Zakazana historia ludzkości

Dziś będzie o książce autorstwa J. Douglasa Kenyona pt. „Zakazana historia ludzkości”. Książka ta przedstawia to jak oficjalna, matriksowa nauka fałszuje prawdziwe początki cywilizacji.

Zakazana historia ludzkości wyd.5 J. Douglas Kenyon

Najpierw kilka słów o autorze. J. Douglas Kenyon ostatnie kilkadziesiąt lat poświęcił obalaniu barier na drodze do nauk niestandardowych. W latach 60-ych XX w. prowadził radiowe programy. W latach 90-ych XX w. uczestniczył jako komentator w dokumentalnych produkcjach wideo. Zawsze popierał on koncepcje ignorowane przeważnie przez prasę głównego nurtu. W 1994 roku założył pismo „Atlantis Rising” (Atlantyda Powstaje), które stało się kroniką starożytnych tajemnic, nauki alternatywnej niewyjaśnionych anomalii.

Książka ma format nieco większy niż A5 i liczy 375 stron. Jest ona zbiorem krótkich (do 10 stron) artykułów różnych alternatywnych naukowców, które ukazały się w różnych latach na łamach pisma „Altantis Rising”. Niektóre artykuły napisał także sam autor książki. Wszyscy autorzy artykułów na końcu książki zostali krótko zaprezentowani.

Artykuły dotyczą ogólnie historii ludzkiej cywilizacji i prezentują koncepcje oraz odkrycia zamilczane lub zwalczane przez oficjalną naukę. Niektóre z tych hipotez są niepewne i być może mało prawdopodobne. Inne zaś są bardzo prawdopodobne czy niemal pewne i znajdują mocne poparcie w dowodach. Tematyka jest różna – od teorii Darwina, przez starożytny Egipt, cywilizację Majów, Azteków  i tajemniczych Olmeków w Ameryce Płd, po Atlantydę, Lemurię czy teorie katastroficzne według których biblijny potop, który zniszczył kilkanaście tysięcy lat temu cały świat nie jest mitem, ale faktem. Poniżej w dużym skrócie przedstawiam o czym są artykuły zawarte w książce. Jest ich
w sumie 42.

Artykuł 1 ma tytuł „Upadek Darwina” i dotyczy jak się można domyśleć tego, że teoria ewolucji w wersji postulowanej przez Darwina faktycznie upadła tylko matriksowa nauka nie chce tego przyznać.  Teoria ta jest jak sądzę dobrze znana każdemu ze szkoły, więc nie będę jej opisywał. Jak podaje autor artykułu, Will Hart, teoria ta w praktyce została obalona. Mimo bowiem usilnych poszukiwań naukowców nie udało się znaleźć kopalnych form przejściowych organizmów. Najlepszym tego przykładem jest Homo sapiens. Rzekomo znaleziona forma przejściowa Homo erectus to oszustwo. Odkrywca tego szkieletu przyznał się, że część kości leżała kilkanaście metrów dalej niż reszta i były to kości małpie, a nie ludzkie. Innym przykładem obalającym teorię Darwina są rośliny kwiatowe. Nigdy nie znaleziono form pośrednich między roślinami bezkwiatowymi, a kwiatowymi, czyli jakichś roślin np. z częściowo wykształconymi kwiatami. Poza tym część teorii Darwina według której o przetrwaniu decyduje walka często nie ma potwierdzenia. Jest wiele organizmów żyjących w symbiozie np. grzyby z drzewami czy mchy z porostami. A i nasz organizm także – są w nim miliardy bakterii bez których nie bylibyśmy w stanie funkcjonować.

Artykuł 2 dotyczy sporu ewolucjonizmu (w wersji darwinowskiej) z kreacjonizmem. Autor artykułu, David Lewis twierdzi, że jest to fałszywy spór i obie koncepcje są błędne. Co do pierwszej już wiemy dlaczego z poprzedniego artykułu. Jeśli zaś chodzi o kreacjonizm według którego człowieka stworzył Bóg ok. 6000 lat temu autor także kwestionuje tę koncepcję. Podaje tu program telewizji NBC z1996 r. w którym eksperci przedstawili argumenty obalające tę teorię. Przedstawili dowody ignorowane przez naukowców. Eksperci ci mówili, że obok śladów dinozaurów odkryto ślady ludzkich stóp,
że znaleziono narzędzia kamienne sprzed 55 mln lat, o odkryciu bardzo starych map i o świadectwach na temat zaawansowanych cywilizacji technicznych z czasów prehistorycznych.

Artykuł 3 dotyczy tuszowania faktów naukowych za pomocą filtrów wiedzy i innych metod i napisał go sam autor książki. Opisuje m.in. on przypadek z 1966 r. amerykańskiej archeolog Virginii Steen-McIntyre i jej zespołu. Przeprowadzili oni powszechnie uznawanymi przez naukę metodami datowanie odkrytych w Hueyatlaco w Meksyku wymyślnych narzędzi kamiennych. Przypuszczano, że mają ok. 20 000 lat. Jednakże badaczka wraz z zespołem, stosując 4 różne metody datowania uzyskała wynik 250 000 lat! Po ogłoszeniu wyników nastąpił wrzask że to „herezja”, kpino z badaczki i jej pracy. Stała się persona non grata w archeologii nie mogąc nigdzie znaleźć pracy w swojej dziedzinie. Inny przykład – ponad wiek wcześniej po odkryciu złota w Table Mountain w Kalifornii kopano głębokie szyby, z których górnicy wydobywali setki artefaktów i ludzkich skamieniałości. Znajdowano je w warstwach geologicznych sprzed 9-55 mln lat. Autor podaje też trochę informacji o ukrywanych odkryciach, niewygodnych dla oficjalnej nauki, opisanych przez Richarda Thompsona
i Michaela Cremo w książce pt. „Zakazana archeologia”.

