Rene Quinton – człowiek który zastąpił przetaczanie krwi

Poniżej artykuł Pierra Lance’a z czasopisma „Naturalnie zdrowym być”.

Rene Quinton
René Quinton


Ten człowiek ocalił życie tysiącom ludzi, w tym małym dzieciom.
Jego odkrycia mogłyby ocalić w dzisiejszych czasach kolejne tysiące.
A jednak wszystko toczy się tak, jak gdyby ów człowiek nigdy nie istniał.
„Ośrodki leczenia wodą morską”, założone przez René Quintona przed I wojną światową, działały w Paryżu, a także w Lyonie, Elbeuf, Nancy, Dunkierce, Pont-à-Mousson, Brest, Reims, Creil, Commercy, St-Denis, Dugny… oraz w Brukseli, Bougie, Aleksandrii…

W 1905 roku, gdy szerzyła się epidemia cholery, a umieralność niemowląt była ogromnie wysoka, w Paryżu podawano zagrożonym niemowlętom rocznie 100 tysięcy zastrzyków z „osoczem Quintona” (fr. plasma de Quinton). W Lyonie ta ilość dochodziła do 150 tysięcy rocznie. Paul Macouin napisał, że w tamtym okresie Lekarzy, którzy przepisywali zastrzyki z wody morskiej, było z każdym dniem coraz więcej, a Quinton szybko stał się sławny. Trzeba przyznać, że rezultaty przekraczały wszelkie oczekiwania, gdyż niemowlęta chorujące na cholerę udawało się wyleczyć w niemal każdym przypadku (…) W ten sposób tysiące niemowląt, uznanych przez szpital za nieuleczalnie chore, wyrwano z objęć pewnej śmierci.

WSZYSTKO ZACZĘŁO SIĘ OD WĘŻA
René Quinton urodził się 15 grudnia 1866 roku w Chaumes-en-Brie (Seine-et-Marne, Francja) i umarł w Paryżu 9 lipca 1925 r. W jego pogrzebie wzięły udział wybitne osobowości z dziedziny literatury, nauki i polityki. Nie tylko dlatego, że dzięki swym odkryciom właściwości wody morskiej cieszył się międzynarodową sławą, ale również z powodu jego szczególnych zasług dla lotnictwa francuskiego. W roku 1927 marszałek Franchet d’Esperey zgłosił wniosek o wybudowanie pomnika na cześć Quintona w jego rodzinnej gminie. Pomnik stanął w roku 1931, a były premier Francji Paul Painlevé w swoim przemówieniu powiedział, że René Quinton pozostawił przyszłym pokoleniom swe dzieło, przykład i lekcję.
Spójrzmy, jak wyglądała wyjątkowa kariera tego niezwykłego człowieka.

Gdy Quinton miał 29 lat, pewnego pięknego jesiennego dnia miało miejsce zdarzenie, które ukierunkowało jego umysł w stronę burzliwych badań naukowych. Przebywał wówczas w należącym do rodziny domu w Burgundii, gdy do tegoż domu przyniesiono żmiję. Była odrętwiała z zimna i nie dawała żadnych oznak życia. Pod wpływem ciepła w pomieszczeniu zwierzę odzyskało jednak swój niebezpieczny wigor. To wydarzenie było w swej banalności i skutkach podobne do wody w wannie, której siłę wyporu odczuł Archimedes, lub do jabłka, które spadło z drzewa Newtonowi na głowę. Prawdą jest bowiem, że w umyśle karmionym nieustanną refleksją nad możliwymi przyczynami różnych zjawisk jedna zwykła obserwacja może nagle zrodzić pęk hipotez i stać się podstawą wielkiej teorii. Obserwacja tego węża, który dzięki zwykłej zmianie temperatur odzyskał żywotność, pogrążyła Quintona w morzu refleksji nad kwestią temperatury idealnej dla różnych organizmów żywych. Z tych refleksji powstało zupełnie nowe pojmowanie ewolucji gatunków.

OSOBLIWA DEDUKCJA
Rok później Quinton przedłożył w Instytucie zaklejoną kopertę, w której znajdowało się streszczenie jego teorii, opatrzone tytułem Les deux pôles foyers d’origine. Origine australe de l’homme (z fr. Dwa bieguny jako początek. Południowe korzenie człowieka). Była to osobliwa dedukcja zapoczątkowana wzrostem temperatury ciała żmii. Quinton wiedział, że na ziemi było niegdyś bardzo gorąco, że temperatura stopniowo obniżała się, zaczynając od biegunów. Wiedział też, że życie na ziemi pojawiło się dopiero wtedy, gdy temperatura spadła do około 44°C. Wywnioskował z tego, że życie narodziło się na biegunach ziemi i rozprzestrzeniało się stopniowo na pozostałe szerokości geograficzne planety, w miarę jak temperatura stawała się odpowiednia do potrzeb biologicznych organizmów. Temperatura obniżała się jednak nadal i bieguny pokryły się lodem. Gady i dinozaury, czyli pierwsze wielkie organizmy żyjące na Ziemi, migrowały w kierunku równika, szukając właściwego dla siebie środowiska termicznego. Te gady, które przeżyły na obszarach mniej gorących, zapadały w sen w porze zimnej i odzyskiwały żywotność tylko latem. Powstaje jednak nurtujące pytanie. Skoro organizmy żywe są tak bardzo zależne od temperatury otoczenia, jak wytłumaczyć fakt, że większość gatunków w znaczący sposób się zaadaptowała?
Odpowiedź Quintona była na tyle wyjątkowa, że zyskał miano „francuskiego Darwina”, gdyż jego teoria znakomicie uzupełnia teorię Lamarcka i Darwina.
Biograf Quintona, André Mahé, podsumował tę teorię następująco: …Niektóre gatunki, w obliczu stopniowego ochładzania się, utrzymały wysokie temperatury i prowadziły intensywne życie. Quinton wykazał, że to nie jest przypadek ani zjawisko naturalnej selekcji, ale że życie nie chce zaakceptować ochłodzenia wymuszanego przez środowisko.

Życie chce utrzymać swe komórki w takiej temperaturze, jaka pozwala im na maksymalną aktywność, czyli w tzw. temperaturze początkowej (z początków istnienia). Dlatego nabywa umiejętność wytwarzania ciepła, podwyższania i utrzymywania temperatury własnych tkanek wyższej niż temperatura otoczenia.

W tym celu ze starych organizmów tworzy nowe. Te stare, gasnące organizmy, o coraz słabszej aktywności komórkowej, porzucane są jak wrak wyrzucany na brzeg przez falę przyszłości, jako zaznaczenie etapów zmiany.

Musimy wybaczyć biografowi zdecydowanie zbyt antropomorficzne spojrzenie na „życie”. Życie, podobnie jak natura, nie jest „istotą” i niczego nie „chce”. Życie i natura to tylko wygodne określenia, których używamy do nazywania ogółu zjawisk biologicznych.
Powiedzenie, że „życie chce utrzymać komórki…”, nie ma sensu. To komórki, jako autonomiczne jednostki myślące, dobrowolnie łączą się ze sobą i tworzą złożone organizmy. To one chcą utrzymać środowisko wewnętrzne organizmów w stanie jak najbardziej sprzyjającym witalności. Co oznacza wspomniana hipoteza o ewidentnym buncie życia przed nieuchronnym końcem? Powtórzmy raz jeszcze, że „życie” nie może „chcieć”, życie nie jest istotą, ale przejawia się w istotach żywych. Jednak faktycznie istnieje bunt, każde żywe stworzenie instynktownie buntuje się przed śmiercią.

