyzny po 40-ce leczącego się konwencjonalnie od 11 lat na łuszczycę, która niemal całkowicie ustąpiła po zaledwie dwóch miesiącach terapii tzw. alternatywnej. Na dowód w książce są zdjęcia twarzy tego mężczyzny po ponad dekadzie „leczenia” konwencjonalnego i po 2 miesiącach leczenia alternatywnego, a raczej należałoby napisać prawdziwego.