Artykuł 4 dotyczy dawnych katastrof. Geolog Robert Schoch podważa konwencjonalne poglądy na historię naturalną. W 1993 r. przedstawił on wyniki swoich badań Sfinksa. Badania te wykazały, że ślady erozji Sfinksa nie są efektem działania piasku ale spływającej wody. Oznacza to, że najstarsze fragmenty posągu mają co najmniej 2500 lat więcej niż twierdzi oficjalna nauka. Oznacza to, że w Egipcie jakieś 7000 lat temu klimat musiał być zupełnie inny niż dziś. Jako wyjaśnienie dlaczego budowniczowie Sfinksa zniknęli Schoch proponuje dużą naturalną katastrofę jako wyjaśnienie. Mamy tu różne rozważania na temat uderzenia planetoidy, wielkich pożarach, potopie. Jest to interesujące, ale nie ma póki co na to niepodważalnych dowodów.

Artykuł 5 dotyczy kataklizmu z roku 9500 p.n.e. Autor artykuły David Lewis twierdzi, że nowe badania podważają ortodoksyjne teorie na temat zlodowaceń i równocześnie potwierdzają wiadomości z dzieł Platona i wielu innych źródeł starożytnych. Autor powołuje się na niezależnych badaczy wg których około 9500 roku p.n.e. nasza planeta przeżyła katastrofalne zjawisko. Wydarzenia te były wynikiem odległej eksplozji kosmicznej i wywołały na Ziemi gwałtowne wybuchy wulkanów, silne i rozległe trzęsienia ziemi, ogromne powodzie i ruchy górotwórcze. Tę datę Platon uznał za czas zatonięcia Atlantydy. Niezależni badacze twierdzą, że zebrali niepodważalne dowody na temat prehistorii, które sprawiły, że tradycyjne spojrzenie na te czasy stało się jedynie domysłem. Dowody te opisali w dwóch książkach: „Cataclysm! Compelling Evidence of Cosmic Catastrophe In 9500 BC” (Kataklizm! Przekonujące dowody kosmicznej katastrofy w roku 9500 p.n.e.) autorstwa D.S. Allana i J.B. Delaira oraz „Earth Under Fire: Humanity’s Survival of the Apocalypse” (Ziemia w ogniu: jak ludzkość przeżyła apokalipsę) doktora Paula La Violette’a. W artykule autor przedstawia i omawia niektóre z tych dowodów. Brzmi to istotnie przekonująco.

Artykuł 6 pt. :Argumenty za potopem”, autorstwa Petera Brosa dowodzi, że epoka lodowa to mit naukowy wymyślony w XIX w. po to, aby nie przyznawać, że opisany w Biblii potop mógł być prawdą. Teoria epoki lodowej nie wyjaśnia dlaczego np. wyżłobienia zwane rynnami lodowcowymi występują tylko po jednej stronie gór czy też dlaczego głazy narzutowe znajdowano na pustyni, dokąd żaden lodowiec raczej nie mógł dotrzeć. Jak podaje autor dokonano zaś odkryć potwierdzających potop i odzwierciedlających setki nowo poznanych mitów i tradycji różnych ludów, w których wszędzie była mowa właśnie o potopie. Np. w osadach zawierających kości mamuta znaleziono też szczątki zwierząt egzotycznych, owadów i ptaków, które nie żyły na tym samym terytorium jak i roślin które nigdy nie występowały na obszarze, na którym znaleziono osady. Tej mieszaniny form żyjących nie mógł spowodować ruch lodowca. Dalej autor podaje inne równie interesujące przykłady.

Artykuł 7 porusza sprawę „męczeństwa” Emmanuela Velikowskiego. Autor John Kettler pisze, że idee katastrofistów zdobywają popularność, a ich bohaterski prekursor zyskuje dawno należne mu uznanie. Emmanuel Velikowski to ur. W 1895 r. rosyjski Żyd, z zawodu lekarz, który podróżował po Europie i Palestynie. Znał kilka języków. Był psychoanalitykiem. Pod wpływem dzieł Freuda Velikowski, znający dobrze historię starożytną zaczął zgłębiać zagadnienie czy w egipskich zapisach istnieją jakiekolwiek dowody wielkich katastrof, które wg Biblii poprzedzały wydarzenia z Księgi Wyjścia. Znalazł takie potwierdzenie w postaci Papirusu Ipuwera, gdzie Ipuwer lamentował z powodu ciągu katastrof jakie spadły na jego kraj. Zgadzało się to z przekazem Księgi Wyjścia. Velikowski zaczął szukać wyjaśnienia dla tych wszystkich katastrof. I znalazł takie. Opisał swoją koncepcję w książce Zderzenie światów w 1950 roku, a w 1955 roku w książce „Earth In Upheaval” przedstawił geologiczne i paleontologiczne dowody swoich wcześniejszych tez. Według Velikowskiego przyczyną biblijnych katastrof była Wenus. Według Velikowskiego Wenus była wcześniej kometą wyrzuconą z masy Jowisza, która miała bardzo ekscentryczny tor co doprowadziło do zderzenia z Ziemią lub sprowadziło Wenus na tyle blisko Ziemi, że spowodowało kataklizmy zanim Wenus „ustatkowała” się i trafiła tam gdzie jest obecnie. Według Velikowskiego to wszystko miało miejsce kilka tysięcy lat temu. Taka rewolucyjna koncepcja rzecz jasna była nie do przyjęcia dla astronomów według których kosmos był uporządkowany. Książki Velikowskiego były bestsellerami, ale sam Velikowski był strasznie jakbyśmy dziś powiedzieli hejtowany przez naukowców za „herezje”. Jak się okazuje późniejsze badania potwierdziły wiele tez Velikowskiego np. o gorącej Wenus czy to że ogony niektórych komet zawierają węglowodory. Wyniki badań sąd planetarnych po 1979 r. (wtedy zmarł Velikowski) potwierdziły wiele tez Velikowskiego i sprawiły, że „zmartwychwstał”.

