Powrót do Jedwabnego

Dziś streszczenie i recenzja książki pt. „Powrót do Jedwabnego” autorstwa Wojciecha Sumlińskiego, Tomasza Budzyńskiego i Ewy Kurek.

Najpierw bardzo krótko o autorach – przy okazji recenzji innych książek już ich sylwetki bowiem przedstawiałem.

Wojciech Sumliński – dziennikarz śledczy, absolwent Wydziału Psychologii UKSW. Mocno wierzący katolik. Autor wielu książek o patologiach III RP przez co wielokrotnie był ciągany po sądach. Ma swoje wydawnictwo – Wojciech Sumliński Reporter (WSR).
Tomasz Budzyński – major, były szef delegatury ABW w Lublinie. Od 2015 r. współpracuje z Wojciechem Sumlińskim przy pisaniu książek o tzw. elitach III RP.
Ewa Kurek – doktor historii po lubelskim KUL, specjalistka od Żydów i stosunków polsko-żydowskich. Autorka wielu książek. „Historyk wyklęta”, bowiem przedstawia prawdę niewygodną dla tzw. narodu wybranego, „antysemitka”.

Na początku mamy 2-stronnicowe noty biograficzne o każdym z trójki autorów, a potem słowo wstępne od Wojciecha Sumlińskiego. Pisze on, że wreszcie zakończył się ostatni z procesów jaki mu wytoczono i że został uniewinniony. Miał 20 procesów cywilnych i 4 procesy karne.

Pierwszy i najdłuższy rozdział książki ma tytuł „Antysemita”.  Zaczyna się on od opisu zatrzymania Wojciecha Sumlińskiego na lotnisku w podlondyńskim Luton w 2018 r. przez służby graniczne. Sumliński jechał wtedy do Southampton na zaproszenie tamtejszych księży i miał się spotkać z Polonią. Zatrzymano go i przesłuchiwano, gdyż jak się dowiedział z informacji posiadanych przez straż graniczną należał on rzekomo do ultraprawicowej neonazistowskiej organizacji. Było to jedno wielkie nieporozumienie, a sam opis tego jak Sumlińskiego potraktowano i jak go przesłuchiwano pokazuje jak mają w UK wyprane mózgi i jaka to u nich jest demokracja. Sumliński spędził kilka godzin w areszcie nim go wypuszczono i pozwolono na wjazd do Wielkiej Brytanii. Polskie (tak pisze autor, a dla mnie jedynie polskojęzyczne) władze zupełnie się nie przejęły potraktowaniem dziennikarza przez Brytyjczyków. Nie podjęły żadnej interwencji dyplomatycznej. To pokazuje że słowa byłego ministra Sienkiewicza o Polsce (z taśm PO), że nasz kraj to państwo teoretyczne i ch… d… i kamieni kupa są w pełni prawdziwe.
Następnie jest mowa o wstrzymaniu w 2001 r.  ekshumacji w Jedwabnem. Przedstawiona jest opowieść w tej sprawie jednego z prokuratorów IPN i o tym co się stało potem, czyli jak tzw. autorytety moralne i ówczesny prezydent niedoszły magister i alkoholik Kwaśniewski, a nawet biskupi przepraszali za rzekomą polską zbrodnię popełnioną na Żydach w Jedwabnem. Tu według mnie nie ma nic ciekawego, bo to żadna nowość.
Potem mamy informację o tym, że W. Sumliński odkrył przy okazji innych dziennikarskich badań, że pewne środowiska żydowskie specjalizują się w monopolizowaniu cierpień Żydów, deprecjonowaniu cierpień innych narodów i kreowanie swojego rzekomego bohaterstwa i heroizmu. Też nic nowego.
Następnie jest mowa o tym jak świat postrzega Polskę i Polaków i jak w świecie tzw. zachodnim zrobiono z nas nazistów, antysemitów i morderców Żydów. I uczą o tym np. w Kanadzie na I roku studiów na kierunku historia! Z pewnością wiedzieliśmy, że kłamstwa na nasz temat są bardzo rozpowszechnione na zachodzie, ale pewnie nie wszyscy po tej lekturze się spodziewali że aż do tego stopnia.