DOGMAT ZAKWESTIONOWANY
Teoria Quintona zachwiała obowiązującym wówczas naukowym credo. Przecież uważano wtedy za pewnik, że temperatura wszystkich ssaków wynosi między 37°C a 39°C, a temperatura ptaków między 41°C a 44°C. Używam słowa „credo” (z łac. wierzę), ponieważ nikt nie zadał sobie trudu, aby te temperatury sprawdzić.

Teoria Quintona zakładała, że dolna granica temperatury ciała ssaków wynosi 25°C, a ptaków 37°C. Ponieważ Quinton był prawdziwym naukowcem, więc postanowił to udowodnić. Na początku szukał poparcia wśród znanych uczonych, którzy, jak sądził, badali już ten temat. W pierwszej kolejności zwrócił się do Charlesa Richeta, słynnego fizjologa, autora książki La Chaleur animale z roku 1889. Historia ich spotkania jest warta uwagi. Uczony przyjął Quintona bardzo uprzejmie, uważnie go wysłuchał, a następnie wszystkie jego  twierdzenia zbił jednym ciosem, odpowiadając, że to zwykłe urojenia. Ponieważ Quinton upierał się przy swoim zdaniu, Charles Richet wstał, przybierając wyniosłą pozę nauczyciela, który stara się nieukowi wbić trochę wiedzy do głowy, wziął kawałek kredy i na tablicy w swoim laboratorium napisał: „Wszystkie ssaki mają temperaturę w granicach między 37° i 39°!”. To jeszcze nic – dodał „Proszę to przepisać sto razy”. Okrutne rozczarowanie!

Na szczęście René Quinton niedługo później dostał szansę swego życia. W tym samym okresie, gdy zderzył się z pogardą „hierarchów”, poznał wielkiego francuskiego lekarza i fizjologa, twórcę chronofotografii (z której później narodziło się kino).

Etienne-Jules Marey, gdyż o nim mowa, zajmował się badaniem zjawisk fizjologicznych. Wykładał historię naturalną w Collège de France, był członkiem Akademii Medycyny i Akademii Nauk. Był znanym i bardzo szanowanym uczonym. Miał 65 lat, gdy zjawił się u niego nieznajomy 30-latek, bez żadnych tytułów uniwersyteckich, który twierdził, iż odkrył mechanizm termiczny ewolucji gatunków uzupełniający teorię Darwina. Quinton wszedł na spotkanie do Mareya o 10.30, a wyszedł o 12.15.

Marey uległ. Wyznał mu z prostotą charakteryzującą ludzi wielkich: Od dwudziestu lat badam przemieszczanie się zwierząt i zastanawiam się, jak i dlaczego to osiągnęły. A Pan mi to właśnie wytłumaczył. Marey był zafascynowany teorią Quintona, jednak zdawał sobie sprawę, że trzeba jeszcze udowodnić jej prawdziwość. Powiedział więc młodemu badaczowi: Aby zbadać to, co jest opisane na tych trzech stronach, które mi Pan przedwczoraj przeczytał, jeden człowiek musiałby spędzić całe życie.

Wkładam termometr do zwierzęcych zadków, teraz mnie szanują!
Marey zrobił wszystko, aby pomóc Quintonowi w tej pracy. Wprowadził go w środowisko naukowe, tam, gdzie wszyscy chylili czoła przed tak szacownym człowiekiem jak Marey. Przedstawił Quintona panom Milne-Edwards i d’Arsonval, umożliwił mu kontakt z księciem Monako w sprawie badań bezkręgowców, udostępnił swoje laboratorium w Collège de France i umożliwił prowadzenie pomiarów kalorymetrycznych ssaków w Jardin des Plantes. Dzięki Mareyowi Quinton mógł nareszcie rozwijać swe badania w gigantycznym tempie.

Otrzymał stanowisko asystenta w Laboratorium fizjologii patologicznej na studiach w Collège de France. Podróżował do Anglii, Niemiec, Szwajcarii, Belgii i Egiptu, gdzie wyszukiwał takie gatunki zwierząt, które miały mu pomóc zweryfikować swoją teorię. Żartobliwie pisał do swego przyjaciela Guy de Passillé: Teraz moja sytuacja jest jasna. Wkładam termometr do zwierzęcych zadków i od razu mnie szanują!.

Quinton udowodnił, że temperatura ssaków nie mieści się wyłącznie w przedziale 37–39°C, jak utrzymywał Charles Richet, ale zaczyna już od 24°C. To temperatura graniczna, jaką stwierdził u dziobaków. Wśród ptaków również są gatunki, których temperatura ciała wynosi dużo mniej niż 41°C, mimo iż tak wówczas nauczano.

ZANURZONY W „ŚRODOWISKU WEWNĘTRZNYM”
Czy ten wspaniały sukces Quintona doprowadził do oficjalnego uznania jego teorii? Dobry żart…

To byłoby przyznaniem, że jakiś samouk miał rację, a cała utytułowana dyplomami kasta była w błędzie.
To byłoby również przyznaniem, że ci uczeni z dyplomami wypowiadali się na temat temperatury ciała zwierząt, chociaż nigdy tego nie zweryfikowali.
Bez szans!

To dlatego nigdzie na żadnym uniwersytecie we Francji nie znajdziesz takiej definicji prawa stałocieplności, jak ją sformułował René Quinton. Quinton definiował to prawo następująco: W obliczu globalnego ochłodzenia, życie, które jako komórka pojawiło się w określonej temperaturze, stara się utrzymać tę temperaturę początkową (w organizmach nieustannie w tym celu pobudzanych), aby utrzymać funkcjonowanie komórek na poziomie optymalnym. To prawo ma kapitalne znaczenie dla zachowania zdrowia ludzkiego, gdyż wyjaśnia lecznicze działanie gorączki.

Gorączka to nic innego jak manifestacja możliwości termicznych organizmu, który stara się podnieść swą temperaturę do poziomu jak najbardziej zbliżonego do słynnych 44°C (temperatura na początku biologicznego istnienia). Organizm robi tak po to, aby komórki mogły rozwinąć maksimum swych możliwości i zwalczyć infekcję.

Wzrost temperatury wewnątrz ciała to wspaniały mechanizm obronny organizmu, który jest w stanie wyleczyć niemal wszystko, pod warunkiem że nie przekroczy krytycznego punktu 44°C.

Quinton powołuje się na doświadczenie na króliku przeprowadzone przez Joyleta. Królik, który ma normalną temperaturę 39°C, po zakażeniu go wąglikiem szybko umierał. Jednak idealnie radził sobie z infekcją, gdy sztucznie podniesiono mu temperaturę ciała do poziomu 42–43°C (umieszczając go w wysokiej temperaturze otoczenia).

Był jeszcze lepszy przykład. Wiele lat później, podczas drugiej wojny światowej, pewien niemiecki naukowiec francuskiego pochodzenia, profesor Henri Lampert, sam u siebie wyleczył dur brzuszny za pomocą hipertermii. Następnie udało mu się zatrzymać epidemię tej choroby, która pojawiła się w niemieckich oddziałach na froncie wschodnim, gdyż nakazał żołnierzom długie kąpiele w temperaturze 43°. Później prowadził badania wraz z profesorem Goetze i razem udowodnili, że podwyższanie temperatury ciała jest skuteczne w walce z rakiem.