Artykuł 8 jest jakby kontynuacją poprzedniego. Steve Parsons pisze, że znaleziono świadectwa prawdawnego kataklizmu, a Velikowski był geniuszem. W artykule autor opisuje te odkrycia i pisze, że wygląda na to, że kataklizmy jakie dotknęły Ziemię spowodowały dzisiaj globalną amnezję przez co nie znamy prawdziwej historii naszej cywilizacji, a oficjalna nauka robi co może, aby w tej amnezji ludzkość dalej utrzymywać. Fizyk Wallace Thornhill twierdzi, że ślady dawnych katastrof wskazują na to, że były one wynikiem wyładowań elektrycznych w kosmosie. Odkryto tzw. Prądy Birkelanda w Układzie Słonecznym co dowodzi, że w plazmie go wypełniającej jest przepływ prądu elektrycznego. David Talbott zaś analizował mity różnych kultur i wszystkie one są ze sobą zbieżne i opisują te same katastrofy w tym samym czasie.

Artykuł 9 pt. „Boże gromy”, autorstwa Mel i Amy Achesonów podaje, że są liczne świadectwa, że Wszechświat jest elektryczny i rozważa czy te świadectwa ujawniają prawdę o antycznych mitologiach. Autorzy przedstawiają dowody wyładowań elektrycznych we Wszechświecie i Układzie Słonecznym. Jako przykład podają Hygiuss Rille na Księżycu – kanały których nie wytworzyła ani woda ani lawa, ale wg fizyka W. Thornhilla ich cechy wskazują na powstanie w wyniku wyładowań elektrycznych. Autorzy opisują też Valles Marineris na Marsie. Jest to ogromna dolina, w której zmieściłoby się 1000 Wielkich Kanionów Kolorado. Według wspomnianego już fizyka powstała ona w wyniku działania na powierzchnię Marsa wielkiego łuku elektrycznego przez kilka minut. Przypomina ona bardzo ranę odniesioną przez mitycznego boga wojownika Marsa.

Artykuł 10 przedstawia zagadkę prehistorii Indii. David Lewis pisze, że datowanie odkryć dokonanych w Zatoce Kambajskiej psuje ortodoksyjną wizję zarania cywilizacji. U zachodnich wybrzeży Kuby znaleziono potężne bloki kamienne na głębokości 7000 m, ułożone w formy pionowe i koliste. Niektóre z nich przypominają piramidy. Oprócz tego ok. 40 km od wybrzeży stanu Gudżarat w Indiach odkryto wyraźne konstrukcje, wykonane przez człowieka ciągnące się na 8-kilometrowym pasie dna morskiego. Jest to duże i skomplikowane stanowisko. Znaleziono tam wyroby garncarskie, biżuterię, rzeźby, ludzkie kości i próbki pisma. Datowanie radiowęglowe wykazało w 2002 r.,
że jeden z okazów ma 8500-9500 lat, co wskazuje, że ludzka cywilizacja jest sporo starsza niż twierdzi oficjalna nauka.

Artykuł 11, autorstwa samego autora książki dotyczy cofania wrót cywilizacji. Według autora poszukiwanie śladów istnienia zaawansowanej cywilizacji prehistorycznej przynosi obecnie nowe owoce. Autor opisuje dziedzictwo R.A. Schwallera de Lubicza, który dogłębnie badał Świątynię w Luksorze w latach 1937-1952 i dokonał przełomowych odkryć, które są przemilczane. Dowiódł on, że twórcy tej Świątyni posiadali zaawansowaną znajomość matematyki i że już w 3000 roku p.n.e.
w Egipcie rozumiano harmonię i proporcję i że znali np. złoty podział. Wskazuje to, że egipska cywilizacja jest dużo starsza niż twierdzi nauka. Jednym z dowodów na to jest Róg grobowca Chentkaus, gdzie pod murarką z okresu Starego Państwa odsłania się znacznie starsza zwietrzała murarka mająca te same cechy erozji wodnej co Sfinks.

Artykuł 12, autorstwa geologa Roberta Schocha, przedstawia informacje o nowych badaniach potwierdzających że Sfinks jest dużo starszy niż twierdzi nauka. Schoch podaje tu tytuły kilku książek innych badaczy, którzy potwierdzają spostrzeżenia Schocha odnośnie tego, że ślady erozji na Sfinksie spowodowała spływająca po nim woda, a nie piasek. Nie ze wszystkim się z Schochem zgadzają, ale co do najważniejszego są z nim zgodni. Autor przedstawia w artykule polemikę z tamtymi badaczami.

Artykuł 13 jest poświęcony R.A. Schwallerowi de Lubiczowi i ma tytuł „Opus Magnum R.A. Schwallera de Lubicza”. Autor, dr Joseph Ray, przedstawia tu krótki opis tego co znajduje się w największym opublikowanym  w 1998 r. dziele Lubicza, które jest zupełnie nieznane – The Temple of Man (Świątynia człowieka). Jak twierdzi autor żadna napisana w ostatnich 200 latach książka, poza jedną nie zbliża się nawet do tego dzieła jeśli chodzi o cel, zakres, materię tematu, majestat i głębię. Dzieło dotyczy badań de Lubicza nad Świątynią w Luksorze. Dzieło podzielone jest na 6 części i 44 rozdziały w dwóch wielkich tomach. Od rozdziału 27 książka jest poświęcona szczegółom architektury w Luksorze. Jest tam 101 ilustracji i ok. 1/3 z 300 rysunków w całym dziele. Książka ta nie jest łatwa w czytaniu. Autor dzieła bowiem zgłębiając tajemnice starożytnych zauważył, że byli oni ludźmi zupełnie inaczej myślącymi niż my. Przyswojenie sobie tylko niewielkiej części myśli faraońskiej starożytnych jest samo w sobie cierpieniem, gdyż nowoczesna mechanistyczna mentalność tworzy potężną barierę. Innymi słowy starożytni Egipcjanie nie byli materialistami jak my i stąd duże różnice w mentalności. Schwaller de Lubicz badając luksorską świątynię zgłębił tę mentalność i książkę napisał jakby trochę językiem starożytnym. Stąd jak pisze
do zrozumienia wymagany jest wysiłek, który jest konieczny do poszerzenia świadomości, a dopiero wtedy można zrozumieć starożytnych, ich dzieła i wiedzę jaką posiadali.