Dalej mamy przedstawione to w jaki sposób Wojciech Sumliński dochodził do tego o co chodzi z tymi światowymi kłamstwami i oczernianiem Polski przez Żydów. Dotarł do książki Normana Finkelsteina pt. „Przedsiębiorstwo Holokaust”, w której autor opisuje jak to syjonistyczne organizacje zrobiły sobie z Holokaustu „świnkę skarbonkę” i wymusiły za Holokaust odszkodowania (rzekomo dla ofiar i ich rodzin, a faktycznie większość pieniędzy wzięły te syjonistyczne organizacje) najpierw od państwa niemieckiego, potem od przedsiębiorstw niemieckich i od Szwajcarów. I wciąż było im mało, więc za kolejny cel do ograbienia obrały sobie teraz Polskę i ogólnie kraje Europy wschodniej. Tak jak wcześniej zrobili kampanię w mediach i kongresie zniesławiającą Szwajcarię i poprzez naciski USA wymuszającą zapłatę odszkodowań za tzw. „uśpione konta” tak potem zaczęli robić to samo z naszym krajem. I temu służyła m.in. oszczercza i kłamliwa książka Grossa pt. „Sąsiedzi”.
Dalej mamy opis ciekawego spotkania Wojciecha Sumlińskiego z młodszą koleżanką Ewy Kurek, Żydówką Judytą Cohner-Lewinowską. Napisała ona bardzo niepoprawną politycznie pracę doktorską na temat zagłady Żydów podczas II wojny światowej z punktu widzenia żydowskich praw Kidusz HaSzem i Kidusz HaChaim. Nie będę tu wyjaśniał o co chodzi. Opisywałem to przy przedstawianiu książki dr Ewy Kurek o stosunkach polsko-żydowskich w latach 1939-1945. Jak się okazuje są także uczciwi Żydzi. Ta młoda kobieta chciała prosić W. Sumlińskiego o wydanie jej rozprawy w jego wydawnictwie bowiem na Uniwersytecie Warszawskim jej nie pozwolono ani obronić ani wydać jej pracy. Jeden z recenzentów jej rozprawy prof. Paweł Śpiewak bardzo się na nią wkurzył za to że ośmieliła się poruszać taki temat i nazwał ją nawet antysemitką! Wojciech Sumliński zgodził się wydać jej pracę.
Następnie mamy informacje o tym jak W. Sumliński kopał w różnych archiwach, artykułach i szukał informacji o tym jak naprawdę wyglądała sytuacja Żydów i Polaków w czasie niemieckiej okupacji Polski w latach 1939-1945. Mamy tu przedstawione w skrócie zapisy z pamiętników Emanuela Ringelbluma i Adama Czerniakowa. Dowiadujemy się z nich m.in., że do przełomu 1941/1942 Żydzi żyli sobie całkiem spokojnie w gettach, a burmistrzowie gett (jak Adam Czerniakow w Warszawie czy Chaim Rumkowski w Łodzi) współpracowali z Niemcami, pilnowali porządku w gettach i wykonywali rozkazy Niemców i żyli sobie bardzo wygodnie mając nawet do dyspozycji samochód służbowy.
Dowiadujemy się też o tym, że przez pierwsze ok. 2 lata okupacji Polacy chcąc uniknąć wywózki na roboty do Niemiec zakładali na ramię opaski z gwiazdą Dawida udając Żydów. Jeśli ktoś nie zna historii to informacje które tu przeczyta go z pewnością zszokują. Dla mnie po lekturze ww. książki dr Ewy Kurek nie jest to jednak nic nowego. Pisałem już o pamiętnikach Ringelbluma i Czerniakowa przy okazji przedstawiania książki dr Kurek, więc nie będę tu się nad nimi rozwodził.