Swoje wyniki opisali następująco: Gdy temperaturę ciała podniesiemy sztucznie do poziomu 39°C, komórki złośliwe zaczynają słabnąć, a w temperaturze 42°C umierają. Za to komórki zdrowe z łatwością wytrzymują temperaturę ciała 43°C. Zagrożeniem dla zdrowych komórek jest dopiero temperatura około 45°C.

Gdy René Quinton gromadził dowody dotyczące temperatury początkowej (początków istnienia biologicznego), przyszła mu do głowy nowa hipoteza, iż środowisko wewnętrzne potrzebuje do życia również chemicznych warunków takich samych jak na początku istnienia.

NIEPODWAŻALNY DOWÓD
Skoro, jak rozważał Quinton, życie zaczęło się w morzu, to skład chemiczny wody morskiej powinien być idealny dla ludzkiego organizmu.

Przed Quintonem już Claude Bernard wykazał, jak niezmiernie ważne jest to środowisko płynne, gdyż pozwala utrzymać jednostce swą fizjologiczną autonomię. Claude Bernard pisał, że istnieje prawdziwe środowisko wewnętrzne, które pośredniczy między środowiskiem kosmicznym a materią ożywioną. Dotyczy to istot najwyżej rozwiniętych, ukształtowanych jako zbiór podstawowych organów. Stałość środowiska wewnętrznego jest warunkiem wolnego i niezależnego życia. Umożliwia to mechanizm, który w środowisku wewnętrznym zapewnia utrzymanie wszystkich warunków niezbędnych do życia poszczególnych elementów. To René Quintonowi przypadł zaszczyt uzupełnić tę tezę, precyzując, iż środowisko wewnętrzne (które nazywał „środowiskiem witalnym”) to po prostu woda morska.

Quinton twierdził, że woda morska jako jedyna łączy w sobie wszystkie fizyczne i chemiczne warunki pojawienia się życia i podtrzymania życia. Musiałby jeszcze udowodnić w sposób niepodważalny, że zwykła woda morska może bez negatywnych skutków zastąpić nasz podstawowy płyn wewnętrzny, czyli krew.

René Quinton stanął przed największym wyzwaniem w swoim życiu.
Musiał udowodnić, że zwykła woda morska może bezpiecznie zastąpić podstawowy płyn naszego ciała: krew…

PIES POZBAWIONY KRWI ODZYSKUJE SIŁY DZIĘKI WODZIE MORSKIEJ!
Quinton przeprowadził eksperyment na zwierzęciu.
Szczegółowo opisał to André Mahé:

Dzień pierwszy. Pies o masie 10 kg. Nie bacząc na aseptykę, z tętnicy udowej upuszczono mu krew w ilości 425 gramów, czyli jedną dwudziestą masy ciała. Trwa to 4 minuty. Odruch rogówkowy zanika. Gdy już nie da się wycisnąć więcej krwi, rozpoczyna się podawanie wody morskiej. Iniekcja trwa 11 minut, w ilości 532 cm3 wody morskiej w temperaturze 23°. Odruch rogówkowy powraca. Uwolnione zwierzę wykazuje znaczne osłabienie. Osuwa się na podłoże, udaje mu się co najwyżej podnieść. Skóra na karku po uciśnięciu nie wraca do normalnego kształtu. Zwierzę nie może chodzić, oddech jest dyszący i bardzo krótki. Zwierzę zostaje przykryte i leży bez ruchu.

Dzień drugi. Następnego dnia, 21 godzin od upuszczenia krwi, zwierzę chodzi. Czerwonych krwinek przed rozpoczęciem eksperymentu było 6 800 000, teraz spadły do 2 900 000. Hemoglobina spadła z 19 do 12. Te dane pokazują, że zwierzę straciło olbrzymią ilość krwi.

Dzień trzeci. Stan się zmienia, rana ropieje, pojawia się gorączka 40°. Ogromny smutek i ogromne osłabienie, stan wydaje się poważny. Znaczenie eksperymentu rośnie, gdyż problem jest następujący: czy osłabiony upuszczeniem krwi organizm, który otrzymał wodę morską, będzie w stanie w obliczu infekcji osiągnąć leukocytozę?

Dzień czwarty. Stan się przedłuża, jest tak samo poważny. Jednak analiza krwi pokazuje: czerwone krwinki 3 020 000, białe krwinki 24 000, hemoglobina 16. Czyli zaszła leukocytoza. Tego samego wieczora zwierzę zjada czterysta gramów mięsa. Później szybko wraca do zdrowia.(…)

A GDYBY WYKORZYSTAĆ KREW JASZCZURKI
Pięć lat później pies nadal żył. Niestety zmarł w wyniku wypadku, dlatego nie dowiedzieliśmy się, czy pełna transfuzja wody morskiej wpłynęłaby na wydłużenie życia. W każdym razie zwierzę po zakończeniu eksperymentu było bardzo ożywione. Podobny efekt uzyskiwano we wszystkich podobnych eksperymentach. Jak gdyby organizm znajdował w morskiej wodzie źródło większej witalności niż we własnej krwi.

„Osocze Quintona” (z fr. plasma de Quinton) to woda morska izotoniczna złożona z dwóch części wody morskiej pobranej z otwartego morza i pięciu części wody źródlanej filtrowanej.

Moi Czytelnicy już na pewno się domyślają, że „osocze Quintona” mogłoby zastąpić wiele transfuzji krwi, a tym samym zapobiec aferom z zanieczyszczoną krwią. Tymczasem w wiadomościach telewizyjnych wciąż słyszymy, że niedługo zabraknie nam krwi do transfuzji.

Quinton prowadził kolejne doświadczenia, w tym jedno absolutnie kluczowe. Tym razem wziął cały wachlarz próbek krwi pobranych od różnych zwierząt (żaby, jaszczurki, królika, psa, kury) oraz od człowieka. Chciał sprawdzić, czy białe krwinki są w stanie przeżyć we krwi rozcieńczonej wodą morską. To był pełny sukces! Dla Quintona było to kompletne potwierdzenie zakładanej hipotezy.

Badacz ogłosił prawo loi de constance marine, które w wolnym tłumaczeniu można określić jako prawo ciągłości morskiej. Jego wyjaśnienie jest następujące:

Życie zwierzęce w formie komórki rozpoczęło się w morzu, dlatego kolejno pojawiające się zwierzęta dążą do tego, aby budujące je komórki utrzymywać w ich pierwotnym środowisku morskim. Dzięki temu komórki mogą funkcjonować optymalnie.

PRAWDZIWY ODKRYWCA „MIKROELEMENTÓW”
Quinton kontynuował badania chemiczne wody morskiej na tyle, na ile pozwalały na to techniczne warunki ówczesnej epoki. To właśnie jego zasługą było wyodrębnienie siedemnastu rzadkich pierwiastków, których nie spodziewano się tam znaleźć. Quinton także jako pierwszy zwrócił uwagę na to, jak ważne są te rzadkie elementy. Dlatego to on był rzeczywistym odkrywcą „mikroelementów”, pojęcia obecnie uważanego za oczywiste.

Opisał to następująco: Większość tych pierwiastków ma niewielką masę, ale z interesującego nas punktu widzenia to zupełnie nieistotne. Nie mamy żadnych podstaw, aby stwierdzić, że którykolwiek element roztworu odgrywa w nim rolę drugorzędną. Niezależnie od tego, jak niewiele go znajduje się w roztworze. Zapis jako zero i ileś miejsc po przecinku w żadnej mierze nie świadczy o tym, które elementy są mniej ważne pod względem fizjologicznym. Jako absolutny dowód, że może być odwrotnie, należy uznać sole cezu. Znajdują się zarówno w wodzie morskiej, jak w organizmie, dostrzegalne wyłącznie w analizie spektralnej. Biologiczne znaczenie soli cezu jest równe znaczeniu chloru i sodu, które wchodzą w skład 84 – 90 procent soli w roztworze.