Artykuł 14 dotyczy Grahama Hanckocka, autora bestsellerów skutecznie przekonujących o istnieniu wielkiej, lecz oficjalnie zapomnianej cywilizacji. Argumenty Hanckocka choć wydają się niewiarygodne nie jest łatwo odrzucić. Napisał on m.in. Znak i pieczęć, Ślady palców bogów. Był w Meksyku, Peru i Egipcie. Stwierdził np., że starożytni mieli obszerną wiedzę dotyczącą precesji punktów równonocy, technika jaką stosowali do wznoszenia kamiennych budowli przekracza naszą zdolność do odtworzenia ich dzisiaj, znaleziono starożytne mapy wskazujące na dokładną znajomość linii brzegowej Antarktyki czy świadectwa, że monumenty na płaskowyżu Giza zostały zbudowane
w jednej linii z pasem Oriona mniej więcej 10500 lat p.n.e. W swoich książkach Hanckock stara się wyjaśnić te odkrycia.

Artykuł 15, Willa Harta, opisuje tajemnice Ameryki Środkowej. Oficjalna nauka nie zdołała do dziś wyjaśnić pochodzenia zaawansowanej kultury w Mezoameryce. Chodzi o cywilizację Olmeków, którzy pojawili się na długo przed Aztekami i Cortezem i nagle i z niewiadomych przyczyn zniknęli. Pozostawili po sobie wielkie kamienne ludzkie negroidalne głowy. Jest tu też mowa o cywilizacji Majów, która także była bardzo zaawansowana. Archeolog amator, a inżynier budownictwa z zawodu James O’Kon badając pewien szczególny kopiec kamieni stwierdził, że ów kopiec jest fragmentem mostu. Dokładniej badając to miejsce i znajdując inne kopce stwierdził, że Majowie zbudowali most o długości 200 m, wiszący na linach konopnych, z 2 przyczółkami i 3 przęsłami. Jest tu też mowa o dużej wiedzy astronomicznej Majów i ich kalendarzu kończącym się na 2012 roku.

Artykuł 16 – autor Moira Timms twierdzi w nim, że dzisiejszy świat może się wiele nauczyć od starożytnych Majów. Mamy tu dokładniejszy opis znajomości astronomii przez Majów, o galaktycznej zbieżności i o tym że zgodnie z kalendarzem Majów 21.12.2012 roku kończy się jedna era i zaczyna kolejna, nazywana Erą Wodnika. Majowie niewątpliwie byli starożytnym ludem bardzo rozwiniętym nie tylko umysłowo ale i duchowo.

Artykuł 17 to rozmowa z Johnem Michellem o megalitycznej Anglii. Michell jest autorem ponad 20 prac na temat antycznych tajemnic, świętej geometrii, UFO, niewyjaśnionych zjawisk itp. Także i Michell uważa, że  prehistoryczne budowle, pisma i różne artefakty znalezione w różnych miejscach świata wskazują na to, że starożytni mieli dużą wiedzę i byli wysoko rozwinięci duchowo.

Artykuł 18 ma tytuł „Platon i Prawda” i jego autor, Frank Joseph, rozważa czy najsłynniejszy kronikarz Atlantydy pozostaje wiarygodny. Jest to jedyny ocalałby starożytny tekst dotyczący Atlantydy. Po rozważaniach autor stwierdza, że relacja ta jest raczej prawdziwa, choćby z powodu jej prostego stylu bez upiększeń. Póki co jednak prawdziwości jej potwierdzić nie można bowiem Atlantydy nie odnaleziono. Nie ma nawet zgody co do tego gdzie może się znajdować.

Artykuł 19, także autorstwa Franka Josepha ma tytuł „Fałszywa egejska Atlantyda”. Przedstawiona jest tu, jak ich określa autor, wersja skrajnych teoretyków według której Atlantyda znajdowała się na małej greckiej wysepce, obecnie zwanej Thira, na której dziś kwitnie turystyka. Teoria ta jednak nie znajduje potwierdzenia w faktach i nie zgadza się z opisem Platona.

Artykuł 20, Franka Josepha, przedstawia to kto szuka wiedzy o zapomnianej cywilizacji Atlantydy. Mimo iż oficjalna nauka określa ludzi wierzących w istnienie Atlantydy maniakami, głupkami czy szarlatanami wiele osób także z zachodniego świata naukowego sądzi, że Atlantyda istniała. Jednym z nich był Rudolf Steiner, autor wydanej w 1904 roku książki „Kronika Akasza”.Innym był Lewis Spence, Olof Rudbeck czy jezuita Athanasius Kircher. Większość z nich żyło jednak w XIX wieku lub wcześniej.

Artykuł 21 stanowi kontynuację tematyki Atlantydy. Autor J. Douglas Kenyon przedstawia rozmowę z  Randem Flem-Athem, który wraz z żoną twierdzi, że Atlantyda znajduje się na Antarktydzie. Napisali książkę na ten temat pt. „When the Sky Fell: In Search of Atlantis”gdzie omówili teorię Hapgooda o przemieszczeniu skorupy ziemskiej,w wyniku czego Antarktyda kiedyś znajdowała się dużo bardziej na północ niż dziś oraz opisali swoje odkrycia. W rozmowie jeden z autorów przedstawia trochę z tego co odkryli.

Artykuł 22 dotyczy dalej Atlantydy. Autor Rand Flem Ath przedstawia w nim informacje na temat ustawienia starożytnych monumentów i sądzi, że mogą one nam coś powiedzieć o historii przesuwające j się skorupy ziemskiej co potwierdzałoby hipotezę o istnieniu Atlantydy na Antarktydzie.

Artykuł 23, Franka Josepha, dotyczy podwodnych ruin znalezionych u wybrzeży Japonii w marcu 1995 roku niedaleko Okinawy. Około 12 metrów pod powierzchnią wód Pacyfiku nurek znalazł coś co wyglądało jak wielki kamienny budynek porośnięty gęsto koralowcami. Archeolodzy nurkowali tam później i znaleźli m.in. masywny łuk wyglądający na bramę zbudowaną z olbrzymich bloków kamiennych, doskonale do siebie dopasowanych. To na pewno nie mogło powstać naturalnie. Niedługo znaleziono w okolicy 5 innych podwodnych podobnych obiektów. Według autora jest to najprawdopodobniej Lemuria.