Drugi rozdział, zatytułowany „Niebezpieczne kłamstwa Grossa” dotyczy, jak sama nazwa rozdziału wskazuje, książki socjologa Jana Tomasza Grossa pt. „Sąsiedzi”, w której to oskarża on mieszkańców Jedwabnego i tym samym także naród polski o to, że w 1941 r. bestialsko zamordowali Żydów i  ograbili ich z kosztowności. Kłamstwa te są tak bezczelne, że ten pseudohistoryk nawet napisał w tej swojej makulaturze, że Niemcy próbowali z polskimi władzami miasteczka dyskutować, aby po jednej rodzinie żydowskiej z każdego zawodu zostawić przy życiu ze względów praktycznych, a Polacy odpowiedzieli, że nie że mają swoich i trzeba wszystkich Żydów zamordować. Każdy kto zna dobrze historię wie, że to są wszystko bzdury, bowiem nigdy Niemcy na podbitych terenach nie dyskutowali z „podludźmi” tylko narzucali im swoje porządki. Choćby tylko z tego jednego powodu książka Grossa jest całkowicie niewiarygodna. W rozdziale tym mamy doskonale zdemaskowane wszystkie istotne kłamstwa, manipulacje i pominięcia Grossa począwszy od co najmniej 4-krotnie zawyżonej liczby ofiar, przez podważenie wiarygodności świadków na których oparł się Gross, a których w momencie dokonania przez Niemców mordu w Jedwabnem nie było. Co więcej ci rzekomi świadkowie Grossa są niewiarygodni także z innego powodu. Pod koniec lat 40-ych w Polsce miała miejsce tzw. sprawa Samuela Fabera – szefa UB w Łomży, który stworzył szajkę wyłudzającą majątki po Żydach, którzy zginęli w czasie Holokaustu. Faber wynajął tych rzekomych świadków Grossa, a ci zeznawali w sądzie że byli w 1941 r. w Jedwabnem i są rzekomo krewnymi zamordowanych i widzieli co się wtedy działo. O dokonanie zbrodni oskarżyli wtedy Niemców, a nie Polaków. O tym Gross w książce nie napisał. Nie mógł tego wiedzieć, bo te materiały odkryto dopiero po publikacji jego książki.
Nie będę się skupiał na dokładnym opisie tych wszystkich kłamstw, manipulacji i przemilczeń Grossa oraz ich demaskacji. Odsyłam do lektury. Jeśli ktoś słuchał kilka lat temu, jak ja, kilkuczęściowego wykładu o zbrodni w Jedwabnem Leszka Żebrowskiego (na you tube) to wiele nowego i odkrywczego się z tego rozdziału nie dowie.

Rozdział trzeci pt. „Sąsiedzi” to zapis rozmów jakie przeprowadził mjr Tomasz Budzyński z dr Ewą Kurek podczas pracy nad książką o mordzie w Jedwabnem. Jest tu sporo informacji historycznych i nie tylko. Dowiadujemy się np., że ekshumacje szczątków Żydów zamordowanych w czasie wojny przeprowadzono w kilkudziesięciu miejscach w Polsce. Ewa Kurek dowodzi, że ekshumacje szczątków zamordowanych Żydów są jak najbardziej zgodne z żydowskim prawem halachicznym (wręcz w takich sytuacjach są konieczne) czyli dokładnie odwrotnie niż twierdził rabin Michael Schudrich, który kazał wstrzymać prace ekshumacyjne dlatego, że nie można zakłócać spokoju zmarłym. Poza tym, a może raczej przede wszystkim, wstrzymanie ekshumacji było złamaniem polskiego prawa – art. 209 Kodeksu Postępowania Karnego, który mówi, że „Jeśli zachodzi podejrzenie przestępczego spowodowania śmierci przeprowadza się oględziny i otwarcie zwłok.” W Jedwabnem nie ma wątpliwości, że doszło do mordu, a więc należy zrobić ekshumację i obejrzeć szczątki ludzkie.