Nie ma żadnych dowodów na to, że cez lub inna nieskończenie mała sól nie pełni w wodzie morskiej lub w organizmie jakiejś roli niezbędnej do życia. Istnieje cała mikrochemia fizjologiczna, którą dopiero zaczynamy poznawać, a która niewątpliwie pokazuje, że niektóre elementy występujące w niezwykle małych ilościach są niezbędne do życia, wyłącznie w takich małych ilościach.

KSIĄŻKA, ŚMIERĆ I ODEJŚCIE W NIEPAMIĘĆ
To była wspaniała wizja człowieka, który wyprzedzał swoje czasy. Późniejsze badania wykazały, że jego myślenie było słuszne. Żyjący współcześnie biologowie są nim oczarowani, nawet ci, którzy nigdy o Quintonie nie słyszeli, lub ci, którzy drwili z właściwości „osocza Quintona”. To co w podejściu Quintona wybija się moim zdaniem na pierwszy plan, z filozoficznego punktu widzenia, to doskonałe rozumienie czegoś, co nazywam „genialnością komórki”.

Quinton lepiej niż ktokolwiek inny zrozumiał, że maleńka żywa komórka jest prawdziwym twórcą niezliczonej ilości form życia zasiedlającego powierzchnię Ziemi. Z tego punktu widzenia Quinton idealnie uzupełniał Lamarcka i Darwina, gdyż rozpoznał, co jest prawdziwym spiritus movens ewolucji.
Lamarck naświetlił kluczową rolę indywidualnej woli w gigantycznym ruchu biologicznego rozwoju.
Darwin tę rolę zminimalizował, a za kluczowy uznał dobór naturalny.
A Quinton wykazał, że to autonomiczna wola komórki organizuje cały świat ożywiony.

W marcu 1904 roku podstawowe dzieło Quintona (L’Eau de mer, milieu organique) zaprezentowano na posiedzeniu Akademii Nauk. Autor z uzasadnionych powodów dedykował książkę osobie, która mu bardzo pomogła. Etienne-Jules Marey, gdyż o nim mowa, zmarł w wieku 74 lat, na kilka tygodni przed ukazaniem się książki. Przyjemność zaprezentowania członkom Akademii Nauk dzieła napisanego przez genialnego samouka przypadła Edmondowi Perrier. Spotkało się z tak ogromnym światowym uznaniem, że wydaje się dziś zupełnie niezrozumiałe, dlaczego Quinton został zapomniany.

André Mahé tak opisuje medialny sukces: W dziennikach, tygodnikach, miesięcznikach i czasopismach naukowych ukazało się mnóstwo artykułów na temat prac Quintona. Przewertowanie ich (nie było mowy, aby je wszystkie dokładnie przeczytać) zajęło mi ponad tydzień. Od roku 1904 na całym świecie niemal bez przerwy ukazywały się ważne i obszerne teksty ogłaszające odkrycie „francuskiego Darwina”.

Na przykład w Stanach Zjednoczonych znalazłem dwadzieścia dwie pięknie wydane publikacje (wątpię, aby Quinton wiedział o wszystkim, co na jego temat opublikowano), w prasie w Nowym Jorku, Chicago, Los Angeles, Bostonie, San Francisco, Pittsburghu i innych.

Od Stanów Zjednoczonych, przez Paragwaj, Syjam i Islandię – nie było chyba kraju (albo były nieliczne), w którym nie wydano tej światowej antologii.

W październiku 1906 roku miało miejsce „wyświęcenie” przez środowisko naukowe. Streszczenie teorii Quintona zostało zaprezentowane w Institut de France, w trakcie uroczystego posiedzenia, w którym udział brało pięć akademii. Osobą prowadzącą był Albert Dastre, sekretarz Akademii Nauk i jeden z ulubionych uczniów Claude’a Bernarda.

Dastre’owi udało się ująć w jednym trafnym zdaniu to, co łączy i zarazem odróżnia Darwina i Quintona:
Darwin uczy nas, że formy zwierzęce podporządkowują się prawu adaptacji.
Quinton uczy nas, że życiem zwierząt kieruje opieranie się adaptacji.

PRZECIWKO ARMII SPRZEDAWCZYKÓW
Sława Quintona załamała się po pierwszej wojnie światowej. Powodów było kilka, jednak po przeczytaniu fragmentu książki André Mahé domyślam się, jaka była główna przyczyna.

André Mahé, biograf Quintona, napisał: Woda morska wprowadzona do organizmu musiała więc być potrzebna w tych wszystkich przypadkach, w których środowisko wewnętrzne było z jakiejś przyczyny wadliwe, np. z powodu zatrucia chemicznego, infekcji bakteryjnej, niewydolności któregoś narządu lub niedoborów żywieniowych.

W każdym razie tutaj Quinton stoi w zupełniej opozycji do Pasteura. Twórca mikrobiologii całe życie poświęcił badaniom nad mikrobami jako czynnikami patogennymi. Quinton bazował na ogólnej koncepcji fizjologicznej, wedle której organizm jest zdrowy, jeśli nie ma w nim żadnych zakłóceń.

Terapia proponowana przez Quintona miała skłaniać organizm do obrony przed chorobotwórczymi zarazkami.

Dzięki Pasteurowi medycyna miała surowice do bezpośredniej walki z tymi namnażającymi się w organizmie zarazkami.

Dzięki metodzie Quintona medycyna będzie miała sposoby, które pozwolą organizmom przeciwstawić się tym naruszającym równowagę czynnikom. Te sposoby dadzą organizmom żywym siłę, aby je zwalczyć.

ALE Z NIEGO „CHOJRAK”
Jestem pewien, że nasi Czytelnicy już wiedzą, o co chodzi. Główną różnicą między tymi dwiema metodami nie jest sposób prowadzenia terapii. Gdyby tak było, mogłyby się wzajemnie uzupełniać. Główna różnica jest natury ekonomicznej.

Dlatego zwycięstwo pierwszej metody było tak oczywiste, jak oczywista była skuteczność drugiej metody.

Dzięki surowicom Pasteura mógł powstać potężny przemysł zatrudniający armię sprzedajnych i posłusznych naukowców, zapewniający miliardowe zyski i radosne wejście na giełdę.

Osocze Quintona zapewniało prawdziwe zdrowie, ale nikt się na tym nie mógł wzbogacić. Dlatego było skazane na zapomnienie. Jednak dopóki Quinton żył, nie było łatwo go uciszyć. Ten „chojrak” miał równie dużo zapału, co inteligencji, a jego jedynym celem było ratowanie ludzi. Od chwili gdy zrozumiał, co wspaniałego z jego odkrycia może zyskać medycyna, sam postanowił zmierzyć się z chorobami.