Artykuł 24 krótko przedstawia to jak Anthony West, Robert Schoch i Graham Hancock nurkowali u wybrzeży Okinawy i oglądali podwodne ruiny przedstawione w poprzednim artykule. West i Schoch po zbadaniu stanowiska uważają, że jest ono pochodzenia naturalnego. Mnie to jednak nie przekonuje, bo przecież łuk wyglądający na bramę zrobiony z doskonale dopasowanych kamieni nie mógł powstać w sposób naturalny.

Artykuł 25 dotyczy Indii roku 30000 p.n.e. Autor David Levis pyta czy korzenie kultury indyjskiej leżą na dnie oceanu indyjskiego. Jest tu mowa o Lemurii. Według starożytnych poematów indyjskich (Mahabharata Silappadhikaran, Ramayana) dawne Indie stanowiły kiedyś część Kumari Kandam – wielkiego południowego kontynentu, który miał się rozciągać od obecnego Madagaskaru do Australii, a było to 30000 lat p.n.e. Według indyjskiej tradycji królestwo Pandya istniało od 30000 p.n.e.
do 16500 lat p.n.e. Według mitów w tamtych czasach spacerowali po Ziemi risi – ludzie o wielkiej mądrości i fenomenalnych osiągnięciach duchowych (Sławianie?!). Autor pisze tu o koncepcji zachodniej nauki o inwazji Arian na Indie ok. 2000 lat p.n.e. Twierdzi, że została ona obalona, bo znalezione szkielety potencjalnych najeźdźców i rdzennych mieszkańców nie różnią się od siebie. Jednak mnie to średnio przekonuje, bo to nie jest ścisły i jednoznaczny dowód. Nie ma tu ani słowa o badaniach DNA,  a te przeprowadzono i okazało się, że Ariowie mieli tę samą haplogrupę R1A1 co Słowianie w Europie. Poza tym odkryto podhaplogrupę R1A1Y-DNA, która jest charakterystyczna tylko dla Polaków. Wygląda więc na to, że to z Polski nastapiła migracja na wschód do Indii, a nie odwrotnie. Gdyby tak bowiem było podhaplogrupę R1A1yDNA znalezionoby u Ariów w Indiach, a nie w Polsce. Poza tym język polski i języki słowiańskie są bardzo podobne do indyjskiego sanskrytu o czym autor też nie wspomina. To na pewno nie jest przypadek.

Artykuł 26 to rozmowa autora książki z Peterem Tompkinsem. Napisał on kilka książek w których rzucił wyzywanie naukowcom i został przez nich wyklęty. Napisał m.in. Tajemnice meksykańskich piramid, Sekrety gleby, Sekretne życie roślin, Tajemnice Wielkiej Piramidy. Ostatnie dwie z nich mają dodruki. Tompkins uważa, że starożytna architektura obfituje w świadectwa astronomicznej wiedzy oraz  dużą wiedzę w dziedzinie budownictwa i że starożytni posiadali zaawansowane technologie nam dziś nieznane. Takie „herezje” powodują, że dla nauki jest on nie do przyjęcia.

Artykuł 27, Willa Harta, dotyczy rolnictwa starożytnego Egiptu. Autor pisze, że z tym co dziś wiadomo, że ludzie prowadzili tryb życia zbieracko-łowiecki po czym nastąpiła zmiana na tryb osiadły z uprawą roli. I tu mamy poważną niezgodność z teorią ewolucji. Przodkowie rolników z epoki kamiennej nie znali zupełnie traw, nie jeśli ich ziaren. A potem nagle w bardzo krótkim czasie ludzie znali już różne zboża, potrafili je uprawiać i krzyżować, a także mielić i robić z nich różne produkty jak chleb i piwo już ok. 5000 lat temu. Nie mogli zatem tej wiedzy nabyć od swoich przodków. Musiał im ktoś tę wiedzę przekazać, bowiem brak jest pośrednich faz rozwojowych. Możliwym wyjaśnieniem tej zagadki jest uzyskanie tej wiedzy od obcych przybyłych wtedy na Ziemię. Tej „herezji” jednak nauka nie chce przyjąć do wiadomości.

Artykuł 28, Franka Josepha dotyczy zaawansowanej techniki Atlantydy. Mamy tu przedstawione to co stwierdził w I połowie XX w. Edgar Cayce, gdy zgłębiał to zagadnienie. Według niego Atlantydzi mieli pojazdy powietrzne, łodzie podwodne oraz technikę bardziej rozwiniętą niż nasza w XX w. Mieli wg niego nóż elektryczny do cięcia metali, laser. Podstawą ich starożytnej techniki było poznanie i zastosowanie mocy kryształów. Dzięki nim kierowali w jakiś sposób siły napędowe przyrody do swoich potrzeb. Możliwy stał się transport morski, powietrzny i podmorski. W pewnym momencie obrócili promienie swoich kryształów mocy w kierunku planety i kopali wydobywając coraz więcej bogactw mineralnych. Mieli kolosalne ilości miedzi i złota. Najprawdopodobniej zachłanność na bogactwa doprowadziła do tego że zaczęli kopać zbyt głęboko, ich operacje górnicze zdestabilizowały Grzbiet Sródatlantycki, na którym leżała ich stolica. Pławili się bez umiaru w materializmie, czyli podobnie jak my dzisiaj. Wtedy Ziemia srodze ich za swoje krzywdy ukarała i zmiotła ich cywilizację zatapiając ją. Jeśli Cayce ma rację niech to będzie przestrogą dla nas.

Artykuł 29 dotyczy budowniczych egipskich piramid. Will Hart przedstawia tu fakty obalające oficjalną wersję powstania piramid za pomocą prymitywnych miedzianych narzędzi, okrągłych kamieni oraz budowy piramid przy wykorzystaniu siły fizycznej tysięcy robotników, którzy transportowali wielkie kamienne bloki na saniach. Np. bloki skalne użyte do budowy piramidy Chefrena ważą po 60 ton. Ich transport saniami jest niemożliwy, gdyż przy takiej masie sanie z takim blokiem po prostu zapadną się w grunt pod ciężarem bloku. Poza tym bloki podnoszono na wysokość kilkudziesięciu metrów i precyzyjnie dopasowywano tak, że nie da się między nie zmieścić nawet żyletki. Takie podnoszenie i precyzja nie są możliwe bez maszyn. Najlepszym dowodem na fiasko oficjalnej wersji nauki jest próba zbudowania repliki Wielkiej Piramidy o wysokości 20 m przez Japończyków finansowanych przez Nissana. Mimo, że japońska piramida miała być ponad 7 razy niższa niż oryginał próba budowy jej „naukowymi” metodami i narzędziami zakończyła się klęską. Mimo użycia nowoczesnych maszyn efekt był taki, że 4 ściany piramidy nie spotkały się w jednym punkcie.