Mamy też informacje o tym jak to Ewa Kurek zbierała podpisy pod petycją o dokończenie ekshumacji w Jedwabnem i jak to niejaki Johny Daniels stwierdził, że ekshumacji i tak nie będzie nawet gdyby 40 mln Polaków się pod tym podpisało.
Dr Kurek mówi, że nasz (polskojęzyczny) rząd boi się Żydów jak ognia i klęczy przed nimi i że przez to Żydzi nami gardzą i robią z nami co chcą. Według niej z Żydami trzeba ostro, bo tylko wtedy będą nas szanować, bo taka jest ich natura, że ustępliwość, szlachetność, życzliwość traktują jako oznakę słabości.
Dowiadujemy się tu też o prof. Samuelu Olinerze – polskim Żydzie, który gdy miał 10 lat został uratowany przed śmiercią przez polskich chłopów. Wyemigrował on po wojnie do USA, tam skończył studia i zrobił karierę naukową. Wszędzie gdzie tylko mógł głosił prawdę o tym Polacy mimo strasznych represji ratowali Żydów i że on jest tego przykładem. Polska rodzina narażając swoje życie przez kilka lat opiekowała się nim.
Dalej mamy informacje o tym, że Żydzi i Polacy od zawsze odmiennie podchodzili do państwa polskiego. Dla Polaków to była ojczyzna i gdy była zagrożona walczyli o jej byt. Dla Żydów Polska była tylko Polin – obszarem na którym spoczęli oczekując na powrót na ziemie Izraela zgodnie z ich religią. Nie identyfikowali się z Polską i gdy nastał okres zaborów, a potem II wojny światowej Żydzi szybko podporządkowali się nowym władzom okupacyjnym. Dla nich zmienił się tylko zarządca ziem i nic poza tym. Dla nas to jak Żydzi postępowali to była zdrada. Skoro jednak Żydzi nigdy nie identyfikowali się z Polską i polskością to nie można ich jednak nazwać zdrajcami. Więcej na ten temat jest w książce Ewy Kurek o stosunkach polsko-żydowskich w czasie wojny i wcześniej, o której już wspominałem. Na tym więc zakończę ten wątek.
Mamy tu też trochę o tym jak to Niemcy planowali rozwiązać tzw.  kwestię żydowską i jak metodycznie to realizowali. Getta w których Żydzi sami chcieli być (i nawet sfinansowali budowę muru getta warszawskiego!) myśląc, że dobrzy Niemcy dają im autonomię, której ci straszni Polacy w II RP im dać nie chcieli okazały się dla nich zgubą. Żydzi myśleli, że wojna to problem Polaków i Niemców, a ich nie dotyczy. Jak bardzo się pomylili dowiedzieli się dopiero w 1942 roku, gdy getta zaczęły być likwidowane, a ich mieszkańcy wywożeni do obozów zagłady. Zapewne mało kto zna tę prawdę o gettach. Pora aby ją poznało szersze grono Polek i Polaków co będzie możliwe m. in. dzięki tej książce.

Rozdział czwarty pt. „Cena prawdy” to rozmowa Tomasza Budzyńskiego z prof. Małgorzatą Grupą, a może raczej opowieść tej drugiej. Małgorzata Grupa kierowała w 2001 r. pracami ekshumacyjnymi w Jedwabnem. Rozmowa przedstawia kulisy tych prac. Jak mówi prof. Grupa były to szczególne prace ekshumacyjne – jedyne takie w jej karierze i owa szczególność objawiła się tutaj niestety mocno negatywnie. Gdy jej zespół był już bliski odkrycia prawdy nakazano im zakończyć pracę i wszystko zasypać. Prace archeologiczne były cały czas nadzorowane przez Żydów w osobie rabina Ecksteina (oficjalnie) i rabina Schudricha (nieoficjalnie). Teren prac był odgrodzony od otoczenia tak, że nie było nic widać, był obstawiony przez policję. Na teren wykopalisk mogli wejść tylko archeolodzy z przepustkami. Już samo to było niezwykłe dla kierującej pracami kobiety. Rabin Schudrich utrudniał także prace próbując np. nakazywać archeologom gdzie mają kopać itp.