Podawał wodę morską wielu umierającym pacjentom. Dla nich to była ostatnia szansa. Izotoniczna woda morska wyrywała ich ze szponów śmierci! Quinton znajdując się na chwilę w paryskim szpitalu, dowiedział się, że jest tam pacjent chorujący na dur brzuszny, w terminalnej śpiączce i prawdopodobnie w ciągu dnia umrze. Szpital chętnie przekazał Quintonowi pacjenta, gdyż nie dało się go już uratować. O godzinie 11 przed południem Quinton podał mu dożylnie 700 cm2 wody morskiej izotonicznej. Uprzedził pielęgniarki, że chory odzyska świadomość i będzie chciał pić, a może nawet jeść. Następnie wyszedł, zapowiadając, iż wróci około szóstej wieczorem.
Wszyscy patrzyli na niego jak na nawiedzonego.
Gdy przyszedł wieczorem, pacjent siedział na łóżku i zagadywał pielęgniarkę.
Jeszcze rano był umierający, a wieczorem żył i miał się dobrze!
To tylko jeden z wielu przykładów.

Spektakularne sukcesy były dla Quintona zachętą, aby zrealizować plan, o którym myślał już od dawna:
Ośrodki Leczenia Wodą Morską.

Sukcesów było coraz więcej. W lipcu 1906 roku wśród dzieci wybuchła epidemia cholery. W Rueil w żłobku przebywało wówczas 18 dzieci, czworo z nich umarło w ciągu kilku godzin. Na cholerę zapadło jedenaścioro dzieci, w jedną noc straciły ponad 2 kilogramy masy ciała, a nawet więcej.
Dyrektor szybko pojechał do Quintona i przywiózł osocze.

Obecny tam lekarz zlecił wykonanie iniekcji z wodą morską u ośmiu dzieci, uznając, że dla pozostałej trójki jest już zbyt późno, ich twarze już poczerniały.

Pielęgniarka jednak uznała, że niczym nie ryzykuje i podała zastrzyki również trójce umierających dzieci.
I miała rację.
Te dzieci również przeżyły!

Spektakularne sukcesy były dla Quintona zachętą, aby zrealizować plan, o którym myślał już od dawna.
Chciał stworzyć ośrodki leczenia wodą morską, w których można by wielu pacjentom podawać izotoniczną wodę morską. Pierwszy taki ośrodek powstał w Paryżu 26 marca 1907 roku, przy rue de l’Arrivée, niedaleko dworca Gare Montparnasse.
Później powstały kolejne. W tym samym roku dr Robert Simon napisał w swym ważnym dziele pt. Applications thérapeutiques de l’eau de mer (z fr. Lecznicze zastosowanie wody morskiej): Po zaledwie trzech latach doświadczeń nikt nie jest w stanie przewidzieć, gdzie w przyszłości ukażą się granice tej metody. Ostatnie testy (dotyczyły podagry, reumatyzmu, rwy kulszowej i kokluszu) dają nam prawo sądzić, że zakres jej zastosowania będzie się rozszerzał, a jej wszechstronne działanie zapewni jej miejsce bardzo ważne, być może wiodące wśród metod terapii, jakimi dysponuje medycyna.

Jednak pewne dwa niezwykle istotne wydarzenia zatrzymały René Quintona.

FASCYNACJA SAMOLOTAMI!
W roku 1908 Santos-Dumont i bracia Wright powtórzyli doświadczenie Clémenta Adera i pierwsze samoloty wzbiły się w powietrze. Byłoby przesadą powiedzieć, że leciały, to były co najwyżej pierwsze podrygi. Jednak Quinton to wizjoner, oczami wyobraźni szybko ujrzał rozkwit lotnictwa i uległ fascynacji tą dziedziną, w innych wywołującą wyłącznie niedowierzanie. Rzeczywiście dobrze przewidywał.

Do swego przyjaciela Corpechota napisał: Będziemy świadkami cudownych rzeczy. Człowiek nie tylko będzie umiał latać po niebie w maszynach cięższych niż powietrze, ale uda mu się utrzymać w powietrzu bez silnika, na zwykłym skrzydle. Z zapałem rzucił się w wir lotnictwa. Wszyscy wiedzieli, że Francja znalazła się w pierwszym rzędzie krajów, które przyczyniły się do rozwoju aeronautyki, zresztą nadal utrzymuje to zaszczytne miejsce.

Ale czy ktoś pamięta, jakie zasługi dla aeronautyki miał René Quinton?
Oto co napisał o nim słynny pułkownik Renard: W mojej pamięci na zawsze pozostanie wzruszające wspomnienie tych heroicznych czasów lotnictwa. Jeśli ktoś w tym nie uczestniczył, bardzo trudno mu uświadomić sobie, jak ogromną rolę pełnił René Quinton. Nic nie było w stanie go powstrzymać. Był w stanie pójść wszędzie, do urzędów państwowych, do rządu, do sponsorów. Przekonywał ich i uzyskiwał to, o co zabiegał.

Czy grzechem Quintona był nadmierny woluntaryzm i rozproszenie entuzjazmu? Być może byłby w stanie jednocześnie kontynuować obie drogi, gdyby nie wydarzenie ogromnej wagi o światowym zasięgu.

W roku 1914 wybuchła pierwsza wojna światowa. Mimo iż nie musiał, nie był w wieku poborowym, Quinton stanął do walki.

Niewątpliwie z powodu wysoce patriotycznej i walecznej kultury ówczesnej epoki, Quinton zapomniał, iż służyłby sto razy lepiej swemu krajowi, gdyby kontynuował prace naukowe.

Na wojnie był kilkukrotnie ranny. Po powrocie w roku 1918 zaangażował się w promowanie lotów szybowcami. Widział w tym prawdziwe laboratorium aerodynamiki, przyszłość samolotów przyszłości. Nadmiar zajęć i skutki wojennych ran spowodowały, że organizm Quintona wyczerpał się przedwcześnie. René Quinton zmarł na atak dusznicy bolesnej w dniu 9 lipca 1925 roku, miał 59 lat.

Kilku jego uczniów, w tym Jean Jarricot, starało się utrwalić jego dzieło. Jednak terapia wodą morską coraz bardziej odchodziła w niepamięć, a na pierwszy plan wyszły ślepo uwielbiane leki chemiczne. Moda na leki wyparła falę morską…

Czy Quinton na zawsze odszedł w zapomnienie?

Nie sądzę. Jesteśmy obecnie świadkami rewolucji o szerokim zasięgu. Ludzie są coraz bardziej zaniepokojeni, widzą afery medyczne i żywnościowe, wynikające z lekkomyślności i próżności „fanatyków” chemii.

Powrót do natury będzie się w XXI wieku rozszerzał i nic nie jest w stanie tego powstrzymać. Wierzę w to, że ludzie ponownie odkryją geniusz René Quintona oraz zbawienne właściwości wody morskiej, potężniejsze niż wszystkie sztuczki sprzedawców leków.

Morze i człowiek nie zmienili się od czasów Quintona ani od czasów Platona, który twierdził, że woda morska leczy wszystkie choroby.
Pierre Lance.

Źródło: https://www.hipokratesa.pl/krew-nie-woda-transfuzja-wody-morskiej.html

9 zasad ludzkiego życia

Zasady te pochodzą ze starożytnego sanskrytu.