Artykuł 30 pt. „Inżynier w Egipcie” autorstwa inżyniera Christophera Dunna dotyczy wytwarzania i wykorzystywania przez starożytnych Egipcjan wysoce specjalistycznych narzędzi porównywalnych z tymi z epoki kosmicznej. W artykule autor przedstawia dowody na poparcie swojej tezy. Był on w Egipcie i badał precyzję budowy piramid. Np. stwierdził że na kamieniu z Gizy krzywizna ścian wskazuje na obróbkę maszynową. Mamy też zdjęcie (str. 262) pokazujące wywierconą dużą cylindryczną dziurę w skale obok niedokończonego obelisku w Asuanie. Także musiała zostać wywiercona z użyciem zaawansowanych technik maszynowego wiercenia. Mamy tu sporo inżynierskich rozważań na temat metod wiercenia. Czy autor ma rację co do tego nie wiem, bo nie jestem specjalistą w tej dziedzinie. Jego hipoteza jednak ma z pewnością sens.

W artykule 31 C. Dunn przedstawia swoją hipotezę, że Wielka Piramida w Gizie nie była, jak twierdzi oficjalna nauka, grobowcem Faraona ale elektrownią. Znów mamy tu sporo matematycznych i inżynierskich rozważań. Np. z rozmiarów piramidy wynika, że jej budowniczowie znali rozmiary planety i oparli na niej swój system miar, zaś w jej kształt jest wbudowana liczba pi. Autor analizuje osobliwe cechy Komory Królowej oraz pozostałe resztki substancji chemicznych (sole na ścianach komory). Był to wg autora wynik reakcji chemicznej za pomocą której inicjowano wytwarzanie energii. Powstawał wodór wypełniający wewnętrzne tunele i komory piramidy. Drgania piramidy zainicjowane początkowymi impulsami wibracji zestrojone z częstotliwością rezonansową całej konstrukcji stopniowo zwiększały amplitudę i oscylowały harmonicznie z wibracjami Ziemi. Sprzężona harmonicznie z Ziemią energia oscylacyjna płynęła potem obficie przez piramidę.
W Komorze Króla energia akustyczna była zamieniana na elektromagnetyczną. Nie wiadomo jednak jak energia ta była odbierana i potem transportowana. My to robimy za pomocą linii wysokiego napięcia. W Egipcie nigdzie niczego podobnego nie znaleziono. Możliwe, że przesył odbywał się bezprzewodowo tak jak to zrobił Nicola Tesla. Tego jednak nie wiemy, a to tylko moja hipoteza. Tak czy owak twierdzenia autora wydają się bardzo prawdopodobne.

Artykuł 32, autorstwa C. Dunna to dalsze rozważania na temat piramidy w Gizie, prawdopodobnej starożytnej elektrowni. Autor pisze, że jego książka „Elektrownia w Gizie: technologie starożytnego Egiptu” wydana w 1998 r. wzbudziła duże zainteresowanie i że wiele osób poparło jego hipotezę. Następnie autor przedstawia kolejne dowody na to, że starożytni Egipcjanie posiadali zaawansowaną technologię obróbki kamienia. Autor opisuje kamienny, granitowy Sakrofag z Serapeum. Jest też jego zdjęcie. Dunn był w Egipcie w 1995 r. i dokonał za pomocą współczesnych przyrządów pomiarów precyzji. Stwierdził, że krawędzie górne sarkofagu są praktycznie idealnie gładkie, a trzy kąty między ścianami i podstawą dolną są idealnie proste, a jeden minimalnie odchylony od kąta prostego. Precyzja niesamowita, byłoby trudno uzyskać taką nawet dziś. Z pewnością nie jest możliwe wykonanie takiego czegoś prymitywnymi miedzianymi narzędziami i okrągłymi kamieniami jak twierdzą egiptolodzy.

Artykuł 33, również autorstwa C. Dunna dotyczy hipotezy XIX wiecznego egiptologa Wiliama Lindersa Petriego, który twierdził, że starożytni Egipcjanie rozwinęli metody obróbki maszynowej. Sceptycy odrzucają jego twierdzenia. Autor jednak dokonuje analizy wierceń w skałach. Początkowo wierzył pismom Petriego. Jednak badając osobiście jeden z rdzeni skalnych pozostałych po wierceniu (określony jako rdzeń nr 7) stwierdził, że Petri się pomylił. Mamy tu trochę inżynierskich rozważań odnośnie rowków w rdzeniu. Wierząc w to co napisał Petri autor wcześniej uważał, że Egipcjanie stosowali do wiercenia technikę ultradźwiękową. Po analizie rdzenia stwierdził jednak, że tak nie było. Jednak musiała tam być zastosowana jakaś technika z wiertłem mechanicznym.

Artykuł 34, także C. Dunna rozważa tzw. Komory odciążające znajdujące się nad Komorą Króla w Wielkiej Piramidzie w Gizie. Jest to 5 komór odkrytych nad Komorą Króla w 1936 r. Oficjalna teoria co do roli tych komór jest taka, że pełnią one rolę odciążającą płaski strop Komory Króla od ciężaru tysięcy ton wznoszących się nad nią kamiennych konstrukcji. Autor kwestionuje tę teorię, gdyż według jego wiedzy inżynierskiej istnieją prostsze sposoby na odciążenie płaskiego dachu w tym przypadku. Poza tym nad Komorą Królowej nie występują podobne komory, a znajduje się ona niżej niż Komora Króla i musi wytrzymać większy ciężar.  Mamy tu znowu trochę technicznych rozważań. W każdym razie dalej autor twierdzi, że sensownym wyjaśnieniem dla dodatkowych komór nad Komorą Króla jest to, że stanowiły one element niezbędny, aby piramida-elektrownia działała.