Na początku dość szybko zespół archeologów odnalazł obrys dawnej stodoły, w której spaleni zostali Żydzi. Następnie rozpoczęto poszukiwania zbiorowej mogiły. Poszukiwania te, zgodnie z tym co mówili „świadkowie” z książki Grossa i zgodnie z instrukcjami rabina Schudricha, prowadzono na terenie pobliskiego kirkutu. Jednak zbiorowej mogiły tam nie znaleziono. Wtedy archeolodzy postanowili poszukać mogiły na terenie dawnej stodoły. I tam dość szybko ją znaleźli. Wtedy żydowscy rabini (w szczególności Schudrich) podnieśli wrzask, zaczęli się wściekać i dzwonić do kogoś w Waszyngtonie i Izraelu. W tym czasie prace jeszcze trwały. Znaleziono koło szczątków wiele łusek z karabinów Mauser oraz ok. 0,5 kg biżuterii. A wszystko to bez podnoszenia zwłok odkrywając tylko wierzchnią warstwę ziemi. Tym samym obalono już na wstępie 2 główne kłamstwa z książki Grossa – że zamordowanych Żydów pogrzebano na kirkucie oraz, że Polacy po zamordowaniu Żydów ograbili ich z kosztowności. Trzecie kłamstwo, i najważniejsze, również wisiało na włosku – znalezione łuski wskazywały na sprawstwo Niemców, bo Polacy na pewno nie mieli broni palnej. To jednak jeszcze na upartego możnaby może jakoś wytłumaczyć, że owe łuski mogły pochodzić z innego okresu (choć to raczej karkołomne tłumaczenie, bo niby jak miałyby się tam znaleźć). Rozmiary stodoły ok. 16 m x 9 m obalały kolejne kłamstwo Grossa o rzekomych 1600 ofiarach spalonych w stodole. Oznaczałoby to, że na 1 m2 podłogi stodoły musiałoby się zmieścić ok. 11 osób, co jest w oczywisty sposób niemożliwe.
Jednak zupełnie już pogrążyła wersję Grossa znaleziona jedna łuska, inna niż pozostałe. 30 maja 2001 r. archeolodzy znaleźli łuskę typu Mauser kaliber 7,92 mm. Jak ustalono pocisk, którego pozostałością była łuska, pochodził z karabinu maszynowego MG 42. Karabin ten wszedł do seryjnej produkcji na przełomie 1941/1942, a zbrodnia w Jedwabnem miała miejsce 10.07.1941. Prototyp tego karabinu skonstruowano w lecie 1939 r. i wyprodukowano ok. 1700 sztuk, które dano Wehrmachtowi do testów. I z takiej testowej broni wystrzelono ten pocisk, po którym pozostałą łuskę znaleźli archeolodzy. Jest to niepodważalny dowód na sprawstwo Niemców. Polacy nie mogli posiadać broni (w razie jej znalezienia przez Niemców oznaczało to śmierć dla jej posiadacza),  a nawet jeśli któryś z Polaków w Jedwabnem był na tyle szalony, że ją posiadał to na pewno nie mógł mieć karabinu maszynowego, nieprodukowanego seryjnie, a danego dopiero do testów wyłącznie Wehrmachtowi.
W związku z tymi mocno niewygodnymi odkryciami na polecenie Żydów prace wstrzymano. Niedługo później pod wpływem nagonki ówczesny minister sprawiedliwości Lech Kaczyński zarządził zakończenie ekshumacji. Znacznej części prawdy nie udało się ustalić. Jednak to co ustalono jest już wystarczające, aby stwierdzić, że na pewno nie było tak jak opisał to J. T. Gross w książce „Sąsiedzi”.