  1. Otrzymasz ciało – może ci się ono podobać lub nie, ale pozostaje twoje przez całe życie.
  2. Będziesz odbywał lekcje – jesteś uczniem nieznającej przerw, niekonwencjonalnej szkoły zwanej życiem. Każdego dnia będziesz miał tu możliwość odbywania lekcji. Mogą ci się podobać lub wydawać nietrafione czy głupie.
  3. Nie ma błędów, są tylko lekcje – wzrastanie to proces doświadczania poprzez próby i pomyłki. „Nieudane” doświadczenia są częścią procesu nie mniej niż te, które dały oczekiwane efekty.
  4. Lekcję powtarza się, póki nie zostanie przyswojona – lekcja będzie ci prezentowana pod różnymi postaciami, póki jej nie przyswoisz.
  5. Lekcje nigdy się nie kończą – nie ma okresów życia, które byłyby pozbawione lekcji. Póki jesteś żywy, wciąż są lekcje do przyswojenia.
  6. „Tam” nie jest lepsze niż „tu” – gdy twoje „tam” zmieni się w „tu”, zwyczajnie znajdziesz kolejne „tam”, które wyda ci się lepsze niż „tu”.
  7. Inni są wyłącznie odbiciem ciebie samego – nie możesz uwielbiać lub nienawidzić czegokolwiek w innej osobie, póki nie jest to odbiciem czegoś, co uwielbiasz lub nienawidzisz w sobie samym.
  8. To jakim uczynisz swoje życie zależy od ciebie – posiadasz wszystkie narzędzia i zasoby jakich potrzebujesz. To co z nimi zrobisz zależy tylko od ciebie. To twój wybór.
  9. Odpowiedzi są w tobie – odpowiedzi na pytania dotyczące twojego życia znajdują się w tobie samym. Musisz jedynie obserwować i zaufać.

Źródło: Facebook

Bardzo ważny wykład – wojna się toczy od dawna, co nas czeka?!

Emerytowany profesor mówi o toczącej się od wielu lat wojnie tzw. elit ze zwykłymi ludźmi – ekonomicznej, psychologicznej, medycznej i gorącej przemieszczającej się po świecie (obecnie na Ukrainie). To co według profesora niedługo nastąpi brzmi bardzo pesymistycznie. Lepiej jednak być na to przygotowanym, żeby potem nie być zdziwionym np. blokadą gotówki czy problemami z żywnością.

Apel do służb mundurowych

Żołnierze, policjanci i inne służby mundurowe przeczytajcie poniższy apel i zastosujcie się do niego jeśli jesteście ludźmi z duszą, sercem, inteligencją i honorem a nie biorobotami, które „tylko wykonują rozkazy”. Jakby co to w Auschwitz Niemcy też „tylko wykonywali rozkazy”.


Źródło: Życie Kalisza.

BARDZO WAŻNA INFORMACJA DLA POLSKICH ROLNIKÓW I KONSUMENTÓW

Trzeba uważać bo u nas to niedługo też może być. Chazarska mafia najwyraźniej w desperacji chce wytruć jak najwięcej ludzi na świecie. Nie dla szprycowania zwierząt preparatami mRNA.

7777777blog

źródło: media społecznościowe (komunukator signal)


od mg: jedynym rozwiązaniem jakie widzę dla rdzennej ludności Polski jest autonomia prawna i nie wchodzenie w żadne umowy z okupantem ani z innymi korporacjami

View original post

Jod ma słaby efekt neutralizujący radioaktywne promieniowanie. Są jednak dużo lepsze środki!

Aleksandr Haretski mówi o jodzie i że jego efekt neutralizujący promieniowanie jest słaby. Mówi że branie dużych ilości jodu jest złe dla zdrowia i może rozregulować albo zniszczyć tarczycę. Zgoda, ale nie mówi co to znaczy dużo. W jednym z poprzednich wpisów poruszałem temat jodu polemizując z Bartkiem Kulczyńskim. Tam przedstawiłem dane naukowe z lat 1840-1940 gdzie stosowano dawki jodu 12,5 – 37,5 mg. I tak leczono wiele chorób tarczycy. Co ma na myśli pan Haretski mówiąc o dużych ilościach jodu który może zniszczyć zdrowie? Ilości miligramowe, gramowe czy jakie?
Dr Mark Sircus podaje, że sama tarczyca potrzebuje 6 mg jodu dziennie, do tego inne organy również jak np. piersi.

Na pewno nie należy brać tabletek z jodkiem potasu jakie kupił rząd. Nie wiadomo co w nich jest oprócz jodku potasu. W badaniach tych tabletek jakie niedawno zrobiono okazało się, że jest tam rtęć i ołów, a także dość duża ilość (około 10% ilości jodku potasu) molibdenianu amonu NH4MoO4. Forma rtęci i ołowiu – nie wiadomo na razie czy organiczna czy nie. Wyniki te nie są na razie pewne, ale pewne jest to, że myślący człowiek wie, że nie należy brać czegoś czego składu się nie zna.
Pod poniższym linkiem można przeczytać na temat kolejnej po plandemii COVID operacji psychozy strachu mającej skłonić nas do przyjęcia kolejnej trucizny tym razem pod postacią tabletek z jodkiem potasu. Ma to być środek zaradczy na radioaktywne promieniowanie wywołane przez eksplozję jakiegoś reaktora atomowego w jednej z elektrowni atomowych na Ukrainie. Z tą eksplozją może to być takie same kłamstwo jak ze strasznym wirusem wywołującym COVIDa. Wystarczy, że odpowiednie agencje ogłoszą że zarejestrowano wysoki poziom promieniowania radioaktywnego i media to rozgłoszą. Tzw. autorytety dla ogromnej rzeszy „człowieków” będą wystarczająco wiarygodne, żeby przyjąć kolejną po „szczepionce” trutkę. Oczywiście nie można wykluczyć, że taki wybuch faktycznie będzie miał miejsce. Lepiej mieć więc w takim wypadku swój licznik Geigera żeby sprawdzić jak jest naprawdę z tym promieniowaniem. https://www.klubinteligencjipolskiej.pl/2022/10/atak-terorystyczny-jako-pretekst-do-wcisniecia-trucizny-nie-daj-sie-zabic/

Zamiast jodu Haretski podaje inne dobre metody zabezpieczenia się przed promieniowaniem jak kapusta morska. Mieszkał w mieście oddalonym o kilkadziesiąt km od Czarnobyla i je stosował.

https://www.klubinteligencjipolskiej.pl/2022/10/jod-slabo-zabezpiecza-od-promieniowania-ale-sa-mocniejsze-srodki-na-youtube-i-zoom-aleksander-haretski-%ef%bf%bc/

Dowód osobisty czyli zakamuflowane oszustwo „prawa” III RP

Art. 27 Konstytucji z 1997 r. mówi, że językiem urzędowym w Rzeczpospolitej Polskiej jest język polski.

W art. 4 ustawy o języku polskim stwierdzono, że język polski jest językiem urzędowym m. in.: konstytucyjnych organów państwa, organów jednostek samorządu terytorialnego i podległych im instytucji w zakresie, w jakim wykonują zadania publiczne, terenowych organów administracji publicznej i instytucji powołanych do realizacji określonych zadań publicznych.
W myśl art. 5 ustawy o języku polskim podmioty wykonujące zadania publiczne na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej dokonują wszelkich czynności urzędowych oraz składają oświadczenia woli w języku polskim, chyba że przepisy szczególne stanowią inaczej. Przepis ten stosuje się odpowiednio do oświadczeń woli, podań i innych pism składanych organom, o których mowa w art. 4 ustawy o języku polskim.

W myśl art. 7 kodeksu postępowania administracyjnego (dalej k.p.a.) w toku postępowania organy administracji publicznej stoją na straży praworządności oraz z urzędu lub na wniosek stron podejmują wszelkie czynności niezbędne do dokładnego wyjaśnienia stanu faktycznego i do załatwienia sprawy, mając na względzie interes społeczny i słuszny interes obywateli.