Artykuł 35, również C. Dunna, dotyczy precyzji. Najpierw autor przedstawia znaczenie precyzji we współczesnych czasach. Przykładowo samochód osobowy jedzie dlatego, że części z których się składa są wykonane precyzyjnie, czyli z dużą dokładnością i tak samo dopasowane. Gdyby były między nimi duże luzy lub słabo pasowałyby do siebie samochód nie mógłby jeździć. Dalej autor rozważa to czy starożytni Egipcjanie byli precyzyjni. Jak już wiemy na przykładzie sarkofagu z Serapeum tak i to bardzo. W 2001 r. autor dokonał jeszcze kolejnych pomiarów precyzji wykonania sarkofagu. Używając specjalistycznego sprzętu (węgielnica wykalibrowana na 0,0012 mm) autor zbadał spód wieka sarkofagu i wewnętrzne ścianki sarkofagu i stwierdził, że tworzą prawie kąt prosty. Zatem nie tylko kąty przy dolnej podstawie sarkofagu są proste, ale podobnie jest przy górnej części sarkofagu, a tym uzyskanie tego jest o wiele trudniejsze. Autor ma 40 lat doświadczenia w wytwarzaniu precyzyjnych przyrządów, więc raczej można mu wierzyć. Ściany sarkofagu są idealnie prostopadłe co zdumiało bardzo autora. Inne artefakty badane w Egipcie przez autora również wykazują dużą precyzję wykonania niemożliwą do uzyskania bez użycia maszyn. Jak wiadomo tych nigdy nie znaleziono. Jednak dowody ich użycia do obróbki kamienia są raczej trudne do podważenia. Zapewne maszyny nie przetrwały po prostu do naszych czasów.

Artykuł 36, także C. Dunna dotyczy obelisku w Karnaku, z czasów starożytnego Egiptu, ważącego ponad 400 ton. Obelisk na pewno wycięto z kamienia w kamieniołomie. Według naukowców aby to zrobić wystarczyły prymitywne narzędzia jak kamienne młoty i dłuta spadowe, miedziane dłuta oraz materiały ścierne np. piasek. Argumentowano, że wystarczy odpowiednio duża i sprawna grupa robotników oraz dużo czasu. Ten ostatni według egiptologów jest tu najważniejszy. Dysponując wiedzą inżynierską autor określił, że przy wycinaniu obelisku nie można było zbytnio zwiększać liczby robotników, bowiem musieli oni wycinać kamień (granit) podzieleni na strefy 60 x 75 cm. Tylko w takich strefach mieli dostęp do wycinania. W takiej strefie mogła zmieścić się tylko jedna osoba. Na podstawie tych danych oraz wielkości obelisku i przyjmując szybkość pracy podawaną przez egiptologów autor dokonał obliczeń i wyszło mu, że samo wycięcie obelisku zajęłoby aż 50 lat. Tymczasem napisy hieroglificzne wskazują, że wykonano wszystko w ciągu tylko 7 miesięcy. Przyjmując, że jest to prawda (a nie ma powodu, aby Egipcjanie to sobie wymyślili) praca musiała być wykonywana znacznie szybciej, a skoro tak to nie mogły być do tego celu wykorzystywane prymitywne narzędzia o jakich mówią egiptolodzy.

Artykuł 37, także C. Dunna dotyczy tego co odkryto za tzw. drzwiami Gantenbrinka w piramidzie w Gizie. W 1993 r. niemiecki inżynier robotyki Rudolph Gantenbrink dokonał badania szybu o przekroju 20 cm i długości 66 m za pomocą skonstruowanego przez siebie robota z kamerą i na końcu szybu robot dotarł do czegoś co wyglądało jak drzwi. W 2002 r. skonturowano innego robota, który przewiercił się przez te drzwi. Było tam inne pomieszczenie z drzwiami.  Według autora to co odkryto wspiera jego hipotezę o tym, że piramida w Gizie była elektrownią, np. zgodnie z przewidywaniami autora drzwi przez które przewiercił się robot miały 7,6 cm grubości jak wykazał ultrasonograficzny miernik grubości umieszczony na robocie.

Artykuł 38, autorstwa Marshalla Payna jest kontynuacją rozważań na temat wysoko zaawansowanej techniki jaką musieli znać budowniczowie Wielkiej Piramidy w Gizie. Piramida Cheopsa wykonana została z ponad 2 mln bloków wapiennych i ma wysokość 40 piętrowego budynku. Płaszczyzna jej podstawy zajmuje obszar 5,26 ha i wykuto ją z dokładnością do kilku cm. Długość każdej z jej krawędzi podstawy jest większa niż 2,5 długości boiska piłkarskiego. I to wszystko rzekomo stworzyło rolnicze społeczeństwo 4500 lat temu?! Piramida Chufu zaś jest typowym przykładem wielkiej sprawności technicznej starożytnych. Wielu uczonych spoza egiptologii uważa, że jej wymiary odzwierciedlają wymiary Ziemi. Obwód podstawy stanowi wtedy 0,5 minuty długości równikowej. Przy takim założeniu uzyskujemy obwód Ziemi wynoszący 39806 km. Pomiary satelitarne wykazują zaś 39999,74 km co daje różnicę 193 km. Daje to nam dokładność 99,52%! Wysokość piramidy to 146 m. Przyjmując te same założenia co poprzednio uzyskamy promień Ziemi wynoszący 6329,66 km. Pomiary satelitarne dały wynik 6356,75 m, co daje 27 m różnicy i dokładność 99,57%. Zatem wymiary piramidy odzwierciedlają wymiary Ziemi jako kuli z dokładnością ponad 99,5%! Przypadek? Wg egiptologów tak, a według mnie na 99,5% nie.