Ostatni rozdział ma tytuł „To tylko norma”. Jest to rozmowa jaką przeprowadził Tomasz Budzyński z prezesem Instytutu Ordo Iuris, mecenasem Jerzym Kwaśniewskim. Rozmowa dotyczyła sytuacji prawnej w jakiej znajduje się Polska w związku z roszczeniami żydowskimi. Oczywiście jak się można domyśleć poruszono przede wszystkim sprawę amerykańskiej ustawy 447 JUST. I rzecz jasna wbrew temu co twierdzi rząd ta ustawa przyjęta przez kongres USA i podpisana przez prezydenta USA jest dla nas bardzo niebezpieczna.
Mecenas Kwaśniewski wyjaśnia co to takiego jest norma prawna (stąd tytuł rozdziału) i jak się ona tworzy. Okazuje się, że nie zawsze musi być jakiś traktat, umowa czy konwencja podpisana przez strony, aby można było się na to powołać i domagać jakichś czynności czy odszkodowania. Wystarczy bowiem w pewnych przypadkach sama deklaracja złożona przez przedstawicieli państw, przyjęta jednogłośnie. I nie musi być nawet nic podpisywane. Wystarczy brak sprzeciwu.
I taką sytuację mamy niestety w przypadku roszczeń Żydów do mienia bezspadkowego. 30.06.2009 r. w czeskim Terezinie odbyła się konferencja międzynarodowa Holocaust Era Assets Conference. Byli na niej obecni przedstawiciele wielu państw Europy środkowej i wschodniej, w tym Władysław Bartoszewski reprezentujący Polskę. Przyjęto na niej jednogłośnie deklarację, że przedstawiciele państw obecnych na konferencji uznają, że istnieje konieczność ułatwienia odzyskania mienia pożydowskiego spadkobiercom w tym także osobom pochodzenia żydowskiego niespokrewnionym z właścicielami przepadłych majątków.
Oznacza to, że przyjęto wtedy deklarację, że państwa uczestniczące w konferencji zapewnią możliwość dochodzenia roszczeń Żydom do mienia bezspadkowego. Nikt z uczestników się nie sprzeciwił. To wystarczy, aby uznać, że powstała norma prawna pozwalająca na żądanie od Polski i innych krajów Europy wschodniej zwrotu żydowskiego mienia bezspadkowego Żydom niespokrewnionym z właścicielami którzy zginęli w Holokauście – w tym także jak się można domyśleć organizacji żydowskich takich jak WJRO – Światowej Organizacji ds. Restytucji Mienia Żydowskiego.
Następnie powstała w USA ustawa 447 JUST, która zobowiązuje rząd USA do tego, aby naciskał na zwrot mienia bezspadkowego niespokrewnionym ze zmarłymi właścicielami Żydom. Powołano się w niej właśnie na deklarację przyjętą w Terezinie w 2009 r.
Sama ustawa 447 nie daje nic, bowiem w Polsce nie ma ustawy pozwalającej na zwrot mienia bezspadkowego niespokrewnionym Żydom. Jednak ustawa 447 służy temu, aby takie ustawodawstwo na naszym kraju wymusić. Poza tym jak twierdzi Jerzy Kwaśniewski w ciągu najbliższych kilku lat nawet jeśli u nas nie powstanie żadna ustawa umożliwiająca zwrot mienia bezspadkowego nie oznacza to, że jesteśmy bezpieczni. Żydzi na pewno zaczną składać pozwy do sądów w USA, a te powołując się na deklarację z Terezina będą orzekać, że należy się Żydom zwrot wnioskowanego mienia. Biorąc pod uwagę sytuację geopolityczną i siłę USA oraz słabość naszego kraju próby sprzeciwiania się i uznawania wyroków amerykańskich sądów za bezprawne poniosą fiasko. Zrobi się taki rejwach na świecie, taka fala oskarżeń o antysemityzm, nazizm i nie wiadomo co jeszcze i do tego zapewne szantaż ze strony USA (np. sankcjami gospodarczymi), że nie pozostanie nic innego jak zapłacić. I tak stopniowo nastąpi lawina pozwów i wyroków z USA. Co to oznacza chyba nie trzeba tłumaczyć.
Pozostaje jeszcze jedna kwestia – umowy między PRL i USA z 1960 r. w sprawie znacjonalizowanego po wojnie mienia należącego do polskich Żydów będących obywatelami USA. Umowa ta przewidywała, że rząd PRL wypłaci rządowi USA pieniądze, a ten przejmie na siebie wszystkie roszczenia od Żydów. Ta umowa nas nie zabezpiecza przed roszczeniami do mienia bezspadkowego. Są tu kruczki prawne odnośnie terminologii. Umowa z 1960 r. dotyczyła roszczeń do mienia znacjonalizowanego. Sprawa mienia bezspadkowego dotyczy roszczeń nazywanych w ustawie 447 zadośćuczynieniem (JUST – Justice for Uncompensated Survivors Today – czyli chodzi o rekompensatę albo inaczej mówiąc zadośćuczynienie). Nie ma tu ani słowa o nacjonalizacji, więc umowa z 1960 r. nie obejmuje roszczeń o których mówi ustawa 447.
Sytuacja wygląda więc bardzo źle. Jedyne co jeszcze daje nam szanse na obronę wg mecenasa Kwaśniewskiego to wysłanie noty sprzeciwiającej się deklaracji terezińskiej do rządu USA czym byśmy podważyli tę deklarację i tym samym normę na jakiej opiera się ustawa 447. Bez zakwestionowania deklaracji terezińskiej nie mamy szans na obronę.
20.01.2020 do sejmu trafił obywatelski projekt ustawy pt. STOP447. Zakazuje on przedstawicielom rządu i urzędnikom jakichkolwiek negocjacji w sprawie zwrotu mienia bezspadkowego czy wypłaty odszkodowania pod groźbą kar więzienia od 3 do 25 lat. Do tego w preambule projektu jest napisane, że nasz kraj uznaje deklarację terezińską za prawnie niewiążącą. Jeżeli zostałby on przyjęty przez parlament i podpisany przez prezydenta wówczas mielibyśmy szanse zablokować roszczenia do mienia bezspadkowego. Ustawa STOP447 podważałaby bowiem deklarację terezińską na której opiera się ustawa 447 JUST. Jeśli STOP447 zostanie odrzucone to prawna sytuacja Polski co do roszczeń do mienia bezspadkowego stanie się katastrofalna.

Tak to niestety wygląda. Dlatego gdy projekt STOP447 będzie procedowany w sejmie powinniśmy masowo się zebrać pod sejmem. Tylko silna presja na polskojęzycznych politykierów może sprawić, że tego projektu nie odrzucą. Inaczej pozostaje nam chyba jedynie negocjować termin i harmonogram spłat roszczeń i przyszłość kolejnych pokoleń będzie opłakana.

Podsumowując książka bardzo dobra, interesująca, zawierająca mnóstwo informacji dla kogoś kto mało się interesuje sprawą Jedwabnego i oczerniania naszego narodu przez syjonistyczne światowe media i organizacje. Ktoś taki zrozumie o co w tym wszystkim chodzi, po co te kłamstwa i oszczerstwa i dlaczego wstrzymano ekshumację w Jedwabnem. Pozna też trochę prawdziwej historii o stosunkach polsko-żydowskich, o żydowskiej mentalności i o tzw. martyrologii Żydów od początku wojny.
Dla kogoś zorientowanego w ww. sprawach, takiego jak ja, książka nie będzie wiele nowego wnosić. To co w niej bowiem jest zawarte albo zostało już opisane w innych książkach (jak ww. książka dr Kurek) albo też było wielokrotnie wałkowane w różnych gazetach, pismach czy wykładach dostępnych w internecie (jak przywoływany wykład Leszka Żebrowskiego – Jedwabne – pytania i wątpliwości na you tube). Można ją za to potraktować jako zebranie ważnej wiedzy w jednym miejscu. Ważny jest także ostatni rozdział, który uzmysławia nam w jak poważnym i złym położeniu się w tej chwili znajduje nasz kraj.