Jako dowód należy dopuścić wszystko, co może przyczynić się do wyjaśnienia sprawy, a nie jest sprzeczne z prawem (art. 75 § 1 k.p.a.). W art. 77 § 1 k.p.a. przewidziano także, że organ administracji jest obowiązany w sposób wyczerpujący zebrać i rozpatrzyć cały materiał dowodowy.

Podstawa prawna:

  • art. 27 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej z 2 kwietnia 1997 r. (Dz. U. z 1997 r. nr 78, poz. 483 ze zm.)
  • art. 4-5 ustawy 7 października 1999 r. o języku polskim (tekst jedn. Dz. U. z 2011 r. nr 43, poz. 224 ze zm.)
  • art. 6-7, art. 75, art. 77 ustawy z 14 czerwca 1960 r. – Kodeks postępowania administracyjnego (tekst jedn. Dz. U. z 2016 r. poz. 23 ze zm.)
  • art. 13 pkt 1 ustawy z 25 listopada 2004 r. o zawodzie tłumacza przysięgłego (tekst jedn. Dz. U. z 2016 r. poz. 1222 ze zm.)

Należy dodać jeszcze, że w języku polskim jak i angielskim czy łacińskim imiona i nazwiska żyjących ludzi zapisuje się tylko w formule Jan Kowalski. Każdy inny zapis np. JAN Kowalski czy też Jan KOWALSKI albo JAN KOWALSKI nie jest imieniem i nazwiskiem żyjącego człowieka. Initucyjnie każdy z nas to wie, bo nikt normalnie nie podpisuje się nigdy odręcznie JAN KOWALSKI tylko Jan Kowalski.

Po tym dość długim wstępie odnośnie przepisów III RP i poprawnego zapisu imion i nazwisk przechodzę do kawałka plastiku wydawanego przez III RP zwanego dowodem osobistym. Jest to dokument potwierdzający naszą tożsamość. Czy aby na pewno? Przyjrzyjmy się mu dokładnie i przeanalizujmy to co w nim jest i to czego w nim nie ma, a być powinno.


Na samej górze obok godła jest obok „Rzeczpospolita Polska”, a także „Republic of Poland„. Niby nic szczególnego ot po prostu angielskie tłumaczenie nazwy naszego kraju. Jednak nasz kraj jest zarejestrowany w USA w rejestrze Securities and Exchange Commision (SEC) pod nr 0000079312 jako korporacja „Poland Republic Of”. https://www.sec.gov/cgi-bin/browse-edgar?CIK=0000079312 Nie jest to dokładnie to samo, bo kolejność wyrazów jest inna. Jednak pod innym linkiem ze strony SEC mamy już tę samą nazwę „Republic Of Poland” https://www.sec.gov/Archives/edgar/data/79312/000095012718000040/a18-21_sb-a.htm
Tu także mamy potwierdzenie rejestracji III RP jako firmy (konkretnie Skarbu Państwa) i że kancelaria z UK administruje tą firmą – podane są dane w tym adres kancelarii z UK z Londynu (City of London ?!). Jest to poprawka nr 2 do oświadczenia rejestracyjnego.
Czyżby więc nazwa „Republic of Poland” obok nazwy „Rzeczpospolita Polska” na górze obok godła oznaczała nazwę korporacji? Według mnie tak właśnie jest.

Druga sprawa „Dowód osobisty” czyli dowód osoby. Czy osoba to jest to samo co człowiek? Jeśli tak to gdzie to jest jednoznacznie zapisane? Wikipedia podaje, że pierwotne znaczenie słowa osoba oznacza maskę zakładaną przez aktora w teatrze starożytnym. https://pl.wikipedia.org/wiki/Osoba
Amerykański słownik prawa Blacka (VII edycja) podaje natomiast, że osoba to „podmiot, taki jak korporacja, rozpoznawany przez prawo, mający prawa i obowiązki człowieka” (str. 1162, str. 1195 pliku pdf). Słownik podaje też, że osoba to człowiek (istota ludzka), ale nie ma tam nic o tym, że osoba jest rozpoznawana przez prawo jako człowiek.

definicje słowa osoba ze słownika prawa Blacka (VII edycja)

Czyżby więc z tego wynikało, że dowód osobisty to jest maska jaką zakładamy legitymując się nim i stajemy się korporacją? Na to wygląda. Potwierdzeniem tej hipotezy jest sposób zapisu naszego imienia i nazwiska o czym szerzej poniżej.

Trzecia sprawa imię i nazwisko nie jest zapisane w języku polskim. Jest zapisane w całości wielkimi literami, a tak nie pisze się imion i nazwisk żyjących ludzi. Do tego kolejność zapisu jest niewłaściwa, bo zgodnie z zasadami języka polskiego najpierw podaje się imię, a potem nazwisko. JAN KOWALSKI – tak zapisywano personalia niewolników w starożytnym Rzymie (mieli status Capitis Diminutio Maxima czyli największe pozbawienie praw). Tak też pisze się imiona i nazwiska zmarłych na grobach oraz nazwy firm czyli martwych, fikcyjnych tworów. Same wielkie litery to też tzw. DOG LATIN (psia łacina). Amerykański słownik prawa Blacka (IV edycja) podaje, że DOG LATIN to język analfabetów (str. 569, str. 645 pliku pdf) http://heimatundrecht.de/sites/default/files/dokumente/Black%27sLaw4th.pdf
Wygląda więc na to, że jesteśmy traktowani jako firmy, czyli jako martwi. Wypełniając różne blankiety, wnioski urzędowe itp. wielkimi literami dajemy systemowi III RP informację – jestem niepiśmiennym ignorantem, zróbcie ze mną co chcecie.
Potwierdzeniem tego jest też art. 43 kodeksu cywilnego (str. 9, dział III). Jest tam zapisane, że m. in. każda osoba fizyczna która prowadzi działalność gospodarczą lub zawodową we własnym imieniu jest przedsiębiorcą (pkt 1). Czyli także pracując na etacie na umowę na swoje imię i nazwisko jest się przedsiębiorcą.
Przedsiębiorca działa pod firmą (pkt 2). Firmą osoby fizycznej jest jej imię i nazwisko (pkt 4). https://isap.sejm.gov.pl/isap.nsf/download.xsp/WDU19640160093/U/D19640093Lj.pdf

Jeszcze jedno – nigdzie w żadnej ustawie czy innych przepisach III RP nie jest zdefiniowane co lub kto to jest osoba fizyczna. Przynajmniej ja ani inni którzy szukali nie znaleźli. Sąd Najwyższy na pytanie o definicję osoby fizycznej nie odpowiedział. Zatem jedynie na domniemaniu opiera się to, że jest to człowiek. A skoro tak to równie dobrze możemy domniemywać, że jest to np. słoń albo korporacja. Kto nam zabroni? Tak wygląda „prawo” III RP.

Po czwarte nasz podpis. W niektórych wersjach dowodu osobistego w ogóle nie ma naszego podpisu (ja mam taki dowód wydany w w 2017 r.) Zgodnie z maksymą prawa Consensus facit legem (zgoda tworzy prawo) podpis oznacza naszą zgodę na coś. W tym przypadku podpis oznacza naszą zgodę na umowę na dowód osobisty. Wypełniając wniosek o wydanie dowodu osobistego podpisaliśmy się. Jednak na dowodzie osobistym naszego podpisu nie ma. Dlaczego? Czy to nie jest przyznanie się przez III RP do tego, że to nie jest dowód tożsamości żyjącego człowieka, którego zdjęcie widnieje na nim? Moim zdaniem tak. Poza tym skoro nie ma w dowodzie podpisu człowieka to nie można sprawdzić czy podpis składany przez nas np. w banku jest taki sam jak podpis na dowodzie osobistym.

Przechodzimy teraz do drugiej strony dowodu osobistego.

Po pierwsze nr PESEL – czy to jest numer niewolnika? W Auschwitz także więźniowie mieli numery. Do identyfikacji człowieka nie jest potrzebny żaden numer. Imię, nazwisko rodowe, data urodzenia, miejsce urodzenia, imiona rodziców oraz nazwisko rodowe matki jednoznacznie nas jako ludzi identyfikują. III RP te wszystkie dane ma. Po co więc im jeszcze numer PESEL? Kiedyś nie było numerów PESEL i nie było to do niczego potrzebne.

Po drugie – obywatelstwo polskie. Gdzie jest narodowość? Nie ma! Zgodnie z art. 4 konstytucji z 1997 r. suwerenem jest naród, a nie obywatele czy osoby.

Po trzecie – brak podpisu osoby działającej w imieniu organu wydającego. Pracowałem przez krótki czas w urzędzie i mi tam zawsze zwracali uwagę, że każde pismo jakie napisałem musi być podpisane przez uprawnioną osobę (np. naczelnika wydziału), bo inaczej jest nieważne. Tutaj zaś dokument mający rzekomo zaświadczać o naszej tożsamości nie jest w ogóle przez nikogo uprawnionego podpisany. Zatem taki dokument jest prawnie nieważny. To jest kolejne potwierdzenie oszustwa i w ten sposób III RP się do tego przyznaje.

Po czwarte – brak adresu zameldowania/zamieszkania. Czyżbyśmy byli według „prawa” bezdomni? A może jako martwi nie mamy adresu zamieszkania? Dziwne to bo przecież nawet jeżeli wg art. 43 kc jesteśmy traktowani jako firmy to przecież każda firma ma swoją siedzibę pod jakimś adresem. Jesteśmy firmami widmo?

I ostatnia rzecz – termin ważności dowodu osobistego to 10 lat. Co 10 lat dowód jest wymieniany na nowy i czas się zeruje i znowu biegnie do 10 lat. W art. 12 kodeksu cywilnego (aktu prawnego najważniejszego w III RP po konstytucji) jest napisane, że nie ma zdolności do czynności prawnych osoby, która nie ukończyły lat 13 oraz osoby ubezwłasnowolnione całkowicie.
Nasza osoba z dowodu osobistego nigdy nie ukończy 13 lat bo co 10 lat jest „odnawiana”. Mamy więc zdolność do czynności prawnych czy też nie? A może jesteśmy ubezwłasnowolnieni całkowicie tylko o tym nie wiemy i wydaje nam się że jest inaczej? To jest także bardzo intrygujące.

Gdy to wszystko się weźmie pod uwagę to wynika z tego, że dowód osobisty nie jest potwierdzeniem naszej tożsamości jako żyjącego człowieka, suwerena, członka narodu polskiego. Jest to fikcja prawna JAN KOWALSKI, obywatel, fikcyjna osoba, fikcja prawna. Wszelkie umowy cywilno-prawne zawierane przy pomocy tego dowodu osobistego są prawnie nieważne i niewiążące.
Żądanie okazania np. przez policję dowodu osobistego jest żądaniem poświadczenia oszustwa, bo potwierdzamy że ta fikcja pisana wielkimi literami to my choć to nie jesteśmy my. Skoro więc oni dokonują takiego oszustwa i my pokazując dowód osobisty poświadczamy nieprawdę to jesteśmy ich nieświadomymi wspólnikami w oszustwie. I wtedy mogą nam narzucać swoje korporacyjne „prawo”.

Dla porównania poniżej dwie pierwsze strony książeczkowego dowodu osobistego wydawanego w PRL i w III RP do 2001 czy 2002 r. Tutaj imię i nazwisko jest zapisane tak jak być powinno w formie Jan Kowalski, jest podpis nasz i organu wydającego. Dokument był ważny bezterminowo. Był tam także wpisany adres zameldowania.


Co więc w tej sytuacji robić? Można wyrobić świadectwo tożsamości człowieka i nim się legitymować np. policji. Jak to zrobić piszą o tym np. na stronie prawo naturalne.com. Można zamówić u nich lub zrobić swoje własne.
Często jednak będziemy zmuszeni użyć dowodu osobistego. Wtedy należy według mnie zawsze zaznaczać, że jest to fikcja prawna, korporacja z art. 43 kodeksu cywilnego, a nie ja jako żywa kobieta czy mężczyzna. Jeśli składamy do urzędu jakiś wniosek czy pismo gdzie musimy podać dane z dowodu osobistego (np. nr dowodu osobistego, nr PESEL) to powinno się dołączyć oświadczenie, że dowodu osobistego używam pod przymusem i że to nie jestem ja jako żyjąca kobieta, mężczyzna. Zastrzegam sobie wszystkie naturalne prawa jakie nabyłem(am) z chwilą urodzenia i których nigdy świadomie i dobrowolnie się nie zrzekłem(am). Prawa te są potwierdzone w Powszechne Deklaracji Praw Człowieka (np. art. 1 – wszyscy ludzie są równi wobec prawa). Podpisać się na oświadczeniu na czerwono (kolor krwi) z dopiskiem Wszelkie Prawa Zastrzeżone lub Wszystkie Prawa Zastrzeżone i pod spodem (istota żywa, człowiek).

Można wysłać do organów III RP zapytania odnośnie powyższych kwestii, ale wątpię żeby cokolwiek odpisali, a nawet jak odpiszą to zapewne jakieś frazesy albo bełkot z którego nic nie będzie wynikać. Na pewno nie przyznają się do oszustwa. Żaden oszust przecież nie przyzna się, że jest oszustem.

Na podstawie: https://suwerenprawanaturalnego.blogspot.com/2022/04/art-27-konstytucji-jezykiem-urzedowym.html

Dziwne skrzepy krwi wskazujące na powstanie od szczepionek na COVID

Od 30 lat jestem licencjonowanym balsamatorem/dyrektorem pogrzebowym/koronerem. Zbyt wiele dezinformacji rozpowszechniają ludzie, którzy nie rozumieją, co się dzieje z zakrzepami krwi i dużymi białymi strukturami fibryny, które znajdujemy. kremowe struktury fibryny absolutnie, zdecydowanie nie tworzą post mortem.
Przypadkowo pojawiły się masowo w bardzo ciekawym czasie. 18-20 miesięcy temu. Wcześniej nie widzieliśmy tych o takiej wielkości i regularności.
To szaleństwo, że niektórzy ludzie nie chcą tego słyszeć, a co ciekawsze, gdy przeprowadza się sekcję zwłok u młodszych osób, które zwyczajnie padają martwe bez wyraźnego powodu, to podczas autopsji patolog znajduje zakrzepy krwi w sercu, mózgu lub płucach. Lekarze nie będą próbowali ustalić, skąd powstały skrzepy/struktury ani skąd się wzięły. To tak, jakby chowali głowy w piasek. Mogę powiedzieć, na czym polega problem, że boją się prawdy i chcą trzymać to w ukryciu.

Lekarze nie powiedzą, bo wtedy wyszłoby, że „teoretycy spiskowi” mieli rację i ci co się zaszprycowali zostali oszukani i że ich może czekać to samo.

https://t.me/siostryjasnowidzki/19468?single