Artykuł 39, J. Douglasa Kenyona dotyczy gości z innego świata. Zecharia Sitchin, znawca starożytnej lingwistyki potrafiący czytać sumeryjskie pismo klinowe ale również egipskie hieroglify i język staro hebrajski inaczej niż inni uczeni odczytuje treść z hieroglifów w sposób dosłowny tak jakby to był zapis faktycznych wydarzeń, a nie mitów. Wtedy uzyskujemy zupełnie inną historię ludzkości – ludzi na których duży wpływ wywarli kosmici. Jak mówi Sitchin „Jeśli ktoś mówi, że w Zatoce Perskiej wylądowała grupa 50 osób pod dowództwem Enki, zeszła na ląd i założyła kolonię, to dlaczego mam twierdzić, że to się nie wydarzyło, że opis jest tylko metaforą, mitem, wytworem wyobraźni, że to czyjś wymysł, a nie relacja z wydarzeń”. Według Sitchina wszelkie biblijne, sumeryjskie i egipskie opowieści i odniesienia do Boga lub bóstw wskazują na przybyszów z kosmosu – Annunakich. Z tych opisów wynika, że Annunaki brali sobie za żony córki ludzkie i mieli z nimi dzieci. Zwano ich półbogami, a były to hybrydy. Później te hybrydy dalej krzyżowały się z ludźmi i powstawały kolejne wersje hybryd z genami ludzkimi i Annunaki. Jako, że według internetowych tzw. teorii spiskowych Annunaki to złe istoty gadzie tłumaczy to trudne do pojęcia mylenie i zachowanie wielu osób dawniej i dziś oraz brak współczucia czy wrażliwości na krzywdy innych. Po prostu nie są to ludzie, ale takie właśnie hybrydy wyglądające tylko jak ludzie.

Artykuł 40, również samego autora książki dotyczy artefaktów znalezionych w kosmosie. Na Marsie w rejonie Cydonii zarejestrowano obiekty, które wyglądają jak pozostałości starożytnej cywilizacji i to takiej, która dysponowała wiedzą i techniką znacznie bardziej zaawansowaną od ziemskiej. W 1993 r. NASA straciła kontakt z wysłaną na Marsa sondą, gdy ta zaczynała szczegółowe badania fotograficzne mające rozwiązać zagadkę. Do dziś tego nie wyjaśniono. Jednak nie tylko na Marsie takie coś znaleziono, ale również na Księżycu. W tym drugim przypadku jest dużo więcej dowodów niż tylko kilka zdjęć. Na zdjęciach NASA widać, że na Księżycu są gigantyczne obiekty, których natury nie daje się wyjaśnić żadną teorią geologiczną. Architekci rozpoznali tam szczegóły konstrukcji charakterystyczne dla obiektów budowlanych jak kratownica Fullera. Budowla wygląda na bardzo starą. Bardzo interesującym obiektem jest także wieża „jak ze szklanego kryształu, zachowana częściowo struktura, rodzaj olbrzymiego sześcianu na pozostałościach podpierających konstrukcji. Znajduje się ona ponad 11 km za płd-zach. rogiem centralnej części Księżyca, morzem zwanym Sinus Medii”. NASA jednak tego „nie zauważa”. Dlaczego? Według autora woli utrzymywać ludzkość w nieświadomości, aby nie rozleciał się system oparty na religii, w które wierzy większość Ziemian, a według których jesteśmy sami w kosmosie. Sądzę, że ma rację.

Artykuł 41, Lena Kastena dotyczy pulsarów. Jest tu rzecz bardzo interesująca, o której nie wiedziałem. Okazuje się, że z niedawno przeprowadzonych badań wynika, że pulsary są prawdopodobnie wytworem cywilizacji pozaziemskiej. Pulsary emitują stałe regularne sygnały. Jednak odkryto, że nie jest to ten sam sygnał powtarzany w jednakowych odstępach czasu. Sygnał jest stały, gdy rozpatruje się go jako średnią z 2000 impulsów. Potem następuje jakby przełączenie na inny tryb przez pewien czas po czym jest powrót do poprzedniego stanu. Odkryto też coś co nazywa się pulsarem milisekundowym. Wysyła on 642 impulsy na sekundę. Jest też niezwykle precyzyjny, bo ma dokładność 17 cyfr znaczących – większą niż dokładność najlepszych ziemskich zegarów atomowych. Emituje on światło widzialne o dużym natężeniu. Zdaniem fizyka Paula La Violette’a to nie przypadek i jego lokalizacja wskazuje na to, że spełnia on funkcję radiolatarni przeznaczonej specjalnie dla Układu Słonecznego a istoty które go wykonały chcą nas ostrzec w porę przed zbliżającym się kosmicznym kataklizmem, abyśmy mogli w porę zareagować.

Ostatni 42 artykuł, autorstwa Davida Levisa ma tytuł „Fizyk jako mistyk”. Przedstawia on najnowsze odkrycia w fizyce, które zgadzają się z tym co np. twierdzą Indianie, że wszystko ma duszę, nawet kamień. Fizyk David Bohm, jeden z protegowanych Einsteina przeprowadził eksperymenty z plazmą (gaz złożony z elektronów i zjonizowanych atomów). Przekonał się dzięki nim, że pojedyncze elektrony zachowują się jako część powiązanej całości i pełnią rolę jakby organizmu samoregulującego się, tak jakby miały wewnętrzną inteligencję. Bohm zaskoczony stwierdził, że morze subatomowe jakie stworzył było świadome. Stwierdził w wyniku swoich badań, że kwanty subatomowe są świadome, a z tego wynika, że wszystko jest świadome, nawet obiekty nieożywione. I tu mamy zbieżność z wierzeniami Indian.

Książka niezwykle interesująca, zawierająca mnóstwo informacji o powszechnie nieznanych odkryciach i teoriach. Niektóre hipotezy są zapewne fałszywe, ale samo to że ktoś je nam przedstawia jest dobre. W końcu prawdziwa nauka polega na rozważaniu i weryfikowaniu różnych hipotez, a nie na apriorycznym odrzucaniu niektórych z nich, gdyż kiedyś ktoś sobie coś wymyślił i to jest niepodważalny dogmat, a gdy ktoś go kwestionuje to jest „heretykiem”. Pora skończyć z ciemnogrodem i naukowcami jako kapłanami religii o nazwie nauka.

 

 

 

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: